Ochronkę w Bełchatowie założono jeszcze przed pierwszą wojną światową. Do tej ochronki chodziły całe rzesze dzieci z bełchatowskich rodzin. Po latach dobrze ten zakład wspominał np. Józef Wieczorkiewicz (ten sam, którego imieniem nazwano uliczkę między osiedlami Wolność i Tysiąclecia).
Jak mówił Józef Wieczorkiewicz, ochronka w Bełchatowie do której chodził, powstała dzięki bełchatowskiemu listonoszowi i jego żonie, którzy poświęcić mieli na to całe swoje oszczędności, choć sami dzieci, które do tego zakładu dobroczynnego mogliby posłać, nie mieli.
Z kolei inne źródła wśród fundatorów ochronki w Bełchatowie z początku XX wieku podają doktora Włodzimierza Rodziewicza i ks. Leona Zarembę.
Zabawki, które dzieci miały do dyspozycji, wyszukane nie były. W ochronce w Bełchatowie było ich zaledwie kilka sztuk. Dzieci zajęte były zresztą raczej ganianiem po podwórku, nauką chodzenia na szczudłach, toczeniem drewnianych obręczy czy skakaniem przez skakankę, niż przesiadywaniem w zamkniętych pomieszczeniach.
Ochronka w Bełchatowie położona niemal u wylotu uliczki prowadzącej do dworu Hellwigów, przetrwała do 1914 roku. Potem przeniesiono ją na ul. 1 Maja do budynku, który stał jeszcze w połowie lat 70. Wtedy dzieci chodziły już do regularnych przedszkoli, co nie oznacza, że miejsc było w nich w nadmiarze.
Natomiast przy ulicy Kościuszki w miejscu drewnianej szopy stanął pawilon "Domu Książki", pierwszego w mieście miejsca, które przypominało prawdziwą księgarnię.
Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?