Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Concordia tonie. Pójdzie na dno, czy przetrwa?

Karolina Wojna, Grzegorz Maliszewski, współpraca tyka
Komitet Obrony Concordii, który zawiązała grupa sympatyków i byłych działaczy klubu, protestował w ubiegłym tygodniu na stadionie przeciw decyzji miasta w sprawie nieprzekazania dotacji
Komitet Obrony Concordii, który zawiązała grupa sympatyków i byłych działaczy klubu, protestował w ubiegłym tygodniu na stadionie przeciw decyzji miasta w sprawie nieprzekazania dotacji Dariusz Śmigielski
Zawodnik: Jest ciężko, a jak ma być, jak się przychodzi do pracy i nie dostaje za nią pieniędzy? Poseł: - Piotrkowianie liczą, że Concordia nie jest już tylko chlubną historią. Radny: - Pewne nieprawidłowości, zadłużanie się było zauważane od kilku lat i nie rozumiem, dlaczego reakcja nastąpiła dopiero teraz i tak drastyczna

Concordia tonie - to nie nawiązanie do dramatu włoskiego wycieczkowca, który zdominował wydarzenia na całym świecie, ale do fatalnej sytuacji piotrkowskiego klubu sportowego, którego honor i 103-letnia historia stoją pod znakiem zapytania.

Te kłopoty to długi Concordii i wstrzymanie dofinansowania ze strony miasta, które piotrkowskim piłkarzom (grają w IV lidze) nie pozwalają snuć długoterminowych planów. Dziś wiadomo, że zawodnicy nadal będą mogli trenować na "swoim" boisku przy ul. Żwirki (OSiR cofnął wypowiedzenie umowy), ale co później?
- Myślimy o dokończeniu rozgrywek do czerwca - mówi Grzegorz Zielonka, prezes Concordii, który nie chce za daleko wybiegać w przyszłość.
Na razie najważniejszą datą dla niego i klubu jest 24 stycznia, kiedy przed piotrkowskim sądem ma się odbyć rozprawa o odblokowanie konta bankowego Concordii. Konto jest zajęte przez komornika z Gdańska, który działa w imieniu menadżera byłego zawodnika klubu. Roszczenie sięga 112 tys. zł, a zarząd klubu się z nim nie zgadza - stąd proces.

Zajęcie konta było początkiem narastających kłopotów klubu, np. dla magistratu było powodem wypowiedzenia umowy dofinansowania Concordii w 2011 r. Wstrzymanie wypłaty 45 tys. zł (II transza dotacji) spotkało się z głośnym protestem części działaczy klubu, którzy naprędce powołali Komitet Obrony Concordii. Pojawiły się trącące populizmem hasła i komentarze, które tę sytuację próbowały sprowadzić wyłącznie do walki politycznej. W obronie klubu głos zabrali opozycyjni radni i parlamentarzyści - niektórzy jak Marek Domaracki - prosto z sejmowej mównicy.

"Panie prezydencie miasta Piotrkowa, Concordia to po polsku zgoda, a zgoda, jak pan zapewne wie, buduje, a nie rujnuje. Dlatego w imieniu rzeszy kibiców Concordii apeluję o pomoc dla tego zasłużonego klubu" - wygłosił na Wiejskiej poseł Domaracki, który - jak nam powiedział - zrobił to nie tylko w imieniu kibiców, ale też swoim. - Jako dziecko byłem trampkarzem w tym klubie, mam sentyment - dodaje poseł.

Przyklejanie prezydentowi Krzysztofowi Chojniakowi łatki "pogromcy piłkarskich marzeń młodych piotrkowian" na wiele się nie zdało. Magistrat twardo stoi na stanowisku, że wypowiadając umowę, pomógł Concordii uniknąć jeszcze większych kłopotów. Miasto nie chciało pozwolić, żeby gminne pieniądze trafiły do komornika, co uniemożliwiłoby Concordii właściwe rozliczenie się z miejskiej dotacji i w efekcie trzyletni zakaz otrzymywania wsparcia.

Andrzej Kacperek wiceprezydent Piotrkowa deklaruje, że na Concordię czeka 100 tys. zł dofinansowania na 2012 rok. Co więcej, zabrane 45 tys. z 2011 też, w innej formie, miałoby wrócić do klubu. Warunkiem jest odblokowanie konta…

Komornik na koncie, choć jest najpoważniejszym problemem klubu, to niejedynym. Jak wymienia Grzegorz Zielonka, zobowiązania klubu - tylko wobec jednego człowieka, byłego prezesa Concordii, Dariusza Dzwonnika - to prawie 800 tys. zł, na które składają się pożyczki od przedsiębiorcy na spełnienie marzeń o II lidze.
- Klub nie miał pieniędzy. Pożyczałem na działalność statutową, żeby mógł grać w II lidze - mówił Dzwonnik w połowie listopada, gdy odchodził z zarządu stowarzyszenia. Co mówi dziś, gdy pojawiają się głosy, że "utopił" klub?
- To nie Dzwonnik pożyczył od Dzwonnika, ale zarząd klubu od przedsiębiorcy Dzwonnika, bo zarząd stał wtedy pod ścianą - mówi wywołany do tablicy. - Pytałem prezydenta Kacperka - mamy grać w II lidze? Powiedział - grajcie, a potem wycofał się z deklarowanej pomocy.

Dzwonnik nie szczędzi gorzkich słów władzom miasta.
- Prezydent kolejno przycinał Concordii dotacje, zabrał stypendia zawodnikom, zabrał promocję, więc klub musiał pożyczać - mówi i deklaruje, że klub wcale nie musi mu natychmiast oddać długu, bo odłożył spłatę w czasie.
Ma też propozycję rozwiązania problemów Concordii:
- Wystraczy na walnym powołać sportową spółkę akcyjną i przekazać akcje w zamian za zobowiązania. W ten sposób stowarzyszenie uwolniłoby się od długów. Tak zrobił Śląsk Wrocław, który jest w ekstraklasie.

Stary prezes zostawił długi, ale zabrał ze sobą prawa do logo i sztandaru, czyli nazwy Concordia, które kupił od klubu za umorzenie części długów. Teraz je bezpłatnie klubowi użycza. Kontrowersyjna sprawa sprzedaży przez klub zarządzany przez Dzwonnika-prezesa Dzwonnikowi-przedsiębiorcy charakterystycznego logo, jest dziś nie tylko w kręgu zainteresowań magistratu, ale i pod lupą komisji rewizyjnej klubu. Jak zapewnia Zielonka, są dokumenty, dowody tej transakcji. Co z nich wyczyta klubowa komisja rewizyjna, okaże się wkrótce. Jednocześnie nowy zarząd z Zielonką na czele nie obciąża byłego prezesa za aktualną sytuację.

Miasto krytycznie patrzy nie tylko na sprzedaż logo. Jak podkreśla Kacperek, poprzedni zarząd KS Concordia naruszał ustawę o rachunkowości.
- Nie jesteśmy w posiadaniu dokumentów, które by dokumentowały zgodnie ze statutem odbywanie raz w roku walnych zgromadzeń sprawozdawczych i co najmniej raz na cztery lata walnych zgromadzeń sprawozdawczych wyborczych. Członkowie (zarządu stowarzyszenia Concordia - przyp. red.) nie podpisywali sprawozdań finansowych, a sprawozdania te nie były w ciągu trzech miesięcy odukończenia każdego kwartału przedstawione do zatwierdzenia na walnym zgromadzeniu - wylicza grzechy klubu Kacperek, przyznając, że miasto nie ma także pewności, że w ogóle nadal istnieje formalnie podmiot "Stowarzyszenie Klub Sportowy Concordia".

Prezydent, który jako starosta powiatu grodzkiego nadzoruje działalność klubu, nie może się doliczyć liczby członków stowarzyszenia. Jak zaznacza Kacperek, miasto, zanim przeleje na klubowe konto (po odblokowaniu przez komornika) kolejną dotację, musi wiedzieć "czy istnieje w dalszym ciągu podmiot będący stowarzyszeniem kultury fizycznej".
- A nie jest to podmiot, który nie czyni zadość przepisom ustawy prawo o stowarzyszeniach, a być może, na co wskazywałaby dotychczasowa praktyka i dokumenty, że jest to klub zarządzany przez jedną osobę - kwituje wiceprezydent.
- Wiceprezydent albo świadomie się myli, albo wprowadza opinię publiczną w błąd - odbija piłeczkę Dariusz Dzwonnik. - Rachunkowość prowadził biegły rewident, były kontrole, nie wykazały uchybień. Stowarzyszenie ma 24 członków, jest zarejestrowane w KRS i ma prawo prowadzić nieskrępowaną działalność gospodarczą, a wiceprezydent nie ma prawa w nią ingerować. W świetle prawa nadzór może dotyczyć tylko zakresu, w jakim udziela się pomocy. W przypadku miasta więc, rozliczenia dotacji - dodaje były prezes Concordii.
- Podczas posiedzenia komisji kultury i kultury fizycznej naświetlono nam tę sytuację, ale w takim razie zastanawia mnie, czemu - skoro o nieprawidłowościach i zadłużaniu klubu władze miasta wiedziały od 5-6 lat - dopiero teraz zareagowały i to tak drastycznie - mówi radny Jan Dziemdziora. - Zapewniono nas też, że dzieci i młodzież nie ucierpią, mogą trenować w szkole, ale to przecież nie będzie... Concordia.

Nawet jeśli z tej zawieruchy Concordia wyjdzie cało, to na pewno poturbowana.
- Jest ciężko, a jak ma być, kiedy przychodzi się do pracy i nie otrzymuje za nią pieniędzy - mówi Daniel Szymczyk, jeden z zawodników. - Wielu z nas ma dzieci, rodziny na utrzymaniu. Nastroje nie są najlepsze, delikatnie mówiąc. Myślę, tak jak wielu innych, o zmianie barw klubowych.

Z pewnością o kłopotach finansowych nie mogą mówić w klubie Omega Kleszczów (drużyna gra w III lidze), który finansuje jedna z najbogatszych gmin w kraju. W 2011 r. z budżetu gminy Omega otrzymała 1,5 mln zł. Jerzy Gurazda, prezes klubu, zaznacza jednak, że pieniądze te przeznaczane są nie tylko na piłkę nożną, ale także na inne sekcje klubu, m.in. pływacką, siatkarską, koszykarską, tenisa stołowego czy karate. Jak dodaje, kwota być może robiłaby wrażenie, gdyby przeznaczana była tylko na piłkę nożną, ale jeśli podzielona zostanie na inne sekcje, to wystarczy na spokojne działanie klubu. Na piłkę nożną z całego budżetu przeznaczane jest 600 tys. zł.

- O pieniądze martwić się nie musimy, ale na ten nowy rok nie mamy jeszcze podpisanej umowy z gminą - mówi Gurazda. - Z drugiej strony o sponsorów jest trudno, bo kiedy słyszą, że klub pochodzi z bogatej gminy, to o pieniądzach nie chcą rozmawiać, bo, jak mówią, wolą dać bardziej potrzebującym.
W tym roku gmina w budżecie przeznaczy jeszcze 1,5 mln zł na budowę zadaszenia na kleszczowskim stadionie Omegi.

Już tak różowo nie jest z pewnością w Zelowie, gdzie gra III-ligowy Włókniarz. Maria Korzynek, prezes klubu, przyznaje, że pieniędzy w 2011 r. starczyło "na styk". Z gminy dostali 220 tys. zł. W tym roku klub będzie starał się o podobną kwotę.
- Pieniędzy na pewno nie jest za dużo. Są kłopoty finansowe, z którymi staramy sobie jakoś radzić. Mamy dotację z gminy, szukamy sponsorów, którzy ze względu na kryzys pieniędzy tak chętnie na sport nie dają jak jeszcze kilka lat temu - mówi Maria Korzymek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto