Oczy ze zdumienia przecierali policjanci, z szoku trudno było otrząsnąć się bełchatowianinowi, któremu auto skradziono. Ale najbardziej zdziwieni mogą być dwaj winowajcy, gdy już na tyle wytrzeźwieją, że prokurator będzie mógł im przekazać, co zrobili.
W środku nocy, przed sklep z dopalaczami w rejonie ul. Lipowej podjechał swoim nissanem sunny 20 letni mieszkaniec Bełchatowa. Odwoził koleżankę. Wyszli z samochodu, para się pożegnała. Wtedy do chłopaka podeszło dwóch nieznanych mężczyzn. Wyrwali mu kluczyk od samochodu, wsiedli do auta i odjechali.
Zwykła kradzież? Nie do końca, bo rzadko się zdarza to, działo się tutaj potem. Po kilkunastu minutach w to samo miejsce podjechało to samo auto. W środku była ta sama dwójka złodziejaszków. Pokrzywdzony 20 - latek, który wciąż stał na ulicy i na dobrą sprawę nie zdążył jeszcze opowiedzieć policjantom, co dokładnie się stało, zamarł.
Tymczasem złodzieje zaparkowali nissana, wyszli z auta i poszli do pobliskiego baru. Nie zwrócili nawet uwagi na to, że chłopak, którego okradli, idzie za nimi. Powód ich "obojętności" był łatwy do wyjaśnienia. Gdy policja ich zatrzymała, 28 latek miał ponad 2 promile, a jego rok młodszy towarzysz ponad 1,5 promila. Najprawdopodobniej znajdowali się pod wpływem dopalaczy. O tym, w jakim byli stanie świadczy fakt, że choć mieli klucz do auta, uszkodzili poważnie zamek i stacyjkę, po drodze urwali tłumik. Szkody których narobili, wyceniono na 800 zł, a wartość samego auta to ... 1,5 tys. zł.
Złodzieje trafili do policyjnej izby zatrzymań. Odpowiedzą m.in. za kradzież.
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?