Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

ŁKS zagra na stadionie PGE GKS. Bełchatowianie boją się zamieszek

Grzegorz Maliszewski
Mecze Łódzkiego Klubu Sportowego na stadionie przy ulicy Sportowej będą mogli także obejrzeć kibice bełchatowskiego GKS, którzy mają karty kibica
Mecze Łódzkiego Klubu Sportowego na stadionie przy ulicy Sportowej będą mogli także obejrzeć kibice bełchatowskiego GKS, którzy mają karty kibica Dariusz Śmigielski
W ostatni weekend lipca Łódzki Klub Sportowy swój ligowy mecz w roli gospodarza ma rozegrać na stadionie PGE GKS. Do Bełchatowa wybiera się nawet 3 tysiące kibiców z Łodzi. Władze miasta i policja obawiają się zamieszek. W Bełchatowie i okolicznych miejscowościach swoje fancluby ma Widzew - druga łódzka drużyna...

Czy Bełchatów może stać się miejscem potyczek łódzkich pseudo-kibiców ŁKS i Widzewa? Tego obawiają się mieszkańcy, władze miasta oraz policja. Wszystko za sprawą planów rozegrania meczów ligowych jednej z łódzkich drużyn właśnie w Bełchatowie.

Dlaczego na stadionie w Bełchatowie?

Kłopoty z otrzymaniem licencji na rozgrywki w nowym sezonie, który rozpocznie się w ostatni weekend lipca, ma Łódzki Klub Sportowy. Komisja Licencyjna Polskiego Związku Piłki Nożnej nie chciała dopuścić stadionu ŁKS do rozgrywek ze względu na liczne uchybienia, dlatego łódzcy działacze zawarli umowę z władzami bełchatowskiego GKS.

Piłkarze z Łodzi będą grać na stadionie w Bełchatowie w roli gospodarza. Jak się okazuje do czasu, aż łódzki klub nie wyremontuje swojego stadionu. W efekcie nawet pierwszych pięć spotkań ŁKS może odbyć się w Bełchatowie, a do niewielkiego 60-tysięcznego miasta może zawitać nawet kilka tysięcy kibiców z Łodzi.
Mogą być kłopoty... Policja już postawiona na równe nogi
Nie byłoby może w tym nic niepokojącego, gdyby nie fakt, że w Bełchatowie, gdzie mieszkańcy kibicują głównie PGE GKS, jest też fanclub łódzkiego Widzewa.
- W mieście może jest kilkudziesięciu kibiców Widzewa, więcej jest ich w miejscowościach ościennych, jak Zelów, Łask czy Piotrków. Obawiam się jednak, że nie przegapią okazji i mogą szukać konfrontacji z szalikowcami ŁKS - mówi jeden z kibiców GKS-u.

Takiego, czarnego scenariusza obawia się policja, która już teraz postawiona została na równe nogi. W minionym tygodniu stadion przy ulicy Sportowej wizytowali zarówno przedstawiciele bełchatowskiej komendy, jak i komendy wojewódzkiej z Łodzi. Opinię w sprawie udziału publiczności w meczach ŁKS w Bełchatowie policja ma wydać w przyszłym tygodniu.
- Trzeba wziąć pod uwagę wiele aspektów, takich jak względy techniczne na stadionie, ale także wszystko, co jest poza nim i wpływa na bezpieczeństwo mieszkańców miasta - mówi Renata Kasprzyk-Papierniak, komendant policji w Bełchatowie. - Musimy przeanalizować również, jak te tłumy kibiców dojadą do Bełchatowa, jak zabezpieczyć trasy przejazdów i dojazdu na stadion.

Jak dodaje, policja bierze również pod uwagę, że mogłoby dojść do konfrontacji z kibicami Widzewa z Bełchatowa i okolicznych miejscowości. Komendant nie wyklucza ściągnięcia posiłków z Łodzi.
- Jeżeli będzie taka potrzeba, na pewno tego nie zaniechamy - mówi Renata Kasprzyk-Papierniak.

Ile razy przy ulicy Sportowej może gościć łódzka drużyna?

Michał Antczak, rzecznik PGE GKS Bełchatów, twierdzi, że może to być nawet pięć meczów. Wiadomo już, że cały stadion dla kibiców z Łodzi nie będzie dostępny. Na mecze wyłączone z użytkowania będą na pewno trybuna gości oraz trybuna północna. Dostępnych będzie nieco ponad 3,5 tys. miejsc. Jeżeli policja dopuści do meczów z udziałem publiczności, to łódzcy kibice bilety będą mogli kupić w Łodzi.
- Natomiast już przy samym wejściu w Bełchatowie każda osoba będzie identyfikowana na podstawie dowodu osobistego - mówi Michał Antczak.
Na mecze będą mogli wejść także kibice z Bełchatowa, posiadający karty kibica, przez bramkę trybuny zachodniej. Na rozegranych spotkaniach zarobi także GKS. W ramach podpisanej między klubami umowy za każdy mecz bełchatowski klub zainkasuje kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Dla kibica ŁKS

Na doping swoich kibiców liczą działacze łódzkiego klubu. Szczegóły organizacji spotkań w Bełchatowie kluby uzgadniają między sobą już od kilku tygodni. Na dzień dzisiejszy ŁKS liczy, że w Bełchatowie rozegra dwa pierwsze mecze w roli gospodarza. Kolejne chciałby już zagrać na swoim obiekcie w Łodzi, jednak to zależy od tego, czy na stadionie zostaną wykonane na czas wszelkie niezbędne prace.

Póki co, łódzcy kibice będą musieli pokonać niespełna godzinną drogę z Łodzi do Bełchatowa.
- Liczymy, że maksymalnie przyjechałoby 3 tys. kibiców - mówi Jarosław Paradowski, rzecznik prasowy Łódzkiego Klubu Sportowego.

I, jak dodaje, nie wyobraża sobie, aby kibiców mogło zabraknąć.
- Skoro mamy jedną karę (zamknięcie stadionu - przyp. red.), to druga kara, czyli gra bez kibiców, byłaby dla nas bardzo bolesna - mówi Jarosław Paradowski. - Nasi kibice zostali zidentyfikowani, w klubie funkcjonują karty kibica. Wszyscy fani ŁKS je mają, dlatego poradzimy sobie z organizacją ich przyjazdu do Bełchatowa. Na terenie obiektu działałaby także nasza doświadczona ochrona.

Władze boją się awantur...

Władze boją się awantur

Sceptycznie do meczów łódzkiej drużyny w Bełchatowie podchodzą władze miasta, które obawiają się awantur poza stadionem.
- Rozumiem w tym biznes GKS-u jako właściciela stadionu, ale po każdym meczu nie chciałbym remontować miasta. Na pewno nie jest to dobre rozwiązanie - mówi Marek Chrzanowski, prezydent Bełchatowa. - Jestem daleki od optymizmu. Nie chciałbym mieć tutaj dodatkowych pseudozawodów pomiędzy grupami kibiców. Źle to widzę. Dlaczego ŁKS nie może grać na Widzewie w Łodzi? Nie chciałbym nikogo urazić, ale nie stać nas na to, aby sprzątać po kibicach z Łodzi.

I jak dodaje, jeśli organizator meczu będzie występował o zgodę na przeprowadzenie imprezy, to będzie używać wszystkich niezbędnych sposobów, aby zadbać o bezpieczeństwo i porządek. Władze miasta na temat rozgrywania meczów ŁKS w Bełchatowie rozmawiały już także z policją.
- Wpływy klubu czy właściciela stadionu w stosunku do potencjalnych strat mogą być nieproporcjonalne. Bełchatów jest dużo mniejszy od Łodzi. Siły zapewniające bezpieczeństwo są na miarę miasta. Trudno, aby Bełchatów poradził sobie z napływem takiej liczby osób - mówi Marek Chrzanowski.
Jednak, jak dodaje, jeśli zostaną spełnione wszelkie wymogi i warunki dla organizacji imprezy masowej, to będzie zmuszony wydać zgodę na rozgrywanie meczów z udziałem publiczności.

Boją się i mieszkańcy

Obawy mają także sami mieszkańcy.
- Wiemy, czego się spodziewać po naszych kibicach, po tych z Łodzi raczej nie, dlatego jestem pełna obaw. Chociaż, oczywiście, chciałabym być pozytywnie zaskoczona - mówi pani Danuta, mieszkanka os. Okrzei, położonego w pobliżu stadionu.
Niektórzy obawiają się o odnowione centrum.
- Mamy odrestaurowany pl. Narutowicza, jak dojdzie do zamieszek, to nowa infrastruktura mocno ucierpi - mówi Tomek, licealista z Bełchatowa.

Niewielkim pocieszeniem dla bełchatowian może być fakt, że nie powinno dojść do rozrób pomiędzy kibicami GKS i ŁKS, którzy darzą się szacunkiem. - Nie mamy nic przeciwko wizycie kibiców ŁKS. Nasze relacje są poprawne - mówi Tomasz Koń, prezes Stowarzyszenia Sympatyków PGE GKS Bełchatów.
W trakcie jednej z wizyt w Łodzi, jak opowiada, podczas gdy trybuna gości była zamknięta, kibice ŁKS bełchatowianom udostępnili jeden ze swoich sektorów.
- Dlatego nie mamy nic przeciwko, aby obejrzeli mecze na naszym stadionie - mówi szef Stowarzyszenia.

Pytany, czy należy obawiać się zamieszek pomiędzy szalikowcami, zaprzecza.
- Nie sądzę, liczba sympatyków ŁKS będzie tak duża, że kibice Widzewa nie odważą się na zaczepki. Liczę, że kibice ŁKS uszanują nasz stadion i zachowają spokój - mówi Tomasz Koń.

Druga twarz kibiców ŁKS

Marzec 1996. Podczas meczu w Bełchatowie około tysiąca kibiców ŁKS przez całe spotkanie awanturowało się tocząc regularną bijatykę z policją. Spokojnym bełchatowskim kibicom, którzy na mecz przyszli z dziećmi, na lata utkwił widok roznegliżowanych do pasa kiboli w kominiarkach okładających policjantów pasami i wyrywających ogrodzenie.

Maj 2004. Na stadionie w Chorzowie doszło do bitwy kiboli Ruchu i ŁKS-u Łódź. W przerwie na murawę wtargnęło kilkuset zamaskowanych szalikowców. Bili się między sobą, zaatakowali policjantów. Wyrywali im tarcze, ściągali hełmy, a leżących katowali kijami. 55 policjantów odniosło obrażenia, zniszczono 12 radiowozów. Straty oszacowano na 70 tys. zł. Zarzuty przedstawiono 103 kibolom ŁKS-u i Ruchu.
Awantura na stadionie Ruchu była największą zadymą w historii śląskiego sportu. Do dziś poszukuje się niektórych sprawców tych starć.

Sierpień 2010. Głośnym ubiegłorocznym konfliktem chuliganów spod znaku ŁKS i Widzewa była sierpniowa zadyma na stadionie Zawiszy Bydgoszcz. Pseudokibice ŁKS-u i Zawiszy starli się z kibolami Widzewa. Bandyci zdemolowali stadion i część miasta. W interweniujących policjantów rzucali kostką brukową, krzesełkami i kamieniami. Policja użyła broni gładkolufowej i armatek wodnych. Rannych zostało czterech policjantów. Straty na zniszczonym bydgoskim stadionie oszacowano na ponad 100 tys. zł.

Styczeń 2011. W Poddębicach w gigantycznej ustawce starło się 300 pseudokibiców ŁKS-u i Widzewa. W wyniku dziesięciominutowej bijatyki zmarł 24-letni łodzianin, sympatyk łódzkiego Widzewa. Kilka osób trafiło do szpitala. Policja zatrzymała kilkudziesięciu uczestników bijatyki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto