Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Błędy, błędy... PGE GKS rozdaje gole rywalom

Paweł Hochstim
Drzymont z Zagłębiem nie miał większych wpadek, ale za to popełnił fatalny błąd we Wrocławiu
Drzymont z Zagłębiem nie miał większych wpadek, ale za to popełnił fatalny błąd we Wrocławiu Dariusz Śmigielski
W polskiej ekstraklasie nie ma obecnie drugiej takiej drużyny, która dawałaby aż tyle prezentów rywalom. W ubiegłym tygodniu w Bełchatowie odbywał się II Festiwal Dobrych Uczynków i patrząc na grę piłkarzy PGE GKS trudno nie odnieść wrażenia, że zawodnicy postanowili zagrać w nim główne role.

W dwóch ostatnich spotkaniach bełchatowianie stracili cztery gole, których nie byłoby, gdyby nie ich fatalne błędy. We Wrocławiu podarowali dwie bramki Śląskowi, bo najpierw Marcin Drzymont w polu karnym zachował się jak siatkarz, a później Mate Lacić podał piłkę do Cristiana Diaza, który wyszedł sam na sam z bramkarzem i strzelił gola. W piątek, gdy bełchatowianie grali z Zagłębiem Mateusz Cetnarski w niegroźnej sytuacji zahaczył w polu karnym Fernando Dinisa, a goście objęli prowadzenie 1:0. Pod koniec meczu wynik... samobójczym strzałem na 0:2 ustalił Grzegorz Fonfara, co było o tyle dziwne, że piłkarz GKS był właściwie nieatakowany i mógł zrobić z piłką wszystko. A na pewno nie musiał wbijać jej do własnej bramki.

Trudno nie odnieść wrażenia, że błędy popełniają nie tylko piłkarze. Wpuszczenie w drugiej połowie na boisko debiutującego piłkarza w miejsce Dawida Nowaka, który potrafi indywidualną akcją zdobyć gola, nie było zbyt trafione. Bełchatowianie wydają się dzisiaj być drużyną, która jak żadna inna marzy o tym, by sezon wreszcie się skończył. Piłkarze PGE GKS przeżywają na boisku koszmarne chwile i muszą zdawać sobie sprawę z tego, że spadnie na nich krytyka. Krytyka uzasadniona, bo personalnie bełchatowski klub ma zespół, który powinien być w tabeli zdecydowanie wyżej.

W dwóch ostatnich sezonach PGE GKS uplasował się na piątym miejscu. Taką samą lokatę zajmował po rundzie jesiennej obecnego sezonu, co mogło dawać nadzieję na udaną wiosnę. Ale dzisiejsze dwunaste miejsce w tabeli wydaje się być nieco kompromitujące dla piłkarzy, którzy umiejętności, by grać znacznie lepiej.

Samymi kłopotami finansowymi nie da się wytłumaczyć postawy bełchatowskiej drużyny. Jak już informowaliśmy, bełchatowski klub jest winny piłkarzom niespełna milion złotych, głównie z tytułu niezapłaconych premii i tzw. wyjściówek. Oczywiście, nie ma wątpliwości, że klub powinien zapłacić piłkarzom wszystkie pieniądze, które im obiecał, a terminy wypłat powinny być dotrzymywane. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, by zawodnicy i trenerzy pomogli klubowi, w którym wielu z nich przez lata zarabiało bardzo dobre pieniądze. Tą pomocą mogłoby być wysokie miejsce w tabeli. Jeśli bełchatowianie zajmą 12. lokatę na koniec sezonu, ich klub dostanie niewiele ponad milion złotych z ostatniej transzy za prawa telewizyjne. Dla przykładu siódmy zespół w tabeli, dziś jest to Widzew, dostanie ponad milion złotych więcej. Czyli tyle, ile bełchatowskim piłkarzom winny jest klub...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto