Ponad 7 tysięcy złotych odprawy i blisko dwa tysiące ekwiwalentu za urlop wypoczynkowy. Dla przeciętnego pracownika to kwota nie do pogardzenia, a takie pieniądze przed sądem wygrał jeden z byłych pracowników bełchatowskiej firmy Energoinż, która upadłość ogłosiła wiosną 2012 roku. Blisko 80 osób z dnia na dzień straciło pracę. Wiele z nich pracowało w tej firmie od początku swojej drogi zawodowej, nawet po kilkadziesiąt lat.
Część zaległych wynagrodzeń wypłacono z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Jednak nie wszystkie należności wobec załogi zostały uregulowane. Dlatego wielu z pracowników poszło do sądu walczyć o należne im pieniądze. I jak się okazuje, wielu z nich wygrało. Pozwów ze strony pracowników, którzy domagali się zaległych pieniędzy, do sądu trafiło aż... 28.
- Czternaście spraw zostało już zakończonych. Choć trzeba przyznać, że z różnym wynikiem, bo nie zawsze był on korzystny dla pozywających - mówi Agnieszka Leżańska, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim.
Pozostałe sprawy są wciąż w toku i pracownicy muszą jeszcze uzbroić się w cierpliwość, czekając na orzeczenie wymiaru sprawiedliwości.
Rzeczniczka sądu przyznaje jednak, że na wokandę coraz częściej trafiają tego typu sprawy.
- Wiąże się to z dużym wzrostem świadomości wśród pracowników, którzy mają łatwy dostęp do aktów prawnych. Wystarczy wpisać odpowiednie hasło w Google i wyskoczy cała lista podpowiedzi i podobnych spraw - mówi Agnieszka Leżańska.
W sądzie o należne pieniądze, ale także o swoją przyszłość, zamierzają walczyć sprzątaczki z bełchatowskiego szpitala, które bez pracy są od połowy kwietnia. Firma Naprzód, w której były zatrudnione, zerwała kontrakt z placówką i zdecydowała, że sprzątaczki powinny być przekazane do nowej firmy sprzątającej szpital, powołując się na jeden z przepisów kodeksu pracy. Dozor-bud, zajmujący się obecnie sprzątaniem szpitala, na to jednak się nie zgodził. W rezultacie do dziś kobiety nie wiedzą, kto jest ich pracodawcą. Codziennie przychodzą jednak do szpitala podpisując gotowość do pracy.
Z pomocą prawników bełchatowskiego magistratu kobiety złożyły do sądu pozew przeciwko Naprzodowi o wypłatę pieniędzy za kwiecień.
- Pensje za ten miesiąc miałyśmy wypłacone tylko do 20 kwietnia, bo po tym czasie firma zeszła z obiektu, my jednak cały czas przychodziłyśmy do szpitala, zgłaszając gotowość do pracy - mówi Bożena Dawidziak, jedna z pracownic. - Jeżeli sąd przyzna nam rację, to jednocześnie wskaże, kto jest faktycznie naszym pracodawcą.
Sprzątaczki nie wykluczają, że o pieniądze za kolejne miesiące też będą walczyły w sądzie. Zapowiadają także kolejne protesty. Już w najbliższy poniedziałek manifestację zorganizują w Łodzi, m.in. pod Urzędem Marszałkowskim, który jest właścicielem szpitala, a także pod siedzibami firm Naprzód i Dozorbud.
- Chcemy, aby o naszym dramacie usłyszało więcej osób, może wówczas ktoś zainteresuje się tym problemem - mówi Bożena Dawidziak.
Okazuje się, że w przypadku pracowników walczących z pracodawcą o zaległe wynagrodzenia, wyrok sądu nie zawsze oznacza w praktyce pieniądze na koncie. Czterech bełchatowian, którzy pracowali przy budowie Ekspozycji PGE Giganty Mocy, nie otrzymało należnych pieniędzy od jednego z podwykonawców inwestycji. Sąd przyznał im rację i nakazał ściągnięcie pieniędzy od firmy z Wrocławia przez komornika. W przypadku niektórych pracowników gra toczy się nawet o ponad 8 tysięcy złotych.
- Do tej pory z tych pieniędzy nie zobaczyłem ani złotówki - mówi Ryszard Kula z Beł-chatowa. - I szczerze powiedziawszy, mam coraz mniejszą nadzieję, że te pieniądze uda się odzyskać.
Pensja minimalna 2024
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?