Wielu z kierowców, którzy przekroczyli dozwoloną prędkość na obszarze objętym odcinkowym pomiarem prędkości w Klukach i spodziewają się kary w postaci mandatu, nigdy go nie otrzyma. Najnowszy raport Najwyższej Izby Kontroli ujawnił, że spośród 204 tysięcy zarejestrowanych i zweryfikowanych wykroczeń popełnionych w latach 2015-2017 na drogach objętych odcinkowym pomiarem prędkości w całym kraju dopuszczono do przedawnienia aż 115 tys. spraw. To ponad połowa mandatów. Ich łączna wartości to około 26,3 mln zł.
Spory odsetek kierowców, którym się „upiekło”, stanowią też ci namierzeni przez urządzenie odcinkowego pomiaru prędkości w Klukach. Według danych Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym, od chwili uruchomienia urządzenia na odcinku drogi w Klukach, wezwań z Inspektoratu Transportu Drogowego w ciągu niespełna 3 lat nie otrzymało 4,7 tys. kierowców, których wykroczenie zarejestrowało urządzenie.
W 2018 roku przy pomocy urządzenia odcinkowego pomiaru prędkości w Klukach zarejestrowano oraz zweryfikowano 3,5 tys. naruszeń, z czego wygenerowano 2,3 tys. wezwań do właściciela pojazdu. Z kolei w 2017 roku zarejestrowano oraz zweryfikowano 3,8 tys. naruszeń, z czego wygenerowano 2,6 tys. wezwań, natomiast w 2016 roku zweryfikowano 4,3 tys. naruszeń, ale do kierowców trafiło zaledwie 2 tys. wezwań.
W przypadku całego systemu liczba spraw, które się przedawniły jest porażająca. Jak podaje NIK, przedawniło się aż... 1,6 mln wykroczeń o wartości kar wynoszącej około 371 mln złotych. „Przyczyną tego były wadliwe regulacje prawne w zakresie możliwości ustalania i karania sprawców wykroczeń” - informuje NIK w raporcie.
Głównym powodem, według kontrolerów NIK, były niedobory kadrowe w Generalnym Inspektoracie Transportu Drogowego. Liczba pracowników o blisko 25 procent odbiegała od przyjętych założeń.
To jednak dopiero początek długiej listy błędów wytkniętych przez kontrolerów NIK. Z raportu wynika, że ze względu na brak odpowiedniej liczby pracowników w GITD urządzenia do odcinkowego pomiaru prędkości i fotoradary zaprogramowano nawet o 30 km/godz. powyżej dozwolonej prędkości.
Według NIK zmniejszyło to aż ośmiokrotnie „liczbę procedowanych spraw oraz uniemożliwiło nałożenie kar za przekroczenie prędkości. Kary te w latach 2015-2018 dałyby co najmniej 2,8 mld zł, w tym 410 mln zł na odcinkowych pomiarach prędkości. Inspektorzy wyliczyli, że zatrudnienie brakujących kadr kosztowałoby rocznie około 5,5 mln zł.
Kontrolerzy NIK wskazali, że urządzenia do odcinkowych pomiarów prędkości sprawowały nadzór jedynie nad 77 km dróg krajowych, co stanowiło niespełna 1 procent ogółu dróg w Polsce. Średnia długość odcinkowego pomiaru prędkości wyniosła zaledwie 2,7 km zamiast planowanych 10 km.
Wybór dróg, na których pojawił się odcinkowy pomiar prędkości, też nie był pozbawiony wad. Według NIK w 18 przypadkach urządzenia zainstalowano na odcinkach dróg krajowych charakteryzujących się wysoką wypadkowością i ofiarami śmiertelnymi. Takich warunków, niestety, nie spełniało osiem lokalizacji.
Co ciekawe, blisko 12 procent spraw (ok. 67 tys.) zarejestrowanych przez urządzenia odcinkowego pomiaru prędkości było odrzucanych z procedowania z powodu nieczytelności zdjęć ze względu na... brak dodatkowego oświetlenia.
Są też jednak pozytywy. W porównaniu do lat 2012-2014 po uruchomieniu odcinkowych pomiarów prędkości na 10 z nich odnotowano zmniejszenie liczby wypadków, ofiar śmiertelnych i rannych.
W łódzkiem działa obecnie 26 fotoradarów, które stoją w miejscowościach: Bedlno, Blok Dobryszyce, Głowno, Kamieńsk, Kietlin, Konstantynów Łódzki, Kutno, Lućmierz, Łódź (trzy urządzenia), Osjaków, Ozorków, Piwki, Plecka Dąbrowa, Poniatów, Radomsko, Sierakowice Prawe, Słomków Mokry, Słowik, Spała, Tuszyn, Wojszyce, Wola Zaradzyńska, Zduny oraz Zgierz.
W całym kraju obecnie działa 29 urządzeń do odcinkowego pomiaru prędkości. Trzy zlokalizowane są w województwie łódzkim: oprócz Kluk, także w Tomaszowie Mazowieckim oraz Złotej koło Skierniewic. Zasada działania instalacji odcinkowego pomiaru prędkości nie jest zbyt skomplikowana. Przy wjeździe na odcinek pomiarowy kamera zamontowana na bramce odczytuje numer rejestracyjny samochodu, jego model oraz godzinę wjazdu. Na końcu odcinka czeka na kierowców druga kamera, która odnotuje czas wyjazdu z monitorowanego odcinka. Następnie system komputerowy wylicza średnią prędkość i jeśli kierowca znacznie przekroczył dopuszczalną na tym odcinku prędkość, zostanie ukarany mandatem. Tak to powinno działać w teorii. Jak się okazuje, w praktyce bywało z tym różnie...
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?