Bełchatowska kopalnia liczy szkody

Wpłynęło w sumie 2 tys. 488 wniosków z 32 gmin, dotyczących uszkodzeń powstałych w wyniku wstrząsu. Najwięcej było ich w gm. Rząśnia. W powiecie bełcha-towskim ucierpiały budynki w gm. Szczerców i Rusiec.

- Ze dwa miesiące temu byli u mnie z kopalni, oglądali pęknięcia, robili zdjęcia - mówi Halina Hałada z Chabielic. - Ale dotąd nie mam żadnej odpowiedzi. Nawet nie wiem, czy dostanę jakieś pieniądze.

Kopalnia uwija się jak może, by sprawdzić wszystkie zgłoszenia, równocześnie prowadzi też wypłaty. Na początku tego tygodnia zweryfikowanych było już ok. 2 tys. 460 wniosków.

- Podejrzewam, że do połowy tego miesiąca będziemy mieć już sto procent inwentaryzacji - mówił w poniedziałek Kazimierz Kozioł, dyrektor oddziału PGE KWB Bełchatów.

Na razie kopalnia w około 130 sytuacjach uznała, że odszkodowania się należą. Odrzucono natomiast ok. 470 wniosków. - Nie stwierdzono tam związku wstrząsów z uszkodzeniami - tłumaczy Kazimierz Kozioł.

W ponad 80 przypadkach oszacowano już wartość szkód i wysłano do mieszkańców propozycję wypłaty. Pieniądze, w sumie ok. 36 tys. zł otrzymało ponad 20 osób.

W niektórych sytuacjach kopalnia wysyłała swoich ludzi, którzy zajęli się naprawami uszkodzonych kominów. - To były najpoważniejsze uszkodzenia - mówi dyrektor kopalni. - Ze względu na zagrożenie czadem zajęliśmy się tym w pierwszej kolejności.

Naprawy kosztowały kopalnię 65 tys. zł. Ile trzeba będzie wydać na wszystkie odszkodowania, na razie nie wiadomo. W większości przypadków kwoty nie przekroczą zapewne kilkuset zł.

- Teraz skupimy się tylko na szacowaniu szkód - mówi Kazimierz Kozioł. - Wszystko powinno się więc przyspieszyć, bo ludzie, którzy pracowali w terenie, usiądą do liczenia - dodaje.

Ostatnie pieniądze kopalnia wypłaci w przyszłym roku, może w pierwszym kwartale.