To był szybka i spontaniczna decyzja. Impuls chwili. Tak o swojej decyzji wzięcia udziału w programie "Metamorfozy" prowadzonym przez światowej sławy stylistę Gok Wana, opowiada Jolanta Krasińska. Dziś przyznaje, że po udziale w programie jest już trochę inną osobą. Zmieniła się nie tylko zewnętrznie, ale i wewnętrznie. Jest bardziej pewna siebie, mniej się przejmuje opiniami innych ludzi i jak mówi, osoby "dużego formatu" też mogą fajnie wyglądać.
- Mogę sobie założyć mini spódniczkę, co z tego, że mam pulchne nóżki, przecież to są moje nóżki - śmieje się pani Jola.
Na co dzień mieszka w niewielkim Podkluczu koło Szczercowa, a pracuje w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Bełchatowie. Jak mówi, wzięła udział w "Metamorfozach", bo chciała poczuć się "jak królowa". Poza tym cały czas ogląda programy Gok Wana w telewizji.
- Widziałam, jak on potrafi zmieniać ludzi. Bardzo podobało mi się to, jakim on jest człowiekiem. Nie bez znaczenia też był fakt, że kiedyś był on osobą otyłą, więc rozumie ludzi o "dużym formacie". Bardziej, niż jakaś chuda "patyczara", która nie miała nigdy takiego problemu, że idzie do sklepu i nie ma się w co ubrać, bo brakuje rozmiarów - mówi Jolanta Krasińska.
Udział w ścisłym finale programu razem z dwiema innymi kobietami wybranymi spośród 700 osób z całej Polski, był dla niej ogromnym zaskoczeniem. Wcześniej musiała się stawić na dwóch castingach, podczas których opowiadała o sobie i argumentowała, dlaczego chce wziąć udział w tym programie. Miała też sesję zdjęciową.
Kiedy dowiedziała się, że ubierze ją Gok Wan, niemalże skała z radości. Jednak im było bliżej programu, który miał odbyć się w Porcie Łódź, tym nerwy były coraz większe. Na początku pracowała z nią asystentka słynnego stylisty. Przygotowała w sumie kilkanaście kreacji. Kiedy jednak zjawił się Gok, wszystko pozmieniał.
- Przyszedł i wyciągnął ciucha, który sam kupił w jednym ze sklepów w galerii. I wyszło rewelacyjnie. Przefarbował mi też mi włosy na jasny kolor, czego zawsze się bałam - śmieje się pani Jola.
Kiedy zobaczyła się w lustrze przed samym wyjściem na wybieg, to oniemiała.
- Na początku nie mogłam się poznać. Całkowicie zmieniony makijaż, inny kolor włosów. To był szok - wspomina.
Kiedy wyszła na wybieg w blasku fleszy i przy oklaskach licznie zebranej publiczności w Porcie Łódź na chwilę zapomniała o "Bożym świecie". Czuła się wspaniale. Cały czas wspierali ją i byli przy niej mąż i trójka dzieci.
Jak pani Jola, zapamięta spotkanie ze światowej sławy stylistą?
- Niesamowicie pozytywnie zakręcony człowiek, wiecznie uśmiechnięty i życzliwy. Cały czas pytał, czy wszystko w porządku i jak się czuję - wspomina pani Jola.
Dziś, po udziale w programie, mówi, że lepiej się "ze sobą". Odezwało się także do niej wielu starych znajomych, kiedy zobaczyli ją w telewizji.
Pani Jolanta jednak cały czas realnie stąpa po ziemi.
- Realnie to ja mieszkam na wiosce, nie jestem światową kobietą - śmieje się bohaterka Metamorfoz.
Roxie Węgiel o najdroższych ciuchach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?