Bełchatów: obiady w szkołach tańsze, ale tylko troszeczkę

- Nie udało się, biorę to na siebie - przyznaje szczerze Agnieszka Wysocka, odpowiedzialna za oświatę wiceprezydent Bełchatowa. Sztandarowy projekt PiS i jej szefowej Marioli Czechowskiej, czyli tanie obiady dla uczniów w szkołach, nie został i raczej nie zostanie zrealizowany.

W zamyśle władz miasta cena obiadu dla uczniów w miejskich placówkach miała nie przekraczać 3,50 zł, a jeszcze przed wakacjami prezydent Mariola Czechowska podkreślała, że może uda się tę cenę zbić do 3 zł. Nic z tego, przedsiębiorcy nie byli skłonni aż tak obniżyć cen posiłków.

- Jeśli mamy darmowe autobusy MZK, to ja mogę zrobić też obiady za darmo, pod warunkiem, że miasto za to zapłaci, tak jak finansuje działanie MZK - mówi Andrzej Lewicki, którego firma od kilku miesięcy karmi uczniów "Mickiewicza" i gimnazjum nr 3 na ul. Edwardów. - Rozmawiałem z panią prezydent, ale mowy o żadnym dofinansowaniu nie było - dodaje przedsiębiorca, który stołówkę na Dolnośląskim przejął po Krzysztofie Maziarzu.
- Na obiadach dla uczniów się nie zarobi i firmy z tego utrzymać się nie da - podkreśla Krzysztof Maziarz. - Ja zrezygnowałem. Wymaga się od nas obniżenia kosztów, ale niewiele się nam proponuje w zamian.

Magistrat podkreśla, że dotować prywatnych przedsiębiorców nie może, a przecież obiady w szkołach gotują zewnętrzne firmy.

W stołówce przy Edwardowie cena obiadów się nie zmieniła. Uczniowie płacą po 5 zł, tak jak do tej pory. W tej cenie mają naprzemiennie, w jeden dzień zupę, nazajutrz drugie danie.
Podobnie jest np. w Szkole Podstawowej nr 1 i gimnazjum nr 1. Tam też, po raz pierwszy od tego roku szkolnego, pierwsze i drugie danie są naprzemiennie.

- Przez czternaście lat codziennie podawałem dzieciom drugie danie, co było ewenementem w mieście - mówi Bogdan Bożyk, właściciel gotującej w "jedynce" firmy To i Owo. - Ale za 4 zł nie ugotuję obiadu, są koszty stałe, wypłaty dla pracowników - dodaje. - Jest taniej, ale czy lepiej?

W "jedynce" cena obiadu faktycznie spadła. Wcześniej za drugie dania trzeba było zapłacić 6,50 zł, teraz to tylko 4 zł. Ale drugie dania są tylko dwa lub trzy razy w tygodniu.

4 zł za obiad muszą zapłacić też uczniowie Szkoły Podstawowej nr 3, największej podstawówki w mieście, w której uczy się 606 dzieci. W poprzednim roku szkolnym obiady kosztowały o 1,60 zł więcej. Tutaj także, podobnie jak w większości szkół, raz jest zupa, raz drugie danie. Do tego do zupy często dochodzi jakiś owoc. Wkrótce po złotówce uczniowie będą też mogli kupić sobie kanapki, np. jeśli zapomną z domu drugiego śniadania.
Ceny posiłków w szkołach są różne. W większości placówek zmalały, ale nieznacznie. Np. w SP 4 cena spadła z 6 zł do 5 zł.

Obniżenia cen nie ułatwiają też nowe przepisy ministerstwa zdrowia, zalecające zdrową żywność w szkolnych stołówkach i sklepikach. Jak mówi wiceprezydent Agnieszka Wysocka, to też utrudniało negocjacje z firmami cateringowymi.

- Owszem mieliśmy ofertę jednej z firm, która gotowa była sprzedawać obiady uczniom w całym mieście za 3,50 zł - podkreśla wiceprezydent. - Musieliśmy jednak wziąć pod uwagę lokalny rynek i fakt, że pozostawilibyśmy kilka rodzimych firm bez pracy. Poza tym, oferent ten nie przewidywał posiłków dla mieszkańców, a wiemy, że ze szkolnych stołówek korzysta wielu bełchatowian.