Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy komiks to tylko niedopowiedzenie czy już manipulacja?

Ewa Drzazga
Na rysunku w komiksie "Bokser" wiwatujące tłumy witają wchodzących do miasta niemieckich żołnierz. Pytanie, kto się cieszył
Na rysunku w komiksie "Bokser" wiwatujące tłumy witają wchodzących do miasta niemieckich żołnierz. Pytanie, kto się cieszył rys. za www.faz.net
Jak Bełchatów witał wojska Wehrmachtu? Jeszcze tydzień temu nikt nie miał wątpliwości. Teraz już owszem.

Wszystko przez komiks opublikowany przez Frankfurter Allgemeine Zeitung, w którym na obrazku widać tłumy wiwatujące na cześć wchodzących do miasta hitlerowskich żołnierzy. Komiks to nie źródło, powtarzają historycy. Ale ci, którzy wydarzenia 6 września 1939 roku widzieli na własne oczy, mówią: to boli.

Komiksowa "story" podobno oparta jest na faktach. Punktem wyjścia były wspomnienia Harrego Hafta, boksera, który wychował się w Bełchatowie. Gdy wybuchła wojna Mojżesz Friedler (bo tak naprawdę się nazywał), miał 14 lat. Po likwidacji bełchatowskiego getta trafił do Auschwitz i bił się w obozowych walkach bokserskich, hitlerowcy nadali mu nawet przydomek "Żydowska Bestia". Po wojnie, już w Stanach Zjednoczonych, walczył z legendarnym Rocky Marciano. O jego historii pisaliśmy w marcu 2010 roku na łamach "7 Dni", gdy do rodzinnego miasta Harrego Hafta przyjechała ekipa niemieckich i amerykańskich filmowców. Nagrywali tu sceny do dokumentu, zapowiadane jest też powstanie filmu fabularnego. Najpierw jednak FAZ wydał komiks o losach boksera. Tyle, że obrazkową historię można interpretować rozmaicie. Po opublikowaniu rysunków przez "Rzeczpospolitą", w Bełchatowie odczucia są, delikatnie mówiąc, mieszane.

- Tłumy wiwatujące na ulicach na cześć hitlerowskich wojsk? - Tomasz Trawiński, 88-letni bełchatowianin z niedowierzaniem kiwa głową. - Czyli kto? Pamiętam dzień wkroczenia Niemców. Polaków na ulicach nie było. Żydzi też się pochowali. Wszyscy bali się, że Niemcy zaczną nas mordować. Jeśli ktoś witał żołnierzy, to mogli to być tylko mieszkańcy niemieckiego pochodzenia. Ale tłumów na pewno nie było.

Według Jacka Niewieczerzała, dyrektora bełchatowskiego muzeum, mamy do czynienia z nadinterpretacją, tak rysunku, jak i historii.

- Jeszcze chcę dotrzeć do jednego świadka, ale to nadinterpretacja - mówi spokojnie Niewieczerzał, przypominając, że w 1939 roku Niemcy stanowili jedną dziesiątą ludności 11-tysięcznego Bełchatowa. A łącząc te dane z faktem wyjazdu w 1938 roku do Niemiec sporej grupy bełchatowskich Niemców (pastor Jakub Gerhard wydał wtedy ok. 280 zezwoleń na wyjazd), można przyjąć, że wielu z nich wróciło we wrzeniu 1939 roku w mundurach, a witały ich rodziny. - Poza tym, te wkraczające wojska to była V Kolumna, czyli młodzi Niemcy pochodzący stąd - zauważa Niewieczerzał.

Dr Jan Góral, historyk, znawca okresu II wojny światowej, komiksu nie widział, publikacji "Rzeczpospolitej" też nie, ale widział za to dokumenty mówiące o kolaboracji bogatych Żydów bełchatowskich z Niemcami. A tych pierwszych w momencie wybuchu wojny było ok. 5 tys. Tyle samo było wśród mieszkańców Bełchatowa Polaków.

- Nie wierzę, żeby ci Polacy witali Niemców, biorąc pod uwagę to, co się działo kilka dni wcześniej w Borowskich Górach, ale fakt takiego powitania mógł mieć miejsce, bo w Bełchatowie było wielu Niemców - mówi.

Zwolennikiem tezy o ewentualnym witaniu wchodzących wojsk przez mieszkańców niemieckiego pochodzenia jest też Mirosław Olejniczak. Wychował się w Bełchatowie. Gdy wojna wybuchła, był dwa lata młodszy od Mojżesza Friedlera.

- Urodziłem się na ulicy Targowej - wspomina. - Pojednej stronie mieszkał Gau-batz, po drugiej Schultz, Goellert, Kunich, Grunwald... Prawie cała dzielnica była zamieszkiwana przez Niemców. Nic dziwnego, że kiedy wkroczył Wehrmacht, oni witali "swoją" armię. Tak bym to interpretował. Myślę, że nie ma sensu robić z tej publikacji wielkiej afery. To nie jest kłamstwo, ale nieprecyzyjne podanie informacji.

Co innego, dodaje po chwili pan Mirosław, mieszkańcy Bełchatowa - Polacy czy Żydzi, a co innego mieszkańcy miasta niemieckiego pochodzenia, którzy mieli przecież tu swoją organizację, parafię, szkołę, drużynę sportową.

Podobnie o komiksowej prawdzie mówi Szymcha Keller, przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Łodzi. - Jeśli młody człowiek obserwował wkroczenie niemieckich wojsk do Łodzi, też widział wiwatujące tłumy, ale to byli Niemcy - mówi Szymcha Keller. - I tu było pewnie podobnie. Każdy Żyd i Polak będzie wiedział, jakie były fakty. I tylko można mieć żal do autora komiksu, że nie opatrzył swojego rysunku odpowiednim komentarzem.

Bo, jak mówi Keller, wystarczyło jedno zdanie o tym, że mieszkańcy niemieckiego pochodzenia witali żołnierzy i nie byłoby o czym mówić.

- A tak rzeczywiście może to sugerować coś innego - dodaje. - Może będzie to teraz punkt wyjścia dla jakiejś nowej publikacji, która przedstawi fakty - mówi Barbara Rudnicka, miejska radna od wielu kadencji, do niedawna dyrektor największej bełchatowskiej szkoły ponadgimnazjalnej. - Może właśnie trafia nam się świetna okazja, żeby tamtym okresem zainteresować młode pokolenie. By spróbowali na własną rękę przeprowadzić wywiady ze świadkami, przewertować dokumenty. Ale opierajmy się na faktach.

Dr Jan Góral też nie przywiązywałby większej wagi do wartości historycznej komiksu. - Ileż głupot jest w komiksach! Diabli wiedzą... - wzrusza ramionami.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto