Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Eksperci badają, co było przyczyną wypadku awionetki na górze Kamieńsk

Grzegorz Maliszewski
Grzegorz Maliszewski
Na lesistym zboczu góry Kamieńsk rozbiła się awionetka. Zginął doświadczony pilot i jego pasażer. Co było przyczyną tragedii? Awaria maszyny czy błąd człowieka?

To miał być lot jak wiele innych. Nikt by nie pomyślał, że ostatni. Pan Wiesław, 64-letni mieszkaniec Łodzi, był doświadczonym pilotem, który latał najpierw w wojsku, a później w agrolotnictwie. Przez ostatnie lata oddawał się swojej lotniczej pasji już tylko rekreacyjnie.

W niedzielny wieczór pogoda do latania wydawała się idealna. Bezchmurne niebo. Było prawie bezwietrznie. W momencie startu samolotu wiatr wiał z prędkością około dwóch metrów na sekundę. Doświadczony instruktor i pilot zabrał ze sobą 36-letniego początkującego pilota Adama P., mieszkańca powiatu pabianickiego.
- Dość często tutaj zaglądali, jak tylko była pogoda. Dbali o ten samolot, trzymali go w hangarze - mówi jeden z ochroniarzy firmy w pobliżu lotniska.

Minęła godz. 19, kiedy pan Wiesław wraz z pasażerem rozpoczęli kołowanie na pasie startowym, rzadko już używanego przez samoloty, lotniska na górze Kamieńsk. Awionetka typu Mistral nabrała prędkości i wzbiła się w powietrze. Po kilkudziesięciu sekundach maszyna osiągnęła wysokość niespełna stu metrów i przy manewrze skrętu w prawo nagle wpadła w korkociąg.

Pilot i pasażer nie mieli szans na ratunek. Ziemia był zbyt blisko. Awionetka rozbiła się na lesistym zboczu góry Kamieńsk, w pobliżu jednej z dróg przeciwpożarowych. Zaledwie kilkaset metrów od pasa startowego. Obydwaj mężczyźni zginęli na miejscu.
O niebywałym szczęściu może mówić kolega dwójki pilotów, który wraz z nimi przyjechał na lotnisko na górze Kamieńsk.

- Prawdopodobnie między dwoma młodszymi mężczyznami doszło do losowania, który z nich poleci jako pierwszy. Wygrał 36-latek, drugi pozostał na lotnisku - mówi Aneta Komorowska, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Radomsku.

Dzień po tragicznym w skutkach locie, na miejscu tragedii pojawili się pracownicy Państwowej Komisji Badań Wypadków Lotniczych oraz prokurator, którzy będą wyjaśniać przyczyny tragedii. Dokonano oględzin, zrobiono zdjęcia. Specjaliści na temat przyczyn wypadku nie chcą się, póki co, wypowiadać.
- W tej chwili nie można mówić jednoznacznie o przyczynach katastrofy. Więcej będzie można powiedzieć dopiero po analizie zgromadzonych materiałów. Wrak samolotu zostanie zabezpieczony jako dowód i przewieziony na lotnisko, z którego startował - mówi Aneta Komorowska z KPP w Radomsku.

Świadkiem tragicznego lotu był Jerzy Orłowski, doświadczony pilot, który na co dzień mieszka w pobliżu lotniska. Tuż przed startem rozmawiał z lotnikami. Jak mówi, dobrze znał instruktora, który zginął w wypadku.
- Dość często spotykaliśmy się na lotnisku. Zaglądali tutaj ze względów rekreacyjnych, samolot chowali w pobliskim hangarze - mówi Jerzy Orłowski.
Jak mówi Orłowski, lotnisko na kamieńskiej górze nie jest nadzorowane, ale cały czas funkcjonuje w rejestrze lotniczym.
- Należy traktować je jako teren przygodny, tak jak kawałek łąki. Nie jest nadzorowane i każdy pilot o tym wie. Dlatego lądowania każdy podejmuje się tutaj na własne ryzyko - dodaje.

Doświadczony pilot widział na własne oczy, jak awionetka wzbijała się w powietrze, aby po chwili spaść.
- Samolot wpadł w korkociąg. Istnieje podejrzenie, że silnik przerwał pracę, być może dlatego pilot zmniejszył prędkość i wpadł w korkociąg. Nie mieli szans na ratunek - mówi Jerzy Orłowski. - W przeszłości z tego lotniska wykonywano tysiące podobnych lotów, jednak takiej tragedii tutaj jeszcze nie było. Czy jestem w szoku? Raczej nie. Przez ostatnie dziesięciolecia pochowałem wielu moich kolegów pilotów.

Wstrząśnięci tragedią są mieszkańcy niewielkiego Czyżowa, który leży u podnóża kamieńskiej góry.
- To straszne, nie widziałam tego wypadku, ale słyszałam pod wieczór syreny straży pożarnej i jadących na miejsce wypadku karetek - mówi Aniela Bujacz z Czyżowa.

- Kiedyś tutaj więcej samolotów latało, także takich, które rozsypywały nawóz. Teraz loty są bardzo rzadko - dodaje.
Inni mieszkańcy o wypadku dowiedzieli się z telewizji.

- Musieli się rozbić o zbocze góry. Nawet nie wiedziałem, że to lotnisko jeszcze działa - mówi pan Henryk.
Co tak naprawdę stało się feralnego, niedzielnego wieczoru? Dlaczego samolot spadł? Odpowiedź na to pytanie poznamy za miesiąc, kiedy swój raport w tej sprawie przedstawi Państwowa Komisja Badań Wypadków Lotniczych.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto