Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niewidomy Dawid Gwoździk opowiada o zdobyciu szczytu Breithorn (4164 m.n.p.m.) w Alpach [ZDJĘCIA]

Adam Kieruzel
Piątek 16 sierpnia, godz. 11.15. Tego dnia bełchatowianin Dawid Gwoździk długo nie zapomni. To właśnie wtedy niewidomy mężczyzna zdobył włosko-szwajcarski szczyt Breithorn. Wszedł na wysokość 4.164 metrów n.p.m.

Pierwsza szansa, żeby wejść na wymarzony szczyt pojawiła się już w maju ubiegłego roku. Wówczas jednak wyprawa 30-latka zakończyła się na wysokości 3830 m.n.p.m. Przeszkodziła pogoda. Dawida Gwoździka to jednak nie załamało.

- Przed rokiem przygotowywałem się w niewłaściwy sposób - wyjaśnia Gwoździk. - Miałem krótkie, ale intensywne treningi. Teraz pracowałem z Karolem Hennigiem, który odpowiadał za przygotowanie fizyczne polskiej zimowej wyprawy naK2 i moje treningi były o wiele dłuższe .

Ograniczenia są tylko w naszych głowach

W tej historii nie byłoby nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że pan Dawid jest osobą niewidomą. W wyprawie towarzyszyli mu przewodnik oraz osoba asekurująca, był to taki sam skład jak w ubiegłym roku.

- Ograniczenia są tylko w naszej głowie i jeśli człowiek odpowiednio to sobie przepracuje, to wiadomo, że jesteśmy w stanie zrobić dużo - mówi mężczyzna. - Własne granice możemy poznać, jeśli się do nich zbliżymy, ale możemy je także przesuwać.

Cztery dni drogi na szczyt

Tegoroczna wyprawa w Alpy na szczyt Breithorn rozpoczęła się 12 sierpnia, a już cztery dni później bełchatowianin zdobył szczyt. Jak wspomina te krótkie, ale piękne chwile na czterotysięczniku?

- Na samym szczycie nie dało się spędzić zbyt dużo czasu, bo piątek był początkiem weekendu i sporo ludzi próbowało wejść. Było tam mało miejsca i wiał porywisty wiatr - opowiada 30-latek. - „Odklepaliśmy” szczyt, zrobiliśmy sobie kilka zdjęć, aby mieć co wspominać i to by było na tyle.

Gdy Dawid wspomina wejście na szczyt, z jego twarzy nie schodzi uśmiech. W końcu do wyprawy przygotowywał się od ponad roku.

Zdobycie alpejskiego szczytu to już jednak historia. Dawid Gwoździk wraca do treningów. Na co dzień niewidomy 30-latek ćwiczy wchodząc trzy razy w tygodniu po schodach. Jeden trening zajmuje mu przeciętnie półtorej godziny. To jest jednocześnie budowanie i podtrzymywanie formy.

Z kolei na 6-8 tygodni przed wyprawą rozpoczynają się już treningi startowe. Jak się okazuje, aby zdobyć czterotysięcznik w Alpach, nie trzeba jeździć tygodniami w wysokie góry.

- Wiadomo, że jeśli jest taka możliwość, to warto ćwiczyć w górach - zaznacza Gwoździk. - Kilka razy pokazałem się na górze Kamieńsk, która nie jest wybitnym szczytem, ale kilkukrotne wejście i zejście również robi swoje. W marcu wchodziliśmy na Kasprowy Wierch, a to dlatego, aby warunki pogodowe były zbliżone do tych, które czekały na nas na lodowcu - dodaje bełchato-wianin.

Zapracować na autorytet

Dawid Gwoździk nie ma osoby, która go inspiruje.

- Nie opieram się na czyimś autorytecie. Jeśli chcę, aby inni mnie szanowali, to muszę wypracować swój własny, co jest bardzo ciężkie - zaznacza 30-latek.

Jest na to duża szansa i to już niebawem. Dawid szczyt Breithorn zdobył nie tylko dla siebie, ale także dla Marcysi, która w listopadzie ubiegłego roku skończyła trzy latka.

Dziewczynka urodziła się w 32 tygodniu ciąży bliźniaczej. Jej siostra zmarła, a Marcysia choruje na czterokończynowe mózgowe porażenie dziecięce, padaczkę i małogłowie. Trzyletnie dziecko wymaga kosztownej rehabilitacji, a na dodatek będzie jej potrzebowało do końca życia.

- Ludzie biegają i zbierają pieniądze dla potrzebujących - zauważa pan Dawid. - Pomyślałem, że skoro osoba niewidoma zdobywa czterotysięcznik, to może tam z góry poprosić ludzi o wsparcie. Zabrałem ze sobą baner, na którym znalazła się informacja z tym, jak można pomóc Marcjannie.

Dawid Gwoździk baner zabrał ze sobą już w ubiegłym roku.

- Dopiero tym razem udało się zrobić pamiątkowe zdjęcie naodpowiedniej wysokości - podkreśla szczęśliwy bełcha-towianin.

Mężczyzna zapewnia, że w przypadku kolejnej wyprawy również będzie chciał w ten sposób pomagać osobom potrzebującym wsparcia.

Na co dzień 30-latek jest masażystą i terapeutą. - Mam również inne pasje związane ze sportem i nie tylko. Są to: karate, skoki ze spadochronem, podnoszenie ciężarów i jazda na motocyklu w roli pasażera- mówi Dawid Gwoździk. - Najlepiej żyć tak, aby nie wstydzić się tego, co zrobiliśmy. Życie jest jedno i korzystajmy z niego, jak najlepiej się da...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto