„Wracałam ze spaceru w dolinie Sokołówki, naprzeciwko parku na Julianowie, w towarzystwie mojej Luny oraz dwóch koleżanek i ich psów: Trufli i Chałki” – opowiada pani Katarzyna, nasza czytelniczka (nazwisko do wiadomości redakcji). – „Przeszłyśmy kawałek ulicą Zgierską, koleżanki wsiadły ze swoimi psami w auto zaparkowane przy szpitalu im. Biegańskiego, ja i Luna wróciłyśmy do domu pieszo. No i się zaczęło. Luna biegała jak dzika, drapała się po zaczerwienionych łapach, skomlała z bólu... Zadzwoniłam do obu koleżanek. Reakcje Trufli i Chałki były tak samo rozpaczliwe”.
Niebezpieczne spacery z psami po Bałutach?
O sprawę piekących psich łap najpierw zapytaliśmy Straż Miejską, która dysponuje Animal Patrolem, czyli jednostką ratującą łódzkie zwierzęta z rozmaitych opresji. Anna Prasnowska, rzecznik SM, sprawdziła w środę (5 stycznia), że strażnicy nie otrzymali ostatnio sygnałów związanych z niebezpieczeństwem dla psów we wskazanym rejonie Bałut – zbieżnych z relacją pani Katarzyny.
Z drugiej strony, gdy inna z uczestniczek feralnego spaceru opublikowała w niedzielę jego opis na łódzkich grupach miłośników psów w portalu społecznościowym Facebook, na pojawienie się zbliżonych historii nie trzeba było długo czekać.
„U mnie było to samo w parku helenówku... Po powrocie pies nie mógł wysiedzieć, kąpiele nie pomagały, do weta, a u weta zastrzyk i tylko to pomogło...” – napisała jedna z dyskutantek.
Spacery z psem po Łodzi. "Łapy jak w ogniu"
Podobne problemy ("łapy jak w ogniu") miały się też przytrafiać czworonogom po spacerach w innej części Łodzi – w rejonie ul. Sanitariuszek i rzeki Ner.
Co mogło podrażnić łapy Luny, Trufli i Chałki? Ich opiekunki do dziś nie wiedzą. Zastanawiały się np., czy personel szpitala im. Biegańskiego nie dezynfekuje chodników wokół tej placówki w związku z epidemią koronawirusa. W środę Ewa Papiernik, jego rzeczniczka, oświadczyła, że wyklucza taką możliwość – bo w szpitalu jest tak silny rygor sanitarny, iż dezynfekcja jego okolic nie jest potrzebna.
Trzy łodzianki zastanawiają się także nad ewentualną odpowiedzialnością którejś z firm zajmujących się utrzymaniem chodników na zlecenie władz Łodzi. Czekamy na komentarz magistratu po pytaniach od naszej redakcji, czy w tym celu mogło dojść do zastosowania jakieś silnej substancji czyszczącej, szkodzącej psim łapom.
Opiekunki Luny, Trufli i Chałki nie wykluczają także celowego użycia niebezpiecznej substancji przez kogoś, kto psów po prostu nie znosi...
Miłośnicy psów z Łodzi alarmują: spółdzielnia nie ostrzega, że będzie tępiła chwasty...
W środę o komentarz do sprawy poprosiliśmy Amandę Chudek z Łódzkiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami:
„Nie słyszałam dotąd o tegorocznych przypadkach podrażnień łap u psów z Bałut, ale w 2020 roku było kilka podobnych w różnych częściach Łodzi. Łodzianie informują np. o zatruciach u swoich zwierząt domowych, do których miało dojść po tym, jak spółdzielnia mieszkaniowa albo administracja nieruchomości zastosowała środki deratyzacyjne albo chwastobójcze, bez ostrzegania mieszkańców okolicy. Jeden z tych przypadków skończył się utratą zwierzęcia, część pozostałych – kosztownym leczeniem u weterynarza.”
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?