Morsy z Bełchatowa kąpią się mimo mrozu

Morsy z Bełchatowa rozpoczęły sezon. Miłośnicy zimowych kąpieli spotkali się na Wawrzkowiźnie, by wspólnie wskoczyć do lodowatej wody. Dla niektórych była to już kolejna kąpiel tego sezonu.

- Morsowanie to fajna sprawa, hartuje organizm, przeziębienia nie tykają - mówi Bartłomiej Pawłowski z Bełchatowskich Morsów. Grupa jest nieformalna, skrzykują się na Facebooku i kąpią się w grupie. Ale jak przyznają jest ich coraz więcej.

- Taka kąpiel to eksplozja hormonów szczęścia - mówi Karolina Janas, która ma za sobą udział m.in. w biciu rekordu Guinessa w morsowaniu. W ubiegłym roku w Olsztynie w zimnej wodzie zanurzyło się około trzysta osób.

Jak podkreślają morsy z Bełchatowa, kluczowa jest rozgrzewka, zarówno przed wejściem do wody, jak i po wyjściu z niej. - Chodzi o to, żeby było ciepło, kiedy zdejmuje się kolejne warstwy ubrania, no i żeby nie zastygnąć jak sopel lodu, po wyjściu z wody - podkreśla Żaneta Sukiennik, dla której to pierwszy sezon morsowania.

Nie dziwi więc fakt, że po wyjściu z wody wszyscy biegali, czy robili pompki. W niedzielne przedpołudnie temperatura oscylowała około zera stopni Celsjusza, ale jak mówi Bartlomiej Pawłowski grupa jest gotowa na silne mrozy. - Wtedy piły, siekiery i toporki wchodzą w ruch i kujemy przeręble - podkreśla.

- To świetna pogoda żeby wejść do wody, chociaż myślę, że jak będzie - 15 i będzie śnieg, to będzie jeszcze lepiej - mówi Karolina Janas, która przygotowuje się do triathlonu i morsowanie traktuje jako budowanie odporności. - Jak jest cieplej na dworze, to uczucie jest, że woda jest zimniejsza, ale gdy jest zimniej, to w wodzie jest cieplej. Ja latem w ogóle nie wchodzę do wody - dodaje z uśmiechem.

Morsy z Bełchatowa zimowe kąpiele zaliczają regularnie, przynajmniej co tydzień.