Co dalej z PAKS w Bełchatowie? NFZ tnie kasę na kardiologię

- To jest cofnięcie polskiej kardiologii o 20 lat i olbrzymi problem społeczny - mówi dr Maciej Kośmider, ordynator bełchatow-skiego oddziału Polsko-Amerykańskich Klinik Serca, o planach NFZ, dotyczących zmian w wycenie procedur dla kardiologii inwazyjnej. Wycena punktów, za które placówkom medycznym płaci NFZ, z początkiem lipca została zmniejszona o kilkadziesiąt procent. Dla kardiologii inwazyjnej, którą zajmuje się PAKS, a więc w leczeniu ostrych zespołów wieńcowych, w tym przede wszystkim zawałów serca, NFZ obcina finansowanie o ok. 30 proc. To może oznaczać śmierć i likwidację oddziału w ciągu nawet kilku tygodni. - Nie jestem właścicielem, ale decyzje mogą być radykalne i będą musiały zapaść w niedługim czasie - mówi ordynator Maciej Kośmider.

PAKS w Polsce prowadzi kilkadziesiąt ośrodków, głównie na południu kraju. W woj. łódzkim ma jedną klinikę, w Bełchatowie. Przypomnijmy, że przez cztery lata działała ona bez kontraktu z NFZ. Mimo to, zespoły specjalistów ratowały ludzi z zawałami. Procesy sądowe z NFZ o zapłatę za nie trwają, bo pacjenci w chwili zagrożenia życia byli ratowani oczywiście bezpłatnie. Jeśli problem radykalnego zmniejszenia finansowania dotknie całej Polski, prawdopodobnie klinik nie uda się utrzymać, a na pewno nie na takim poziomie. To problem nie tylko Bełchatowa, ale kilkuset różnych ośrodków, głównie niepublicznych w całej Polsce.

- To jest problem Polski powiatowej, która może zostać pozbawiona opieki - mówi dr Kośmider.

Oddział kardiologiczny w bełchatowskim szpitalu nie leczy zawałów. To oddział kardiologii zachowawczej, gdzie farmakologicznie leczy się np. zaburzenia rytmu serca, czy niewydolność krążenia oraz prowadzi diagnostykę. Z zwałem, w sytuacji zagrożenia życia, pacjenci wiezieni są karetką do znajdującej się na terenie szpitala klinik PAKS. - Praktycznie w ciągu pół godziny z każdego miejsca w powiecie pacjent może dotrzeć do nas prosto na stół operacyjny i mieć udrożnioną tętnicę przez dyżurny zespół specjalistów, czuwający przez 24 godziny na dobę, 365 dni w roku - podkreśla ordynator.

Jak podkreśla Sylwia Wądrzyk, rzeczniczka NFZ, zmiany dokonano na podstawie opracowań Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, podnosząc wycenę dla niektórych procedur kardiologii zachowawczej, by premiować szybszą diagnostykę. Ale dla pacjentów z zawałem może to oznaczać wydłużenie kolejki do zabiegu.

- Jeżeli ośrodki takie jak nasz upadną, to pacjent będzie musiał jechać do Łodzi, gdzie zjadą też pacjenci z zawałem z innych powiatów, bo ich też ten problem dotyczy, więc będzie musiał czekać w kolejce - podkreśla dr Kośmider. - To niewyobrażalne, bo przecież w przypadku zawału, czas decyduje o życiu - dodaje.

Ministerstwo Zdrowia informuje, że wynik analizy przeprowadzonej przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji wskazuje, że procedury w kardiologii interwencyjnej były do tej pory przeszacowane, co powodowało nadmierne wydatki NFZ. Z takim podejściem nie zgadzają się lekarze, bo polskie leczenie i tak było jednym z najtańszych w Europie.

Ministerstwo Zdrowia informuje także, że w wyniku zmian w taryfikacji, większe środki przeznaczone zostaną na inne dziedziny medycyny. O pół miliarda złotych wzrosną nakłady na leczenie psychiatryczne i uzależnień, o 95 mln zł wzrosną nakłady na pielęgniarską opiekę domową, a o 230 mln zł na opiekę paliatywną.