MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Łobudzice i Bujny Szlacheckie kłócą się o szkołę

Maciej Wiśniewski
Rodzice dzieci z Łobudzic chcą, by ich dzieci chodziły do szkoły blisko domu
Rodzice dzieci z Łobudzic chcą, by ich dzieci chodziły do szkoły blisko domu Maciej Wiśniewski
Łobudzice i Bujny Szlacheckie kłócą się o szkołę. Wszystkiemu winna reforma oświaty i likwidacja gimnazjów.

- Bronimy szkoły, do której sami chodziliśmy i chcemy, aby nasze dzieci też tu chodziły - mówią rodzice uczniów z Łobudzic. - Bronimy racjonalnych decyzji, dla dobra uczniów i budżetu gminy - odpowiadają władze samorządowe Zelowa. Konflikt wokół szkoły zdążył zantagonizować społeczność. I żadna ze stron nie chce odpuścić.

Wszystko przez reformę oświaty i likwidację gimnazjów. W południowej części gminy Zelów gimnazjum im. Janusza Kusocińskiego jest w Łobudzicach, a podstawówka w sąsiednich, oddalonych o niecałe 3 km Bujnach Szlacheckich.

Gimnazja są likwidowane, gmina chciała więc obie szkoły połączyć w jedną. Z siedzibą w Bujnach, bo zgodnie z reformą podstawówki wchłaniają gimnazja. Tam miały uczyć się młodsze roczniki (klasy I-IV i zerówka), a w filii szkoły w Łobudzicach roczniki starsze, czyli docelowo klasy VI-VIII.

Taką reformę zablokowali rodzice uczniów mieszkających w Łobudzicach. Szybko skrzyknęli się w zorganizowaną grupę i zaczęli protesty.

- Filia to pierwszy krok do likwidacji szkoły, bo zamknąć budynek jest łatwiej niż całą szkołę - mówią.

Ale Urszula Świerczyńska, burmistrz gminy Zelów podkreśla, że nigdy likwidować szkoły w Łobudzicach nie zamierzała, a tym bardziej przekształcić w dom starców, bo takie plotki się pojawiły. Samorząd przygotował więc inną propozycję. Powstaną dwie podstawówki i w Bujnach i w Łobudzicach. Ale do pełnej, ośmioklasowej podstawówki szybciej dojdzie ta w Bujnach. Od września w Łobudzicach pozostaną bowiem tylko dwa roczniki wygaszanego gimnazjum i I klasa podstawówki, do której zapisano na razie tylko szóstkę dzieci. Z roku na rok dodawane będą kolejne roczniki, ale do pełnej szkoły 8-klasowej „Kusy” dojdzie za kilka lat.

- Cały potencjał tej szkoły będzie musiał czekać siedem lat, wielka szkoda - mówi Bernadeta Jóźwiak, dyrektor gimnazjum w Łobudzicach.

- W Bujnach pozostanie też zerówka, a wiadomo, że jak ktoś pośle dziecko do zerówki, to w tej samej szkole będzie wolał zostawić je też w kolejnych latach - mówi jedna z mam z Łobudzic. - Przecież po to jest ta reforma, żeby dzieci mogły chodzić do szkoły najbliżej domu, czemu więc nam się to uniemożliwia.

Rodzice z Łobudzic chcą, by ich dzieci, które kończą VI klasę i według starego systemu powinny iść do gimnazjum, mogły kontynuować naukę w podstawówce właśnie w szkole w Łobudzicach. Z 27 dzieci w klasie VI SP w Bujnach większość to te z Łobudzic. Ale gmina klasy dzielić nie chce, a na sesji radni nie zgodzili się na przeniesienie do Łobudzic całej klasy.

Przecież ta reforma jest po to, aby dzieci mogły chodzić do szkoły jak najbliżej domu

- Jakiej decyzji byśmy nie podjęli, każda będzie zła - mówi burmistrz Świerczyńska. - Wąskiej grupie osób udało się skonfliktować całą społeczność obu miejscowości - dodaje.

Rodzice z Łobudzic tłumaczą, że warunki w ich szkole dzieci będą miały lepsze. Rzeczywiście budynek jest większy, ma obszerniejsze klasy i nową, dużą salę gimnastyczną. - Ale nasza szkoła też jest doposażona i nie jest prawdą, jak się mówi, że dzieci na w-f przebierają się w toaletach. Są szatnie - podkreśla Małgorzatą Kubiak, dyrektor szkoły w Bujnach Szlacheckich.

Przerzucanie się argumentami pokazuje, że lokalne środowisko mocno jest podzielone.

- Atmosfera nie jest fajna, spotykamy się np. w kościele, ale między mieszkańcami obu wsi panuje duża nieufność - mówi Magdalena Biegańska, przewodnicząca rady rodziców szkoły w Bujnach Szlacheckich.

- Dziecko dopytuje kiedy będzie mogło pójść do szkoły w Łobudzicach, jak mam mu powiedzieć, że nie pójdzie, bo urzędnicy się nie godzą - rozkłada ręce jedna z mam. - Skoro nie ma problemu z utrzymaniem szkoły w Kociszewie, to nie wierzę, że problemem jest szkoła u nas. To jest sztuczny problem.

Wszystko rozbija się o pieniądze i etaty dla nauczycieli, których jest dużo, a uczniów coraz mniej. I to jest główny argument gminy. Bo jak wylicza Agnieszka Mysłowska, sekretarz gminy, przy jednej szkole w dwóch budynkach, jak proponowano pierwotnie, gmina do subwencji oświatowej idącej za uczniem dopłacałaby najmniej. Dwie ośmioklasowe szkoły za kilka lat mogą Zelów kosztować nawet milion zł więcej niż obecnie.

- To jest prosty rachunek, zamiast ośmiu klas, będziemy mieli szesnaście małych klas, których utrzymanie kosztuje tyle samo, ok. 100-120 tys. rocznie - tłumaczy Urszula Świerczyńska. - Wiem, że mam rację i zdania nie zmienię, nawet gdybym miała przez to przegrać wybory.

Odpowiedź rodziców jest oczywista. - Co jest ważniejsze, dzieci, czy pieniądze? - pytają na zebraniu przed szkołą. - Pierwszy raz słyszę, żeby duże klasy były lepsze od małych - mówi jedna z mam.

- Małe klasy owszem, ale nie 6-osobowe, bo to nie wpływa na rozwój społeczny dzieci, nie uczy ich pracy w grupie - podkreśla Agnieszka Mysłowska i dodaje, że arkusze na nowy rok szkolny zostały już złożone według drugiej propozycji gminy. Niewykluczone jednak, że konflikt jeszcze się nasili we wrześniu, gdy uczniowie pójdą do szkół.

od 7 lat
Wideo

Wyniki pierwszej tury wyborów we Francji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto