Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bełchatów. Życie na kontrakcie. Szefom Miejskich spółek nie powodzi się źle. Co z powiatem?

Ewa Drzazga
Renata Rutkowska, prezes MZK, to na razie jedyny szef miejskiej spółki, któremu ustalono wysokość tzw. wynagrodzenia uzupełniającego. To w jej przypadku prawie 19 tys. zł
Renata Rutkowska, prezes MZK, to na razie jedyny szef miejskiej spółki, któremu ustalono wysokość tzw. wynagrodzenia uzupełniającego. To w jej przypadku prawie 19 tys. zł Archwium
Zarobki lepsze niż prezydencka pensja, zacne odprawy na wypadek zwolnienia, wynagrodzenia uzupełniające. Kontrakty menedżerskie (bo na takiej zasadzie pracują już szefowie samorządowych spółek) finansom prezesów wychodzą na dobre. Ale są i tacy, którzy wolą umowy o pracę.

Po tym, jak (zgodnie z rządowym rozporządzeniem) radni miejscy obniżyli pensję prezydent Bełchatowa, Marioli Czechowskiej do poziomu 10.940 zł brutto, nie ma już w mieście takiej spółki samorządowej, której prezes zarabiałby mniej, niż pani prezydent. Do tej pory z niższą pensją niż prezydencka była prezes MZK, Renata Rutko-wska. Z pensją 12.330 zł, zarabiała o 34 zł mniej niż jej pracodawca, Mariola Czechowska. Obecnie pani prezydent może tylko pomarzyć o pieniądzach, jakie zarabiają prezesi jej spółek. A przecież „goła” pensja to nie wszystko. Kontrakty menedżerskie to też odprawy, czy tzw. wynagrodzenia uzupełniające.

Jak prezes na kontrakcie

To, że prezesi samorządowych spółek z umów o pracę przeszli na kontrakty menedżerskie, to wymóg ustawowy. Wysokość wynagrodzenia członków zarządów miał być zależny od wielkości spółek i ich wyników finansowych. To proste: im lepszy menedżer, tym lepiej zarabia.

Okazało się, że w miejskich spółkach w Bełchatowie kiepskich menedżerów nie ma. Na kontrakcie żaden prezes finansowo nie stracił. Najgorzej uposażona jest wspomniana Renata Rutkowska. Prezes BTBS, Szczepan Chrzęst ma pensję 13.211 zł, prezes PGM od maja zarabia 14.972 zł (wcześniej było to 13.651 zł), tyle samo co Piotr Kopek, prezes spółki Wod-Kan. Grzegorz Zegarek z PEC ma 16.734 zł pensji.

To, że kontrakty dobrze przełożyły się na finanse prezesów, widać w ich rocznych dochodach. Piotr Kopek w oświadczeniu majątkowym za 2016 rok wykazał dochód z tytułu zatrudnienia 173.645 zł. W 2017 roku było to już 201.081 zł. Grzegorz Zegarek w 2017 roku zarobił w PEC nieco ponad 213 tys. zł. Rok wcześniej było to ponad 4 tys. zł mniej. W skali zarobków prezesa to niewiele, ale sytuacja wygląda zupełnie inaczej, jeśli wziąć pod uwagę, że 4 tys. zł brutto pensji to marzenie niejednego mieszkańca miasta.

Poprawiło się też u obecnego prezesa, a przez ostatnie trzy lata wiceprezesa PGM, Łukasza Ma-gina. W 2016 roku zarobił 128 tys. zł, rok później już ponad 139 tys. zł. A w 2018 roku będzie jeszcze lepiej, bo pensja pensja szefa PGM to wspomniane 14.972 zł. Tylko dwa miesiące taką właśnie pensją cieszył się Miłosz Rudnicki, odwołany niedawno ze stanowiska prezesa tej spółki. Na osłodę wypłacona zostanie mu trzykrotność tego uposażenia, bo właśnie tak zakładają zapisy kontraktu menedżerskiego na wypadek „rozwiązania albo wypowiedzenia umowy o świadczenie usług zarządzania członkowi organu zarządzającego”.

Na tym nie koniec, bo były prezes Rudnicki, podobnie jak inni członkowie zarządów miejskich spółek, może też liczyć na tzw. wynagrodzenie uzupełniające czyli pulę, którą w up-roszczeniu można nazwać „nagrodą roczną”. Jest ona przyznawana członkom zarządów po zatwierdzeniu sprawozdania z działalności spółki oraz sprawozdania finansowego za poprzedni rok oraz po udzieleniu członkom zarządu absolutorium. W przypadku PGM, Wod-Ka-nu, MZK i BTBS absolutoria i zatwierdzenia sprawozdań już są. Na razie jednak tylko rada nadzorcza MZK zadecydowała, ile wyniesie „wynagrodzenie uzupełniające” prezes Rutkowskiej (najgorzej uposażonej w gronie prezesów). Będzie to, bagatela, 18.742 zł.

Rady pozostałych spółek dopiero mają decydować o wysokości tego wynagrodzenia (maksymalnie może to być 17 procent stałej pensji w minionym roku). Nie ma mowy o tym, by któryś z prezesów czy wiceprezesów miał go nie otrzymać.

Bez kontraktu też można

Kontrakty menedżerskie miały być obligatoryjne dla prezesów spółek samorządowych. Ale widocznie nie są, bo prezes PKS Bełchatów, Sebastian Brózda, nadal ma umowę o pracę. Rok temu odmówił podpisania kontraktu. Prawnicy starostwa (bo PKS to spółka powiatowa) sprawdzali, czy w związku z odmo-wą prezesa właściciel spółki, czyli powiat, może być narażony na sankcje ze strony ustawodawcy. Okazało się, że byłoby tak, gdyby starostwo uporczywie uchylało się od wdrożenia kontraktu. Ale że powiat jako właściciel zalecił radzie nadzorczej wdrożenie kontraktu, a rada przedstawiła go prezesowi do podpisania, nie ma tu znamion „uporczywego uchylania się”. Dlaczego zatem po prostu nie podziękowano za pracę prezesowi, który nie chciał zaakceptować nowych warunków? To jasne, Sebastian Brózda jest miejskim radnym, na rozwiązanie z nim umowy o pracę zgodę musieliby wyrazić rajcy. Gdyby mimo jej braku prezesa próbowano zwolnić, starostwo byłoby na postępowanie sądowe i konieczność zapłaty odszkodowania. W 2017 roku prezes PKS zarobił w spółce ponad 156 tys. zł.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto