W podbełchatowskich lasach w ostatnich tygodniach codziennie dochodzi do pożaru. Są dni, gdy są 2-3 takie wyjazdy.
- Z reguły są to pożary na niewielkich powierzchniach, ale mieliśmy także pożar na areale 1,5 ha a nawet 4 ha - mówi Wojciech Jeleń, komendant Państwowej Straży Pożarnej w Bełchatowie. Najczęściej płoną lasy na terenie gmin Rusiec i Szczerców. Tam też najtrudniej je gasić, bo lasy rosną na podłożu torfowym, a to akcję gaśniczą komplikuje.
Większość pożarów to efekt ludzkiej nieuwagi lub bezmyślności. Ale są też takie, gdy można otwarcie mówić o głupocie. Bo jak inaczej nazwać to, że ktoś o tej porze roku wypala trawę i w efekcie ogień przenosi się na pobliski las?
To dlatego strażacy wspólnie z bełchatowskim nadleśnictwem i starostwem ruszyli z kampanią informacyjną, która ma mieszkańcom przypomnieć o tym, że w lesie mają uważać.
- Pożar sam z siebie nie powstanie, ale nie trzeba używać otwartego ognia, by spowodować pożar - mówi Jarosław Zając, bełchatowski nadleśniczy. - Wystarczy że wjedziemy do lasu autem i rozgrzane układy wydechowe, czy katalizatory mogą być przyczyną nieszczęścia.
W lasach Nadleśnictwa Bełchatów obowiązuje trzeci stopień zagrożenia pożarowego. Na razie nie ma jeszcze zakazów wstępu do lasów. - Ale rozważamy taką ewentualność podkreśla nadleśniczy Jarosław Zając.
W sumie od początku roku strażacy do pożarów lasów wyjeżdżali już 68 razy, do pożarów traw i upraw rolnych - ponad 120 razy. W ostatnich dwóch tygodniach pracy mają właśnie przy takich zdarzeniach najwięcej.
- Las rośnie bardzo długo, spłonąć może o wiele szybciej, pamiętajmy o tym - apeluje starosta Waldemar Wyczachowski.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?