Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia Zygmunta Przedpełskiego z Łękawy. Dziedzica, który skandalom się nie kłaniał

Ewa Drzazga
Dwór w gościnnej za piotrków.naszemiastopl/arch. A Graczykowskiego
Dwór w gościnnej za piotrków.naszemiastopl/arch. A Graczykowskiego
Patriota, człowiek wielkiego serca, ale jednocześnie hulaka i skandalista jakich mało. Gdy w 1920 roku fundował „Szwadron Łękawski”, który walczył na wojnie polsko-bolszewickiej, opiewano jego patriotyzm, serce i szeroki gest. Gdy w latach 30. jego żona wolała wyprowadzić się do rodziców, niż dalej obserwować jego wyczyny, jedni ze zrozumieniem kiwali głowami, inni załamywali ręce nad upadkiem obyczajów. A gdy w końcu doszło do porwania dzieci, historię kwitowano nie inaczej jak „skandal”.

Zygmunt Przedpełski, w latach 1920-1938 właściciel dóbr Łękawa i Zawadów daleki był od tego, by wieść banalny żywot wiejskiego dziedzica.

Urodził się w 1886 roku, najprawdopodobniej w majątku Kocina (dzisiejszy powiat łaski), który dzierżawił jego ojciec. Zygmunt miał dwóch braci i dwie siostry. Rodzina Przedpełskich przeprowadziła się do Łękawy dosyć późno, bo dopiero w 1913 roku, gdy ojciec Zygmunta, Maciej Przedpełski, kupił majątek Łękawa.

Skąd miał na to pieniądze?

Rzetelnej wiedzy w tej kwestii brakuje, ale wydaje się, że Maciej Przedpełski albo dobrze się ożenił, albo musiał mieć smykałkę do interesów, skoro na dzierżawie dorobił się funduszy, za które z czasem kupił Łękawę, a należały do niego także dobra Janków w powiecie Kaliskim. Wcześniej gruntownie wykształcił synów, co też musiało kosztować. Zygmunt Przedpełski ukończył studia rolnicze. Widocznie to właśnie w nim ojciec widział swojego następcę.

Gdy w 1913 roku Maciej Przedpełski kupił Łękawę, majątek musiał być w niezłym stanie. Oprócz pałacu były jeszcze zabudowania folwarku no i ziemia w Zawadowie. Chlubą majątku była duża gorzelnia i stawy hodowlane. Sęk w tym, że Przedpełskim szczęście nie sprzyjało.

W 1914 roku w okolicach Łękawy przechodził front. Majątek został splądrowany, a straty szły w dziesiątki tysięcy rubli. Przedpełski senior nie miał gotówki, żeby wyrównać straty, a sam majątek był mocno zadłużony w Towarzystwie Kredytowym Ziemskim. Od 1918 roku ciągną się obwieszczenia o licytacjach i sprzedażach przymusowych na wysokie kwoty.

Czy to one „wpędziły do grobu” starego dziedzica? Maciej Przedpełski zmarł w 1920 roku i wtedy do gry na dobre wkroczył Zygmunt Przedpełski. Miał już 34 lata i wydaje się, że ojciec już wcześniej przynajmniej częściowo dopuścił go do zarządzania majątkiem.
Zygm

unt musiał sobie wyrobić już nawet pewną pozycję w lokalnej społeczności, bo np. gdy w 1918 roku szacowano straty wojenne, właśnie młody Przedpełski był przewodniczącym Komisji Szacunkowej Rolnej dla gminy Łękawa.

Można nawet pokusić się o założenie, że w ostatnich latach życia Macieja Przedpełskiego w ogóle w Łękawie już nie było, a na miejscu rządził syn. Gdy w lutym 1919 roku rozsyłano obwieszczenia o licytacji majątku, zawiadomienie trzeba było doręczyć m.in. Marii z Polskich Przedpełskiej, żonie Macieja, a matce Zygmunta.

I nie mieszkała ona w Łękawie, a w Jankowie (drugi majątek należący do rodziny, informacje dotyczące licytacji podaję za rozprawą doktorską Marcina Szymańskiego pt. Osadnictwo Kotliny Szczercowskiej w okresie nowożytnym w świetle badań archeologicznych i źródeł pisanych”).

Być może starsi państwo wyprowadzili się z Łękawy, faktycznie przekazując zarząd nad majątkiem młodszemu synowi? A to z kolei może oznaczać, że pogłębiające się tarapaty finansowe były po części dziełem samego Zygmunta, który w okolicy słynął z tego, że jak mało kto potrafił używać życia.

Dziedzic - hulaka funduje szwadron

Późną wiosną i latem w 1920 roku wojenna gorączka ogarnęła kraj. W lipcu lokalne gazety pełne były apeli o pomoc finansową i o to, by zaciągać się ochotniczo do wojska.

Zygmunt Przedpełski słowo „umiarkowanie” dawno wykreślił ze swojego słownika, więc na polu wojennego entuzjazmu też poszedł krok dalej niż inni. Nie tylko sam zgłosił się na ochotnika, ale na dodatek powołał komitet, który ufundował i wysłał na wojnę polsko - bolszewicką „Szwadron Łękawski”. Ile mogło to kosztować i jaką sumę dziedzic Łękawy musiał wyłożyć, nie wiadomo.

Na pewno wysłał z Łękawy konie dla kawalerii, zorganizował też u siebie akcję werbunkową. W Łęka-wie ochotnicy stacjonowali, tu byli też szkoleni - wszystko na koszt Przedpełskiego. Nic dziwnego, że okrzyknięto go patriotą i człowiekiem wielkiego serca. Szwadron wsławił się w walkach pod Zasławiem, a sam dziedzic wrócił do Łękawy w glorii i chwale.

Koniec wojny i patriotyczne zasługi nie oznaczały końca innych kłopotów. Choć przyznać trzeba, że w pierwszej połowie lat 20. sytuacja finansowa Łęka-wy jakby lekko się poprawiła. Gorzelnia przeżywała okres prosperity, ucichły też doniesienia o licytacjach.

Około 1923 roku Zygmunt wykupił od braci tę część dóbr, która należała im się po ojcu (pałac w Łękawie jego starszy brat Józef jeszcze w 1921 roku przekazał harcerzom). Cały majątek miał wtedy ponad 613 mórg ziemi ornej i ponad 430 mórg lasu.

Skąd Zygmunt Przedpełski wziął na to wszystko pieniądze? Możliwe, że szwadron zmiękczył serca wierzycieli, którzy trochę Przedpełskiemu opuścili. Ale istnieje też inna możliwość - Zygmunt Przedpełski ożenił się. Możliwe, że żona wniosła majątek, który pomógł podreperować finanse Łękawy. Jego wybranką była Helena Sokołowska, córka właściciela dworu w Gościnnej (dziś gmina Gorzkowice).

Dwór w Dobiecinie w okresie międzywojennym fot za www.ostoya.org

Tak wyglądała kiedyś gmina Bełchatów. Łękawa, Kurnos, Słok, ...

Rodzina teścia była dobrze sytuowana, a ich pozycja towarzyska w piotrkowskim „towarzystwie” - ugruntowana. Możliwe więc, że sam Wiktor Sokołowski, teść Zygmunta, interweniował tu i ówdzie, by zażegnać kłopoty zięcia. Pomogło na kilka lat. Około 1927 roku znów zaczynają pojawiać się informacje o licytacjach, zajęciach nieruchomości, etc. Wokół Przedpełskiego gęstniała atmosfera

Pikantny skandal

Jeśli w małżeństwie Przedpełskiego kiedykolwiek panowała sielanka, to trwała krótko. Małżeństwo nie utemperowało dziedzica. Niektóre jego wyczyny trafiały nawet na łamy prasy. Opowieści o jego raczej swobodnych obyczajach przetrwały też w relacjach starszych mieszkańców. Ale prawdziwa bomba wybuchła na początku lat 30., gdy Helena Przedpełska po prostu zostawiła męża i wyprowadziła się do rodziców do Gościnnej.

Separacja nie przebiegała za obopólną zgodą, a małżonkowie zaczęli walczyć o dzieci: Jędrusia urodzonego w 1926 roku oraz Zosię urodzoną w 1928 r. Najwidoczniej Przedpełski nie pozwolił żonie zabrać maluchów z Łękawy, bo jeszcze w 1933 roku mieszkały z ojcem. Ale matka ani myślała zostawiać je pod jego opieką. Wystąpiła do sądu o przyznanie jej praw na dziećmi.

I wygląda na to, że Helena Przedpełska walcząc o dzieci wyciągnęła wszystkie domowe brudy, m.in. „erotyczne wybryki pokojówek i służby folwarcznej” oraz świadków, których prawdomówność Przedpełski potem kwestionował. Chociaż pełnej relacji z tego procesu nie udało nam się znaleźć, to przecież w lokalnej prasie pojawiały się wzmianki o skandalu.

W listopadzie 1933 roku dzieci udało się z Łękawy zabrać. Ponieważ matka Heleny Przedpełskiej przyjechała po nie w asyście posterunkowego, można zakładać, że Zygmuntowi Przedpełskiemu sąd opiekę nad Zosią i Jędrusiem odebrał albo przynajmniej ograniczył. On sam twierdził później, że dzieci nie chciały wyjeżdżać, a mała Zosia przypłaciła to zdrowiem. Były płacze, krzyki, wyrywanie się z rąk babci. Co ciekawe, gdy dzieci zabierano, ojca w domu w ogóle nie było.

Dzieci wyjechały, ale ich ojciec nie zamierzał odpuszczać. O opiekę nad nimi walczył w prokuraturze i w sądzie. Sprawa była coraz bardziej skandalizująca, wreszcie Przedpełski zdecydował się zwrócić do jednej z lokalnych gazet, by opisała całą historię mniej więcej w tym samym czasie, w którym sprawa miała znów trafić na salę sądową (gazeta miała nawet z tej okazji zwiększyć nakład).

Oczywiście założenie dziedzica z Łękawy było takie, by całą historię przedstawić z jego punktu widzenia. Miedzy zapowiedzią tekstu, a jego publikacją coś się jednak musiało wydarzyć (interwencja władz?), bo mimo szumnych zapowiedzi, artykuł był chyba daleki od tego, czego się Przedpełski spodziewał. Zamiast anonsowanych soczystych szczegółów i pikantnej historii małżonki, która porwała zacnemu mężowi dwoje nieszczęsnych dzieci, ukazała się „letnia” relacja z apelem o wzgląd na uczucia ojcowskie.

Czy sąd uczucia Zygmunta Przedpełskiego uwzględnił? O powrocie dzieci Zygmunta do Łękawy nic nie wiadomo. Nieszczęsna Helena Przedpełska (z domu Sokołowska) zmarła 28 kwietnia 1936 roku. Dziećmi najpewniej zajęli się dziadkowie, a sam Zygmunt Przedpełski musiał się skupić na ratowaniu finansów majątku, bo z tymi było coraz gorzej i w 1937 roku znów mnożą się ogłoszenia o licytacjach.

Wszystko to przełożyło się na stan zdrowia Przedpełskiego. Zmarł niespodziewanie 11 lutego 1938 roku - na podwórku bełchatowskiej kamienicy przy ul. Kościuszki 6. Zatrzymał się tam w drodze do Piotrkowa, gdy nagle dostał ataku apopleksji. Wezwano szybko lekarza, ale ten nie mógł już pomóc.

Śmierć Przedpełskiego oznaczała koniec majątku Łękawa. Ostatecznie zlicytowano go w lipcu 1939 roku. Z wolnej ręki nabył go p. Bielewicz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto