Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy znów walczą z powodzią

Aleksandra Tyczyńska, współpraca emd wola aw
Mieszkańcy Rożenka (powiat piotrkowski) nad gwałtownie przybierającą rzeką Czarną, która ostatecznie przelała się przez tamę, a jej wody podtopiły m.in. dom państwa Misztelów w Sulejowie
Mieszkańcy Rożenka (powiat piotrkowski) nad gwałtownie przybierającą rzeką Czarną, która ostatecznie przelała się przez tamę, a jej wody podtopiły m.in. dom państwa Misztelów w Sulejowie fot. Dariusz Śmigielski
Jeszcze w poniedziałek mieszkańcy regionu bardziej przejmowali się losem tych z południa kraju, niż swoim. Ale najstarsi mieszkańcy powiatu piotrkowskiego żyjący od dziesiątek lat w cieniu trzech rzek, które wylewały już niejednokrotnie, wiedzieli swoje.

- Mówią, że do nas wielka woda przychodzi po dwóch, trzech dniach od czasu, jak wyleje na południu - Aneta Sekulska, sołtys wsi Rożenek w gm. Aleksandrów nie miała wątpliwości, że to prawda.

We wtorek sztab kryzysowy starostwa w Piotrkowie ogłosił, że powiatowi powódź nie grozi, choć już wtedy woda zatopiła drogę w Przygłowie, przelała się przez tamę w Rożenku, weszła pod dom Misztelów w Sulejowie. W środę rzeki Pilica, Czarna i Luciąża pokazały, że nie zamierzają się dostosować do optymistycznych prognoz urzędników. Ci zresztą w czwartek musieli już ostrzec Sulejów i Aleksandrów przed nadejściem wielkiej fali i poradzili przygotować się na ewakuację ludzi i zwierząt.

- Strażacy wzmacniali wały workami z piaskiem, ale to nic nie dało, Pilica przelała się na Podklasztorze, trzy rodziny przygotowane są do ewakuacji, podstawiony jest autobus, pakują najpotrzebniejsze rzeczy - mówi Halina Kowalska ze sztabu kryzysowego w Sulejowie. - A największa fala podobno dopiero przed nami, czekamy na najgorsze.

- Rzeka Czarna wygląda, jakby się uspokoiła, ale zapowiedzi nie są dobre, mamy alarm przeciwpowodziowy - mówi Dionizy Głowacki, wójt Aleksandrowa.

Przez ostatnie dni w powiecie piotrkowskim, bełchatowskim, i opoczyńskim nie było wolnego strażaka. Jedni wypompowywali wodę z setek piwnic, inni układali worki z piaskiem wzmacniając wały, jeszcze inni nawożąc piach i kamień podwyższali zalane drogi.

W gm. Aleksandrów strażacy niezmordowanie od poniedziałku poszukiwali ciała 44-letniego młynarza, ojca czwórki dzieci, który utonął w rzece Czarnej podczas prac nad udrażnianiem przepływu na tamie spiętrzającej wodę. Był z nim wieloletni współpracownik, ale jak mówi Henryk Nejman naczelnik OSP w Dąbrowie, całe szczęście, że nie rzucił się na ratunek, bo byłyby dwie ofiary śmiertelne.

Od wtorku niemożliwe było już zejście pod wodę płetwonurków, bo rzeka niosła ze sobą grube konary i połamane pnie drzew. Mieszkańcy wsi, którzy zebrali się nad brzegiem Czarnej, nie mają wątpliwości, że poszukiwania mogą być skuteczne dopiero wtedy, kiedy woda opadnie.

- Sytuacja jest tragiczna - mówi Paweł Mamrot, zastępca wójta Aleksandrowa. - Z żywiołem walczą Rożenek, Borowiec, Ostrów i Dąbrowa. Podtopionych zostało na razie 10 gospodarstw. Do przelania się wody na mostach niewiele brakuje. Tama w Rożenku jest po wodą. W Ostrowie i Borowcu umacniamy wały. Gotowi jesteśmy ewakuować zagrożonych mieszkańców do strażnicy w Niewierszynie.

Z wielką wodą od środy walczył Sulejów. Konieczne było zamknięcie urządzeń hydrotechnicznych odprowadzających wodę z miasta do rzeki, by ta jeszcze bardziej nie wezbrała i nie wylała na miasto. Na ul. Przygłów Las w Przygłowie nie udało się utrzymać przejezdności. To tam Luciąża podeszła pod siedem domostw, zatopiła dom rodziny, która sama zdecydowała się ewakuować i otoczyła dom rodziny Baryłów.

- Mamy wodę już w domu, pompować nie możemy, bo naruszone są fundamenty, ale zostajemy, wolę patrzeć, jak woda nam wszystko zabiera, niż opuścić dom i wrócić, jak już nic nie będzie - mówi Regina Baryła, która zdecydowała, że w nocy nie będzie spać i w razie konieczności ucieknie z mężem na strych.

- Dla mieszkańców Przy-głowa mamy miejsca w pobliskiej szkole, dla tych z Sulejowa w budynku laboratorium oczyszczalni - mówi Halina Kowalska. - Z panią Baryłową jesteśmy w kontakcie. Na razie ewakuowaliśmy Misztelów.

