Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Były chwile zwątpienia - o swojej pasji opowiada sztangistka Sylwia Oleśkiewicz [WYWIAD]

jd
Jacek Drożdż
O swojej sportowej pasji opowiada Sylwia Oleśkiewicz, sztangistka z Dobryszyc, zawodniczka Omegi Kleszczów

Sylwia Oleśkiewicz to młoda sztangistka z Dobryszyc, obecnie reprezentuje Omegę Kleszczów. W swojej karierze osiem razy zdobyła tytuły Mistrzyni Polski, w tym Mistrzyni Polski seniorek, była Mistrzynią Europy do lat 15 i 17, wywalczyła szóste miejsce w Mistrzostwach Świata w Peru. I jest multirekordzistką Polski (we wszystkich kategoriach wiekowych). Występuje w kategorii do 48 kg.

Jak trafiłaś do ciężarów? Nie wyglądasz na sztangistkę, posturę masz raczej filigranową...
- Moja pasja zaczęła się od mojego starszego brata, który zaczął dźwigać ciężary rok wcześniej i ciągle mu zazdrościłam, bo przywoził z zawodów medale, puchary... Dużo podróżował jako zawodnik. Po Polsce, po Europie, świecie. Dla mnie, wtedy dziesięciolatki, było to ogromne marzenie. Aż kiedyś przyszłam na trening sztangistów... i zostałam do tej pory.

Początki były trudne?
- Byłam taką malutką, drobną i chudziutką dziewczynką, więc trener bał się wpuszczać mnie na jakieś większe ciężary: że sobie zrobię krzywdę, połamię łokcie, wyłamię nadgarstki... Dlatego przez pierwsze lata praktycznie nie było żadnych ciężarów. Pamiętam, że na siłowni była taka rurka i dźwigałam ją zamiast sztangi... Nic więcej, sama technika. Potem powoli, powolutku wprowadzaliśmy coraz większe ciężary. To było dla mnie najtrudniejsze, bo chciałam szaleć, dźwigać nie wiadomo ile, a trener mówił: spokojnie. I dokładał po kilogramie.
Oczywiście były chwile zwątpienia, kiedy miałam dosyć takiego reżimu. Poświęcałam ciężarom bardzo dużo czasu, a chciałam go mieć też trochę dla siebie, dla koleżanek, gdzieś wyjść... Ale jak miałam to zrobić? Po szkole szłam od razu ma trening. Po treningu nie miałam już siły, poza tym robił się wieczór, trzeba było odrabiać lekcje, pomóc w domu... Więc zawsze mi trochę czasu brakowało. Ale te kryzysy udało mi się przewyciężyć. I było coraz łatwiej.

Kiedy zaczęły się takie sukcesy „na poważnie”?
W 2012 roku, miałam wtedy 13 lat, pojechałam na Puchar Polski i tam spotkałam najlepsze sztangistki w kraju, takie prawdziwe sportowe gwiazdy. Szlachta, Jankowska, Kłos to były potęgi w polskich ciężarach w niskich wagach. A ja byłam czwarta. Rok później wygrałam Mistrzostwa Europy w kategorii wagowej do 40 kg... Wtedy nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jaka to była ranga zawodów. Podeszłam do ciężaru, zrobiłam swoje, nawet specjalnie nie przejęłam się gratulacjami: przecież nic specjalnego się nie wydarzyło...

Potem przyszły kolejne sukcesy.
Zdobyłam tytuł mistrzyni Europy do 17 lat, potem byłam pierwsza na Mistrzostwach Polski seniorek. Byłam z tego bardzo dumna, stanęłam na najwyższym stopniu podium.

A plany na przyszłość?
Najważniejsze dla sportowca są igrzyska olimpijskiej. Takie mam plany, a czy uda mi się je zrealizować? Zobaczymy. Na start w Tokio już nie mam szans, więc pozostają mi igrzyska za cztery lata. Na szczęście nie mam jeszcze przesytu sportem, mam dla siebie więcej czasu, ciągle chcę walczyć, przygotowuję się do najważniejszych imprez. Nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa. A poza sportem? Uczę się zaocznie i myślę o studiach.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na radomsko.naszemiasto.pl Nasze Miasto