Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

I po wyborach: Z wyniku zadowoleni nawet przegrani [PODSUMOWANIA, KOMENTARZE]

K. Wojna, M. Buchalska-Frysz
Archiwum
Wybory, wybory i po wyborach. Ilu jedna Ela straciła przyjaciół, a ilu zyskała druga, kim jest Palikot z Piotrkowa, dla kogo to były najtrudniejsze wybory i kto trochę żałuje, że startował nie do tej izby. Dziś już wiadomo, kto będzie głosem wyborców z Piotrkowa i Bełchatowa w Sejmie i Senacie.

Dziewięć poselskich mandatów - ponad dwieście tysięcy ważnych głosów, sześciu mężczyzn - trzy kobiety, sześciu doświadczonych parlamentarzystów - troje debiutantów na Wiejskiej. Cztery lata - jedna kadencja. Co przyniesie?

Niedzielne wybory w okręgu piotrkowskim na pewno przyniosły zwycięstwo Prawu i Sprawiedliwości. Ta partia, choć na tle wyborów sprzed 4 lat nieco głosów straciła, to jednak bezapelacyjnie wygrała utrzymując aż cztery mandaty. Poza PiS i Palikotem, stracili praktycznie wszyscy - Platforma Obywatelska mandat posła, Sojusz Lewicy Demokratycznej prawie cztery procent poparcia, a Polskie Stronnictwo Ludowe, mimo sukcesu w wyborach do samorządu, po prostu nic nie zyskało.
Antoniego Macierewicza zwycięstwo w okręgu piotrkowskim (prawie 6 tys. głosów w samym Piotrkowie) cieszy, szczególnie, że sam lider listy zgarnął najwięcej głosów w okręgu, bo aż ponad 41 tys. Popularność posła wyczuwalna była nawet w lokalach wyborczych - w tym, w którym on głosował, nie brakowało chętnych do wspólnych fotografii.

Ci, którzy w gmachu przy Wiejskiej nie zasiądą, tłumaczą i analizują.
- Cieszę się z takiego wyniku, szczególnie, że to bastion PiS - podkreśla Ludomir Pencina, kandydat na senatora z listy PO.
Do wygranej zabrakło mu kilkanaście tysięcy, a gro ze swoich 34 tys. głosów zebrał w Bełchatowie, które miało swojego kandydata do Senatu.
- Bełchatów postawił na jednego kandydata (Wiesław Dobkowski 51.797 głosów, PiS), w Piotrkowie głosy rozbiły się miedzy nas trzech: Bogdana Bujaka (SLD, 22.065 głosów) i Mariana Błaszczyńskiego (18.733 głosów) - mówi Pencina, z perspektywy czasu zastanawiając się, czy nie lepiej byłoby startować do Sejmu. - Mój wynik to z jednej strony zwycięstwo, bo dostałem aż tyle głosów i to w rejonie PIS, z drugiej też i porażka, bo nie wygrałem - zauważa.

Analizy wyborów, ale, jak zaznacza, na poziomie regionu, dopiero przed minister Elżbietą Radziszewską. Zajęta pracą w Warszawie w tych wyborach kampanie miała dwie - przed tą październikową, wcześniej walczyła o pierwsze miejsce na liście PO. I gdyby nie to miejsce, nie wiadomo, jaki scenariusz wyborcy napisaliby dla pani poseł.

W niedzielny wieczór, chwilę po ogłoszeniu wyników sondaży w piotrkowskim sztabie SLD nikomu nie było do śmiechu - pierwsze mówiły o poparciu na poziomie 7,7 procent.
- Mamy informacje, że wg. innego sondażu mamy 12 procent - ratował sytuację poseł Artur Ostrowski, którego mandat, w tamtej chwili wisiał na włosku. - Te wyniki będą dla nas oceną minionej kadencji, naszej pracy - mówił wtedy.
I choć jego współpracownicy żartobliwie pytali o kanały telewizyjne z… innymi sondażami, to dla całej lewicy w Piotrkowie to była wyjątkowo ciężka noc.
- Już niejedne wybory przeszedłem, ale te były chyba najtrudniejsze, chyba się starzeję - mówi dziś, zupełnie innym, bo lekkim tonem, Artur Ostrowski, nadal poseł. Mandat utrzymał, mimo minus czterech procent poparcia. Ba, jak podkreśla, wynik SLD w Piotrkowie jest najlepszy w województwie.

Największym wygranym tych wyborów w okręgu piotrkowskim wydaje się jednak nikomu nieznany Marek Domaracki. Piotrkowski Palikot, bo tak o sobie mówią posłowie z listy Janusza Palikota, już ochłonął po pierwszej radości z mandatu.
- Można powiedzieć, że postawiłem na dobrego konia - żartuje, ale od razu zaznacza, że całkiem anonimowy nie jest - przez lata pracował na nazwisko: najpierw w NBP, potem w Urzędzie Skarbowym, ostatnio jako ławnik. - Wiadomo, że ludzie głosowali na listę, ale nie tylko...
Dla kolegów posłów Domaracki to jednak człowiek niewiadoma. Samemu Domarackiemu radość wygranej... czytaj dalej na następnej stronie na razie przysłoniła proza życia i choroby w rodzinie, ale pierwsze oznaki posłowania już poznał - rozdzwoniły się telefony od znajomych, którzy o koledze pośle przypomnieli sobie po latach milczenia...

W Bełchatowie po wyborach pozostał niedosyt, bo do Sejmu nie dostał się żaden z kandydatów z miasta i powiatu. Rozczarowania wynikami nie kryje Jarosław Brózda z PiS, radny powiatowy, były starosta bełchatowski. Zaznacza jednak, że ponad 5 tysięcy głosów w okręgu (czyli trzy razy tyle, ile zdobył w wyborach parlamentarnych w 2005 r.) i najlepszy wynik w powiecie naprawdę cieszą i mobilizują.
- Szkoda, bo myślę, że tak naprawdę drugi kandydat z Bełchatowa trochę przyczynił się do tego, że te głosy się rozbiły - podsumowuje Jarosław Brózda. - A byliśmy tak naprawdę blisko zdobycia mandatu.

O głosy wyborców z jego ugrupowania walczył także Dariusz Kubiak, miejski radny, kandydat na prezydenta miasta w ostatnich wyborach. Teraz zdobył w okręgu 2.088 głosów.
- Na te fundusze, które włożyłem w kampanię, to naprawdę znakomity wynik - uważa. - Nie była to kampania nastawiona na wejście do parlamentu, startowałem z 13. miejsca - tłumaczy. I dodaje, że początkowo miał mieć numer 14, co wcale go nie cieszyło, bo niczym się ta pozycja nie wyróżniała. Nie to co 13.
- Przecież takie miasto jak Bełchatów nie mogło wystawić jednego kandydata - broni sytuacji senator Wiesław Dobkowski.
I równocześnie próbuje obalić plotki o wewnętrznych tarciach i przepychankach w swoim ugrupowaniu. - Okoliczne miasta wystawiły po dwóch, trzech kandydatów - dodaje. - Nie mogliśmy postąpić inaczej.

Brózda chwali jednak posunięcie PO, która postawiła na jednego bełchatowskiego kandydata. Elżbieta Kudaj, radna powiatowa, dyrektor Publicznego Gimnazjum nr 3, która w polityce funkcjonuje od niedawna, osiągnęła całkiem dobry wynik, zbierając blisko 4 tys. 300 głosów w okręgu. W samym Bełchatowie, z liczbą blisko 3 tys. głosów, wyprzedziła wszystkich rywali z większym doświadczeniem i stażem politycznym.
- Jestem przeszczęśliwa, takiego wyniku się nie spodziewałam - mówi. - W Bełchatowie pokonałam nawet Elżbietę Radziszewską!
Choć zaznacza, że zdawała sobie sprawę, że przy takich funduszach i starcie z szóstego miejsca, szans wielkich na posłowanie nie miała.
- Zresztą od samego początku mówiłam, że mnie raczej interesuje lokalność, działalność w radzie miasta czy powiatu. Muszę jednak przyznać, że coraz bardziej wciągam się w politykę - dodaje.

Wszyscy bełchatowscy kandydaci zgodnie deklarują, że z wyników są zadowoleni. Nawet Sławomir Komidzierski (SLD), radny miejski, wcześniej kandydat do Parlamentu Europejskiego, który widoczny był niemal wszędzie, nie rozpacza nad swoim wynikiem, choć ulokował się dopiero na czwartej pozycji w mieście spośród bełchatowskich kandydatów.
- Ja wiem, czy to słaby wynik? Niestety, wybory do parlamentu charakteryzują się tym, że to lista zdobywa mandat - przypomina. - W Bełchatowie i powiecie około 50 proc. głosów na listę oddano właśnie na mnie.

W kategorii porażki, biorąc pod uwagę liczbę głosów, podsumować można wynik Bolesława Herudzińskego, który w przeszłości był już posłem, był też członkiem rady nadzorczej kopalni i miejskim radnym. W wyborach do Sejmu otwierał listę Polskiej partii Pracy - Sierpień 80. W okręgu zebrał 455 głosów, w Bełchatowie 134.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto