Miejsce do wypoczynku i rekreacji na placu obok siedziby strażaków z Grocholic powstaje w ramach budżetu obywatelskiego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że na placu stoi ponad 20-metrowy maszt telefonii komórkowej, wokół którego w przyszłości będą wypoczywać zarówno starsi, jak i młodsi mieszkańcy Grocholic. Inwestycja budzi kontrowersje, tak jak wcześniejsza budowa masztu. Zbulwersowani pomysłem są okoliczni mieszkańcy, którzy wcześniej sprzeciwiali się też budowie samego masztu.
- Kto to widział takie rzeczy, żeby maszt emitujący fale elektromagnetyczne stał pośrodku miejsca do wypoczynku? - denerwuje się Sławomir Koprowski, mieszkaniec Grocholic. - To jest przecież narażanie zdrowia mieszkańców - dodaje.
Na placu wokół masztu prace przy budowie już się rozpoczęły.
- Ludzie głosowali na zagospodarowanie terenu, ale nie wiedzieli, że będzie stał tutaj maszt - mówi Stanisława Grzybowska z Grocholic. - Maszt powinien być zdemontowany i przeniesiony w inne miejsce. To nie jest budka z lodami na jeden sezon, dlaczego tego nie skonsultowano z mieszkańcami? - pyta.
O inwestycję do budżetu wnioskowały OSP Grocholice wraz ze Stowarzyszeniem Grocholice Łączymy Pokolenia.
- W mieście nadajniki są na blokach, szkołach czy przedszkolach i też mieszkają tam ludzie, w okolicy są place zabaw. Nikomu to nie przeszkadza - mówi Piotr Markiewicz, prezes OSP Grocholice. - Jeżeli to szkodziło by mieszkańcom, to miasto nie dałoby pieniędzy na tę inwestycję. Nie możemy dać się zastraszyć grupce ludzi.
Maszt powinien być zdemontowany i przeniesiony w inne miejsce. To nie budka z lodami - mówią mieszkańcy.
Zupełnie inaczej sprawę przedstawiają władze Bełchatowa. Jeszcze rok temu wiceprezydent Ireneusz Owczarek zarzekał się, że placu zabaw nie wybuduje w pobliżu masztu.
- Proponowaliśmy przenieść inwestycję w inne miejsce, m.in. do parku przy ulicy Częstochowskiej . Nie było na to zgody wnioskodawców- mówi Ireneusz Owczarek. - Jest to co najmniej dziwne, że radni z Grocholic i cały zarząd straży żądali, że inwestycja ma być w tym miejscu.
Marek Jasiński, radny powiatowy i jeden z wnioskodawców zaznacza, że nacisków z jego strony nie było, a jedynie odpowiedział na propozycję miasta w sprawie przeniesienia inwestycji.
- Uważam, że teren koło straży jest wart zagospodarowania i będzie dobrze służył mieszkańcom - mówi Marek Jasiński. - Nikt do mnie bezpośrednio nie zgłosił się w tej sprawie, a co do masztu, to wiele podobnych nadajników jest w centrum Bełchatowa w pobliżu bloków i placów zabaw. Jeśli spełniają normy, to nie mam nic przeciwko.
Po montażu nadajników zgodnie z wymogami prawa ochrony środowiska, w miejscach dostępnych dla ludności niezależne laboratoria badawcze przeprowadziły pomiary poziomu emisji pól elektromagnetycznych. Wyniki pomiarów trafiły m.in. do bełchatowskiego starostwa.
- Wyniki pomiarów wskazują, że w żadnym punkcie pomiarowym wokół stacji bazowej nie występują przekroczenia wartości granicznych natężenia składowej elektrycznej pola elektromagnetycznego zakresu częstotliwości od 0,3 GHz do 90 GHz, charakteryzujących dopuszczalny poziom promieniowania elektromagnetycznego, określonego w rozporządzeniu Ministra Środowiska - mówi Krzysztof Borowski, rzecznik bełchatowskiego starostwa.
Wojna o maszt
Postępowanie w sprawie budowy masztu w Grocholicach prowadziła bełchatowska prokuratura. Mieszkańcy złożyli odwołanie do wojewody łódzkiego. Działkę pod budowę masztu latem ubiegłego roku dla jednej z sieci telefonii komórkowej wydzierżawili strażacy z OSP w Grocholicach. Przeciwko inwestycji protestowała część mieszkańców, którzy twierdzili, że nikt z nimi inwestycji nie uzgadniał.
Inwestycja otrzymała jednak wszystkie pozwolenia i w w sąsiedztwie remizy stanął maszt. Grupa mieszkańców zawiadomiła prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez pracowników starostwa oraz strażaków OSP Grocholice. Prokuratura Rejonowa w Bełchatowie sprawę jednak umorzyła. Mieszkańcy złożyli zażalenie do Sądu Rejonowego w Bełcha-towie. Ich zdaniem podczas wydawania pozwolenia na budowę dla tej inwestycji mieszkańcy nie zostali poinformowani o inwestycji, a lokalizacja powinna być potwierdzona opinią oddziaływania na środowisko. Protestujący twierdzą, że w dokumentacji nie zostały uwzględnione wszystkie nadajniki antenowe i jest ona niekompletna. Odwołanie trafiło też do wojewody łódzkiego.
- Według wyroków Naczelnego Sądu Administracyjnego, właściciele działek w określonej odległości od nadajników, nad którymi przechodzi promieniowanie elektromagnetyczne, mają być prawo stroną w takim postępowaniu - mówi Zbigniew Gelzok, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenie Przeciwdziałania Elektroskażeniom „Prawo do Życia”, który pomaga mieszkańcom w tej sprawie.
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?