- Meble ustawiliśmy na słupkach i musimy uciekać, ja jednak jeszcze tu będę podjeżdżał i pilnował dobytku - mówi Krzysztof Misztela, głowa pięcioosobowej rodziny. W czwartek do ich domu już nie dało się wejść.

U Doroty Grodzkiej z Zawad (pow. bełchatowski) podwórko pływało już w poniedziałek. We wtorek rodzina była odcięta od świata. W środę było już o tyle lepiej, że dało się w gumowcach przejść przez podwórko. Pod dom przyjeżdżali ciekawscy, którzy robili komórkami zdjęcia terenu zalanego wodą. Podobnie w taras widokowy zamieniały się chwilami bełchatowskie mosty na Rakówce. Nikt nie pamięta, żeby woda w tej niewielkiej rzece tak przybrała.

- Przelewało się prawie przez mostek na ul. Cegielnianej - kręci głową bełchatowianin Cezary Krysiak. - A w parku przy muzeum aż mostek woda porwała. Jeszcze takiego czegoś nie widziałem.

Nie widzieli też mieszkańcy domów położonych m.in. przy ul. Mickiewicza, Łąkowej, Pabianickiej, którym zalało niższe kondygnacje.

W Zelowie, gdzie sytuacja była już bardzo groźna, worki z piaskiem rozdawali mieszkańcom druhowie OSP. Właśnie w tym mieście obawiano się o bezpieczeństwo stacji transformatorowej. Strażacy przepompowywali wodę z ul. Kilińskiego i Dzielnej. Odprowadzali ją do pustych wyrobisk po żwirowniach.

Uczniowie, którzy wychodzili z lekcji w Zelowie, nie mogli przedostać się do domów np. w Zelówku i na ul. Kilińskiego. Wielu w zwykłych adidasach brnęło przez wodę, która na ulicy sięgała po kolana.

Z kolei w podzelowskich Łobudzicach topiły się gospodarstwa leżące w pobliżu rzeki Pilsi.

- Dzieci nie poszły we wtorek do szkoły - mówi Irena Piotrowska. - Nie mogliśmy wyjść z domu, woda dochodziła do schodów.

Fatalnie było też w Dąbrowie Rusieckiej, gdzie woda zalała drogę powiatową.

Przez ostatnie kilka dni także mieszkańcy Tomaszowa z niepokojem spoglądali w kierunku rzek przepływających przez ich miasto. Tym razem najwięcej kłopotu mogła sprawić Pilica, której źródła są na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Uspokajające słowa "przecież mamy zalew" tym razem nie brzmiały zbyt pewnie, bo z dnia na dzień szefostwo tamy podejmowało decyzję o zwiększeniu zrzutu wody. Jeszcze w poniedziałek woda spływała z zapory z prędkością 100 metrów sześciennych na sekundę, już we wtorek zrzut był większy, sięgał 150 m, co było górną granicą bezpieczeństwa. Mimo to, w czwartek zrzut zwiększono do 175 m, a w kolejnych dniach może być jeszcze większy, co może spowodować podtopienia ze strony Pilicy. Tadeusz Bienias, kierownik zapory w Smardze-wicach, wyjaśnia, że to konieczne, by nie doprowadzić do klęski, jaką byłoby wylanie się wody z zalewu.

- Zdecydowaliśmy się ogłosić alarm przeciwpowodziowy w mieście i w gm. Inowłódz w związku z ryzykiem większych zrzutów - wyjaśnia Marianna Wypych-Osuch, naczelnik zarządzania kryzysowego w starostwie. - Na razie udaje się uniknąć podtopień na terenie pow. tomaszowskiego.

Przez sytuację na zalewie powodującą zagrożenie, zabezpieczono niektóre obiekty, m.in. Skansen Rzeki Pilicy i Ośrodek Sportu i Rekreacji na Przystani.

- Zagrożenie dla mieszkańców jest niewielkie, ale cały czas monitorujemy rzeki - mówi Leszek Jakubowski, szef zarządzania kryzysowego w tomaszowskim magistracie.

Pan Jan z Tomaszowa, który dobrze pamięta czasy, gdy pod jego dom podchodziła Czarna, dziś jest spokojny.

- Rzeka została pogłębiona, wał wzmocniony, myślę, że nic nam nie grozi. Dobrze, że po poprzedniej powodzi władze wyciągnęły wnioski.

Od środy zamknięte natomiast zostało targowisko przy ul. Sportowej w Opocznie. Łączące się w jego sąsiedztwie rzeki Wąglanka i Drzewiczka wystąpiły z brzegów zalewając teren. Woda zalała też tereny ogródków działkowych przy ul. Mostowej. Jak powiedział nam Robert Wiktorowicz z miejskiego sztabu kryzysowego, konieczne było układanie wałów z workami z piachem, aby woda nie wdarła się do kilku mieszkań.

Niepokojąco wyglądała też sytuacja na zbiorniku retencyjnym w Miedznej Murowanej w pow. opoczyńskim.

- Woda przybywa w błyskawicznym tempie - ocenia Czesław Pawlik, kierownik terenowego inspektoratu Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Łodzi. - Pracuję tu odośmiu lat, ale z czymś takim wcześniej się nie zetknąłem. Mam nadzieję, że woda zacznie opadać, bo w przeciwnym razie może być niedobrze.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto