Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bełchatów. Dorota Pędziwiatr przebiła szklany sufit. To pierwsza kobieta dowodząca powiatem

Ewa Drzazga
Dorota Pędziwiatr, pierwsza w historii kobieta na stanowisku starosty przez wielu odbierana była jako „kandydatka konsensusu”. Jednak ci, którzy myśleli, że będzie na nią łatwo wpłynąć, czy wręcz nią sterować, mogą się poczuć rozczarowani.

To, że skonfliktowane środowisko lokalnych polityków PiS potrafiło już na pierwszej sesji Rady Powiatu zdecydować, kogo chcą widzieć w roli starosty, zakrawało na cud. Podobnie jak fakt, że kandydaturę Doroty Pędziwiatr poparło aż 20 radnych (PiS ma 11 mandatów)! Kandydatka konsensusu - tak o niej wówczas mówiono.

Ona sama zdaje sobie sprawę, że tak właśnie jest postrzegana. I wcale się o to nie obraża.

- Lubię i potrafię rozmawiać z ludźmi, myślę że jest to moja silna strona, która bardzo przydaje się i to nie tylko na tym stanowisku, które teraz pełnię - przyznaje Dorota Pędziwiatr. Ma świadomość, że przebiła „szklany sufit”, sięgnęła po funkcję, do tej pory zarezerwowaną dla mężczyzn. I jest przekonana, że dobrze się stało. Że starostwu i powiatowi przydadzą się właśnie kobiece rządy i kobieca umiejętność jednoczesnego działania na wielu frontach.

Jak przyznaje, dla części osób z jej otoczenia, objęcie nowej funkcji było zaskoczeniem. Nie brakowało pytań, czy się nie boi odpowiedzialności, podejmowania decyzji, które będą rzutować na życie tak wielu osób? Mówi jednak, że ma poczucie, iż znajduje się teraz na właściwym miejscu i we właściwej dla siebie roli. Że zmiana związana z przejściem ze stanowiska szefa Miejskiego Centrum Kultury do roli starosty nastąpiła w sposób, można by rzec, naturalny. - Wiem, że sobie poradzę - mówi.

Od szkolnych reguł do artystycznej elastyczności

Funkcja w starostwie to dla Doroty Pędziwiatr powrót do doskonale znanej rzeczywistości. Była szefową Rady Powiatu, wcześniej dowodziła też powiatową placówką - Zespołem Szkół Ponadgimnazjalnych nr 4. Dobrze zna pracowników starostwa, specyfikę pracy tej jednostki, budżet czy zadania.

Najtrudniej przyszła jej rezygnacja z pracy, którą pokochała z całej duszy, czyli z szefowania Miejskiemu Centrum Kultury, w którym dyrektorem była od nieco ponad trzech lat.

- Bardzo, bardzo lubiłam tę pracę - mówi dziś Dorota Pędziwiatr. - Tylu było wspaniałych ludzi, z którymi mogłam tam działać, ceniłam spotkania z mieszkańcami, i to zarówno tymi najmłodszymi, jak i z dorosłymi. Choć muszę przyznać, że na początku bardzo trudno było mi przestawić się na zupełnie nowy dla mnie styl myślenia i działania - przyznaje. Bo etat w szkole, gdzie wszystko biegło według utartych norm, ściśle określonych planem zajęć, regulaminami i wytycznymi, różnił się diametralnie od dowodzenia placówką kultury. Tu nieustannie trzeba było być przygotowanym na niespodzianki (w końcu to artystyczny żywioł), konieczności błyskawicznego podejmowania decyzji, działania pod presją czasu, odkrywania nowych ścieżek. Przy tym nikt tu nie miał pojęcia o ośmiogodzinnym dniu pracy.

- Wpadałam do domu, żeby przygotować obiad, po czym jechałam na ot-warcie wystawy, a weekendy były „rezerwowane” na premiery czy pokazy i to do ich harmonogramu trzeba było dostosować całą resztę - wspomina. - Ta praca nauczyła mnie elastyczności, która teraz też bardzo mi się przyda.
Wydaje mi się zresztą, że bez doświadczeń ostatnich trzech lat nie byłabym teraz gotowa do podjęcia się tej nowej roli - mówi Dorota Pędziwiatr. - Na szczęście mam teraz tyle zajęć, że nie miałam jeszcze czasu, by żałować pożegnania z MCK.

Bo to, przynajmniej na razie, jest definitywne. Pędziwiatr poprosiła o rozwiązanie umowy związanej z powierzeniem jej funkcji dyrektora placówki, choć mogła wystąpić o urlop bezpłatny.

- Nie chciałam stawiać osoby, która zajmie moje miejsce w takiej sytuacji, w której mogłaby mieć ona poczucie „tymczasowości” swojej funkcji. MCK i ludzie związani z tą placówką zasługują na to, by mieć szefa który będzie mógł całkowicie poświęcić się tej pracy - mówi.

Siostra swojego brata?

Choć Dorota Pędziwiatr w lokalnej polityce obecna jest już od ośmiu lat (najpierw jako radna miejska, od 2014 roku radna powiatowa), przez długi czas była odbierana przede wszystkim jako siostra swojego brata, czyli ta, za którą stoi Dariusz Kubiak - najpierw miejski radny PiS, od 2015 roku poseł. Szefowanie w MCK było przejawem tego, że ewidentnie pracuje już na własny rachunek. Podobnie jak kapitalny wynik, jaki uzyskała w wyborach do Rady Powiatu (2139 głosów).

Fakt, że została starostą to już tylko jej zasługa. Bo , jak się nieoficjalnie mówi, gdyby nawet poseł Kubiak próbował „lobbować” za siostrą, to w bełchatowskim PiS, które przecież pozostaje totalnie podzielone, mogłoby to tylko zadziałać na jej niekorzyść. Choć, jak przyznaje sama Dorota Pędziwiatr, niektórzy nadal traktują ją przede wszystkim jak „siostrę Dariusza Kubiaka”. Oni jednak, jak zaznacza, szybko przekonają się, że starosta pracuje na własne nazwisko.

Po dużej autonomii, jaką mogła się cieszyć w MCK, w starostwie czekają ją ograniczenia związane z tym, że pełni bądź co bądź funkcję polityczną. Dorota Pędziwiatr doskonale zdaje sobie sprawę z realiów: jest członkiem Prawa i Sprawiedliwości i politykiem związanym z tą partią. Co, jeśli jej plany będą się rozmijać z wizją polityków PiS?

- Mam nadzieję, że będę miała zawsze możliwość rozmowy i wytłumaczenia swoich racji . Jeśli będę uważał a, że coś jest słuszne i najlepsze dla mieszkańców powiatu, będę starała się do tego przekonać - mówi starosta Pędziwiatr. I dodaje, że przecież większość decyzji dotyczących tego, co dzieje się w powiecie, jest podejmowana przez zarząd i Radę Powiatu.

Dorota Pędziwiatr podkreśla, że nie ma zapędów rewolucyjnych. Nie postawi na głowie schematu organizacyjnego urzędu, którym przyszło jej kierować, choć zmiany będą. Jednak ci, którzy spodziewali się „wielkiego wymiatania” ludzi Ziemi Bełchatowskiej (wypadła z koalicji rządzącej powiatem) mogą się rozczarować. - Dla mnie liczą się umiejętności i kompetencje pracowników - deklaruje starosta. - Nie ma dla mnie znaczenia, czy ktoś jest z takiego ugrupowania, czy z innego. Nie zamierzam sprawdzać życiorysów - mówi.

Nie będzie też zmian w projekcie budżetu na 2019 rok. - Jest za mało czasu, żeby teraz modyfikować np. plan inwestycji- mówi Dorota Pędziwiatr. - Oczywiście pewnie będziemy robić korekty w kolejnych miesiącach, ale wcześniej chciałabym spotkać się z szefami gmin, by przedyskutować ich plany wspólnych inwestycji i działań - mówi. Chce też współpracować z magistratem. Ma już nawet serię pilnych spraw do omówienia z prezydent Mariolą Czechowską.

Przy tym wszystkim starosta Dorota Pędziwiatr nie zamierza tracić z oczu rodziny. Bo choć ma pełne wsparcie ze strony męża i dzieci (mają 21-letnią córkę i dwóch 18-letnich synów), nie zamierza nadużywać ich cierpliwości. W domu będzie tylko dla nich. - Jestem przede wszystkim żoną i matką - podkreśla.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto