Nie ma chętnych na nowe egzaminy

Bełchatowskie autoszkoły nie planują rewolucyjnych zmian w sposobie kształcenia przyszłych kierowców, w związku ze zmianą systemu egzaminowania. Kodeks drogowy się przecież nie zmienił, tłumaczą właściciele ośrodków.

- Podstawą dalej pozostaną wykłady - mówi Józef Kowalski, właściciel ośrodka Auto-Prima. - Sposób prowadzenia zajęć się nie zmieni, natomiast pod koniec kursów będziemy ćwiczyć z kursantami na nowym oprogramowaniu egzaminacyjnym - dodaje.

Zmiana egzaminów odbija się za to na frekwencji w szkołach jazdy. - Jest cisza - wymownie stwierdza Andrzej Guszkowski, szef ośrodka Labora. - Owszem ludzie pytają czy już dysponujemy nową bazą pytań, ale zapisów nie ma wiele. Większość chce zaczekać miesiąc, dwa, aż sytuacja się uspokoi - dodaje.

Nowelizacja przepisów to nie tylko nowe egzaminy, ale też więcej bieganiny dla samych kursantów. Do tej pory wszystko załatwiały za nich autoszkoły włącznie z badaniami lekarskimi i ustaleniem terminu egzaminu. Teraz to przyszły kierowca o wszystko będzie musiał postarać się sam.

Przede wszystkim jeszcze zanim zapisze się na kurs, z wypełnionym wnioskiem, badaniami lekarskimi i zdjęciem musi zgłosić się do swojego starostwa, by założyć profil kandydata i odebrać numerek. Dopiero potem wybiera autoszkołę, która musi urzędowi zgłosić termin rozpoczęcia i zakończenia każdego kursu. By ustalić datę egzaminu kursant sam musi udać się do WORD. Bełchatowianie najczęściej korzystają z tego w Piotrkowie, rzadziej wybierają też Łódź i Sieradz. Kiedy już uda się zdać egzamin szczęśliwy kierowca ponownie musi zawitać do starostwa by wnieść opłatę za „prawko" (ok. 100 zł). Potem w wydziale komunikacji musi się stawić jeszcze raz, żeby upragniony dokument odebrać.

- Do tej pory kierowca przychodził do nas raz, po odbiór prawa jazdy, teraz musi przyjść trzy razy - mówi Krzysztof Gajda, naczelnik wydziału komunikacji i dróg bełchatowskiego starostwa. - Dla nas to oczywiście więcej pracy, ale sobie poradzimy, gorzej mają kursanci - dodaje.

Nowe przepisy usunęły też konieczność odbywania kursów uzupełniających, dla tych adeptów, którzy trzykrotnie oblali egzamin. Do tej pory musieli wykupić dodatkowe pięć godzin jazdy w autoszkole. To co prawda dla ośrodków szkolenia były dodatkowe pieniądze, ale ich właściciele niespecjalnie żałują.

- Nie raz wysłuchiwaliśmy, że to wyciąganie pieniędzy od kursanta - mówi Andrzej Guszkowski. - Wiele osób wcale nie miało ochoty płacić za kolejne lekcje.

Prawdziwa rewolucja czeka przyszłych motocyklistów. Dla nich nie tylko zmienił się egzamin teoretyczny, ale też praktyczny. Nie będzie już stałej trasy egzaminu praktycznego na mieście. Każdorazowo wyznaczał ją będzie egzaminator. Na czas trzeba też będzie przejechać plac manewrowy, a nowe motocykle będą większe.

- Kursanci będą musieli dużo ćwiczyć na placu, żeby zdać egzamin - mówi Józef Kowalski. Egzaminy na kategorię A ruszą 15 marca. Do tego czasu są wstrzymane, ze względu na warunki atmosferyczne.

Utrudnienie czeka też tych, którzy chcą prowadzić ciężarówki. Od 19 stycznia kategoria C dostępna jest tylko dla osób, które ukończyły 21 lat, a nie od 18. - Ci, którym powinęła się noga na starych zasadach, a nie mają jeszcze 21 lat teraz będą musieli czekać aż osiągną odpowiedni wiek, ponieważ nie ma okresu przejściowego - mówi Andrzej Guszkowski. - Może się zdarzyć, że po skończeniu kursu, na egzamin będą musieli czekać nawet dwa lata - dodaje.