Dyrektorzy Bełchatowskich szkół obawiają się kiboli w swoich szkołach

Po wydarzeniach ostatnich tygodni blady strach padł na dyrektorów szkół ponadgimnazjalnych. Jednego dnia kilkunastu kibiców Widzewa w kominiarkach próbowało wtargnąć do szkoły szukając fana GKS-u. Kilka dni później pobito jednego z uczniów. Następnego dnia do liceum próbowało wejść kilku kibiców. Efekt był taki, że został poszarpany i poturbowany jeden z nauczycieli.

Według relacji kibiców to odwet fanów Widzewa zabójkę w centrum miasta przed meczem z Ruchem Chorzów (klub zaprzyjaźniony z Widzewem), kiedy to dotkliwie został pobity kibic Ruchu. Prawdziwy "pokaz" pseudo-kibicie GKS-u dali też w Radomsku. Sprowokowani przez fanów piotrkowskiej Concordii sympatyzujących z Widzewem weszli na murawę stadionu, rzucali racami i kamieniami w policję. Jedenastu zatrzymała policja.

- Problem pseudokibiców w mieście istnieje i trzeba na niego zareagować, zanim dojdzie do tragedii - grzmieli miejscy radni podczas ostatniej miejskiej sesji.

Doszło do spotkania dyrektorów szkół, władz miasta, policji i straży miejskiej, a także przedstawicieli GKS-u. Wiadomo już, że powstanie grupa robocza w skład, której wejdą dyrektorzy szkół, prezydent, starosta i radni. Razem mają się zająć problemem kibiców w szkołach.

Dyrekcja II LO im. Jana Kochanowskiego w Bełchatowie zastanawia się również na wprowadzeniem do szkoły ochrony, chce też więcej kamer.

Nawet dla średnio zorientowanych kibiców nie jest tajemnicą, że bełchatowskie osiedla podzielone są na strefy wpływów fanów obu drużyn. Wjeżdżając na os. Dolnośląskie, na budynku można przeczytać wymowny napis: "Strefa Widzewa. Witajcie i uważajcie". Z kolei (typowo górnicze) osiedle Binków i os. Przytorze czy Grocholice należą do fanów GKS. Podział kibiców widać też w szkołach, szczególnie tych przy ul. Czaplinieckiej. Popularny ekonomik to enklawa fanów Wiedzewa. Z kolei w energetyku i liceum ogólnokształcącym im. J. Kochanowskiego rządzą sympatycy GKS-u.

- Takie bójki nie są niczym nowym. Jedna lub druga strona organizuje "ekipę" i idzie w odwiedziny do którejś ze szkół. Łatwiej spotykać się w terenie niż na stadionie, bo tam to tylko zakaz stadionowy można złapać - opowiada kibic GKS-u. - Konflikt z Widzewem, był, jest i będzie. Dla prawdziwego kibica GKS-u nie ma nic bardziej prestiżowego niż wygrana w meczu z Widzewem.

Aby zrozumieć jednak przyczynę konfliktu kibiców w mieście, trzeba przenieść się wstecz aż o 30 lat. Przekornie można powiedzieć, że wszystkiemu winny jest... Boniek i drużyna Widzewa z początku lat 80. To wtedy bełchatowianie tłumnie jeździli na mecze z Juventusem czy Manchesterem. GKS był w "powijakach", a górnicy czy energetycy byli spragnieni dobrej piłki. Kolejne pokolenia tych, którzy posmakowali meczów Widzewa, tej drużynie kibicują do dziś.

- Kibicowanie takiej drużynie jak GKS to dla prawdziwego fana piłki nożnej wstyd. Widzew to tradycja, historia i tysiące kibiców, a co GKS osiągnął? - mówi sympatyk Widzewa.

Okazuje się, że GKS doczekał się też swoich ultrasów - czyli kiboli specjalizujących się w zadymach, którzy tworzą tzw. bojówki. Chodzą na siłownię, aby być gotowym na starcia z pseudokibicami innych drużyn. - Jest kilka takich grup, jedna z nich to m.in. "Valiant Boys"- zdradza jeden z kibiców.

Doskonałym podsumowaniem relacji między kibicami jest filmik na popularnym serwisie youtube, jaki fani GKS-u umieścili jako akcję 30-lecia klubu. Na filmie piłkarz GKS-u "wycina" na boisku kibica Widzewa, który biegnie ze skradzioną flagą GKS-u...