Blisko 200 uchodźców z Ukrainy na Wawrzkowiźnie koło Bełchatowa. Słok i Wawrzkowizna już zapełnione

Głównie kobiety i dzieci, ale także młodzi mężczyźni, m.in. obcokrajowcy studiujący na Ukrainie, zamieszkali w Ośrodku Sportu i Rekreacji Wawrzkoiwzna koło Bełchatowa. Dziś kwaterowano tam ostatnie osoby.

Pierwsi uchodźcy na Wawrzkoiwznę przyjechali na początku tygodnia. Kolejni docierali sukcesywnie w następnych dniach. W nocy dotarła grupa kilkudziesięciu osób, rano pojawili się kolejni uchodźcy.

Pracownicy ośrodka i wolontariusze, dwoili się i troili, by wszystkich przyjąć, zarejestrować, odpowiednio przydzielić im miejsca, zadbać o ich podstawowe potrzeby. Tym bardziej, że wielu z nich było wykończonych, w grupach było dużo małych dzieci, niewyspanych i zmęczonych.

- Na szczęście dzieci szybko się regenerują - mówi Jarosław Wełna, szef firmy, która dzierżawi ośrodek Wawrzkowizna. Teraz spędza tam dużo czasu, by wszystkiego dopilnować, tym bardziej, że jest rosyjskojęzyczny, może więc porozumieć się z Ukraińcami.

Zdarza się też, że jest potrzebna pomoc lekarska. Wczoraj trzeba było jechać do szpitala z małżeństwem, które jeszcze na Ukrainie uległo wypadkowi, ale tam nie zgłosili się do lekarza. Teraz okazało się, że pomoc medyczna jednak będzie potrzebna.

Na Wawrzkowiźnie uchodźcy kwaterowani są w hotelu i w domkach, ogrzewanych i odpowiednio przystosowanych. Czasami zdarza się, że w jednym domku trzeba umieści ze sobą obce osoby, ale Ukraińcy nie protestują. Dziękują, że otrzymują pomoc. I sami proponują pomoc, przy tłumaczeniu, przy pracach w kuchni czy w ośrodku.

W grupie, która dotarła na Wawrzkowiznę jest też grupa mężczyzn. Jak mówi Jarosław Wełna, to studenci, np. Algierczycy, którzy studiowali w Kijowie.

Wiele jest dzieci, najmłodsze urodziło się pod koniec grudnia, na Ukrainie.

- To często całe rodziny - mówi Jarosław Wełna. - Zdarza się, że to no. dwie siostry z rodzinami, które w sumie tworzą 18-osobową grupę.

Od kilku dni na Wawrzkowiznę trafiają też dary od mieszkanców Bełchatowa i regionu. Duże pomieszczenie jest już załadowane ubraniami, pieluchami, kosmetykami, środkami czystości, zabawkami, książeczkami.

- Wszystkie potrzeby na bieżąco zgłaszamy do wojewódzkiego sztabu kryzysowego - mówi Jarosław Wełna. - bardzo pomagali nam też wolontariusze. Pani Natalia, cudowna osoba, przejęła obowiązki koordynatora pomiędzy nami a darczyńcami.

Dziś opiekę nad ośrodkami w zakresie pobytu uchodźców w ośrodkach zgłoszonych do wojewody przejął powiat bełchatowski. Wolontariusze jednak wciąż działają, starostwo szuka kolejnych osób do pomocy, które będą mogły udzielać się na miejscu - w Wodniku na Słoku i w ośrodku Wawrzkowizna.

Wkrótce w obu ośrodkach powstaną m.in. bawialnie dla dzieci, darmowe seanse, z dubbingiem w języku Ukraińskim zaoferowało też kino Helios.

Hotel Wodnik w Słoku i ośrodek Wawrzkowizna to jedyne ośrodki zgłoszone oficjalnie do wojewódzkiego sztabu zarządzania kryzysowego, jakie miejsca przyjęcia uchodźców. Oczywiście Ukraińcy otrzymali schronienie u wielu osób prywatnych i w innych ośrodkach, ale jest to pomoc udzielana prywatnie.

Z przekazanych na ten moment informacji wynika, że zarówno Wodnik w Słoku jak i Wawrzkowizna, są już zapełnione uchodźcami. W sumie przebywa tam około 300 osób. Niewykluczone, że pojedynczych uchodźców przyjmie jeszcze Wawrzkowizna.