Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bełchatów: Kariera Janusza Domina została przerwana jednego dnia [ZDJĘCIA]

Adam Kieruzel
Byłemu kolarzowi pieniędzy, które zarobił we Francji, nigdy nie zwrócono
Byłemu kolarzowi pieniędzy, które zarobił we Francji, nigdy nie zwrócono Adam Kieruzel
Kariera Janusza Domina rozwijała się błyskawicznie. Właściwie nie było wyścigu, który byłby dla niego wielkim wyzwaniem. Niestety dobra passa skończyła się jednego dnia. Później, gdy koszmar się skończył, mógł wrócić do ścigania, ale uznał, że ważniejsza jest rodzina.

Przygoda Janusza Domina z kolarstwem rozpoczęła się dzięki Jerzemu Duminowi, nauczycielowi wychowania fizycznego i geografii, który w Kluczewsku stworzył LZS. Formą naboru był wyścig kolarski w którym udział wzięło około 30 zawodników. 13-letni Janusz Domin nie był wtedy faworytem, startował na legendarnej „Ukrainie”, ale mimo wszystko okazał się najlepszy. To otworzyło przed nim drogę do kariery.

- To były inne czasy. Oprócz szkoły i treningów trzeba było znaleźć jeszcze czas na pracę w gospodarce - podkreśla były kolarz, który szybko piął się wówczas po szczeblach kariery, wygrywając kolejne wyścigi w różnych kategoriach wiekowych.

Do Bełchatowa trafił gdy miał 17 lat. Uczył się w szkole budowlanej i trenował kolarstwo w LKS jako junior.

- Wygrywałem wtedy niemalże wszystkie wyścigi - wspomina. - Byłem w Młodzieżowej Kadrze Olimpijskiej. Mogłem też jechać na Mistrzostwa Świata do Włoch. Wszyscy byli niemalże pewni, że tam pojadę, bo byłem najlepszy na sprawdzianach. Jednak dwa ostatnie testy poszły nie po mojej myśli.

Za każdym razem pech nie omijał bełchatowskiego kolarza i w obu wyścigach pękały mu opony. Zawodnik LKS Bełchatów był na tyle mocny i zdeterminowany, że walczył do samego końca na równi z rywalami, ale to jednak oni w ostateczności wygrywali.

- Pech mnie nie opuszczał od początku do końca mojej kolarskiej kariery - uważa Janusz Domin. - Bardzo przeżywałem te momenty. Mój trener nawet się popłakał - wyznaje.

W październiku 1983 roku Janusz Domin trafił do warszawskiej Legii, aby odbyć obowiązkową służbę wojskową. - Oprócz codziennych zadań mieliśmy też trening_i - mówi. - _Kiedy reprezentowałem Legię moim największym osiągnięciem była wygrana solo w najcięższym etapie Tour de Pologne z Leska do Rzeszowa - tłumaczy Janusz Domin. - Wówczas byłem najmłodszym zwycięzcą etapu w historii tego wyścigu.

Po powrocie z Legii do LKS Bełchatów przeżył kolejne duże rozczarowanie.

- W trakcie najdłuższych Mistrzostw Polski w historii z Warszawy do Chełma odjechaliśmy w osiemnastu od reszty grupy. Na około 20 kilometrów przed metą dojechał Joachim Halupczok, z którym ruszyliśmy mocno do przodu. Czułem się tak dobrze, że byłem pewny wygranej - wyjaśnia kolarz.

Organizatorzy, na wypadek złej pogody, przygotowali dwie mety. Jedną na szosie, a drugą na stadionie żużlowym. Janusz Domin wjechał na metę jako pierwszy, ale jak się później okazało, kolarz triumfował nie na tej mecie. Dopiero kiedy kibice poinformowali go o tym fakcie, ruszył za Halupczokiem, ale było już za późno. Kilka dni później Halupczok pojechał na Mistrzostwa Świata, które wygrał.

W 1990 roku bełchatowianin wygrał w Polsce wiele wyścigów i dlatego zdecydował się na wyjazd do Francji, do klubu PTT Mulhouse. Z racji, że nie było tam większych szans na rozwój, zdecydował się przejść do FC Oloron.

- Pojechałem na bardzo mocny wyścig do Hiszpanii. Na pierwszym etapie straciłem trzy minuty do ucieczki. Później na każdym etapie byłem cały czas w czołówce, w pierwszej dziesiątce - opowiada. W ostateczności wygrałem etap. Miesiąc później mój świat się zawalił. Do Francji przyszła informacja, że test antydopingowy wyszedł w moim przypadku pozytywnie - wspomina.

Janusz Domin dość długo próbował udowodnić, że jest niewinny. Jak się później okazało w jednej z aptek we Francji kupił glukozę, taką samą jak w Polsce, miała ona jednak dodatek zakazanej koraminy, o czym kolarz, jak twierdzi, nie wiedział. Dwa miesiące po całym zajściu kolarz wygrał jeszcze francuski klasyk. Później pomogły zeznania aptekarza, a Janusza Domina odwieszono. Jednak pieniędzy, które zarobił we Francji, nigdy mu nie zwrócono. Po odwieszeniu kary przez federację wystartował w jeszcze kolejnym wyścigu, by udowodnić, że jest czysty. Później postanowił zakończyć swoją kolarską karierę i wrócić do Polski, gdzie czekała na niego rodzina.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto