Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Awantura w sklepie sieci Biedronka w Bełchatowie pomiędzy klientem a pracownikiem ochrony zakończyła się interwencją policji

Magdalena Buchalska-Frysz
Magdalena Buchalska-Frysz
Grzegorz Prockiw jest zbulwersowany tym, co spotkało go w sklepie Biedronka w Bełchatowie ze strony pracownika ochrony
Grzegorz Prockiw jest zbulwersowany tym, co spotkało go w sklepie Biedronka w Bełchatowie ze strony pracownika ochrony Anna Frysz
Mieszkaniec Bełchatowa skarży się na skandaliczne, jego zdaniem, zachowanie pracownika ochrony sieci Biedronka. Sklep przeprasza i tłumaczy jednocześnie, że klient też nie był bez winy

Awantura w sklepie Biedronka w Bełchatowie pomiędzy klientem i pracownikiem ochrony

Ten dzień Grzegorz Prockiw z Bełchatowa zapamięta na długo. Do sklepu Biedronka przy ulicy Czyżewskiego już nie chodzi, bo, jak mówi, wstyd mu się tam pokazać. Jak jednak zaznacza, nie dlatego, że ma sobie coś do zarzucenia, ale ze względu na to, jak został potraktowany.

Tego dnia rano musiał pilnie zrobić zakupy dla żony z którą wspólnie prowadzi gastronomię.

- Potrzebowałem szybko kupić pomidory i ogórki - mówi Grzegorz Prockiw. - Zaparkowałem przed sklepem, może niekoniecznie tak, jak powinienem.

Jak opowiada, na parkingu zaczepił go jakiś mężczyzna zwracając uwagę na parkowanie.

Pan Grzegorz wszedł do sklepu i zaczął robić zakupy.

- Ten mężczyzna poszedł jednak za mną, zaczął mi przeszkadzać, klepać mnie po rękach, kiedy nakładałem pomidory - opowiada bełchatowianin. - Powiedziałem mu, żeby dał mi spokój. Po chwili obezwładnił mnie i powalił na ziemię. Wszystko trwało około 5 minut. Później okazało się, że był to ochroniarz.

Na miejsce wezwano policję, zabezpieczono nagranie z monitoringu.

- Ten człowiek zrobił sobie po prostu plac treningowy - uważa Grzegorz Prockiw. ja jestem już po 70., mam chore serce, rano założono mi aparat Holtera. Potraktowano mnie w jakiś niesłychany sposób, a sklep odcina się od tej sytuacji.

Awantura w sklepie. Komentarz sieci Biedronka

Do sprawy odniosła się sieć sklepów Biedronka, zapewniając, iż bezpieczeństwo osób i mienia jest absolutnym priorytetem firmy.

- Sytuacja z 2 marca nie powinna się wydarzyć - mówi Karolina Ulatowska z biura prasowego sieci Biedronka. - Z naszej strony kierujemy przeprosiny do klienta za sposób przeprowadzenia interwencji.

Jak dodaje jednak, pracownik ochrony interweniował w powodu zauważenia nieprawidłowo zaparkowanego auta klienta bezpośrednio przed wejściem do obiektu.

Tłumaczy też, że w sklepie klient nie przestrzegał zasad bezpieczeństwa co do odpowiedniego zakrywania nosa i ust oraz konieczności korzystania ze środków ochronnych w kontakcie w produktami.

- Po tej sytuacji przypomnieliśmy załodze tej placówki w jaki sposób prawidłowo postępować w przypadku klientów, którzy odmawiają spełnienia prawnych wymogów dotyczących zasad bezpieczeństwa w trakcie pandemii - mówi Karolina Ulatowska.

Pracownik ochrony tłumaczy sytuację w Biedronce

Pracownik ochrony, który brał udział w zajściu, będący jednocześnie kierownikiem regionu agencji ochrony, tłumaczy, iż całe zajście wyglądało zupełnie inaczej niż przedstawił to klient. Jak zapewnia, nie wykręcił mu rąk i nie powalił na ziemię.

- Pan został złapany w pół, przechylił się z całym impetem do przodu i po prostu oparł rękami o ziemię - tłumaczy pracownik agencji, który jednak chce zachować anonimowość. - Wszystko widać na nagraniu.

Jak argumentuje, mężczyzna nie reagował na próby zwracania mu uwagi zarówno co do źle zaparkowanego samochodu, jak i zachowania środków ochrony w sklepie.

- Ten pan przebierał w pomidorach, dotykał ich, przekładał bez rękawiczek - mówi. - Przecież to jest niedopuszczalne. Przy tym był niemiły, używał nawet wulgarnych słów w moim kierunku - mówi.

Jak twierdzi, gdy zwrócił mu po raz kolejny uwagę, mężczyzna odepchnął go i wówczas doszło do spornej sytuacji.

- Być może faktycznie powinienem przejść po prostu obok tej sytuacji, schować dumę do kieszeni - mówi pracownik ochrony. - Nie był to przecież jakiś złodziej, przy którym interwencja wymagałby użycia siły. Tu jednak zawinił klient. Gdyby mnie nie odepchnął, pewnie nie doszłoby do tej sytuacji. Nie pozwolę się tak traktować.

Grzegorz Prockiw zaznacza, że nie zamierza tak zostawić tej sprawy. Złożył już zawiadomienie na policję, nie wyklucza też pozwu cywilnego.

- Od 25 lat działam na rynku, dużo ludzi mnie zna - mówi bełchatowianin. - Firma powinna wynagrodzić mi straty moralne, wpłacić też pieniądze na jakąś fundację.

Pracownik ochrony dodaje, iż jego firma chciała porozmawiać z panem Grzegorzem, proponowała spotkanie, jednak klient nie był zainteresowany. - Czekamy więc na rozwój wydarzeń - mówi.

Grzegorz Prockiw jest zbulwersowany tym, co spotkało go w sklepie Biedronka w Bełchatowie ze strony pracownika ochrony

Awantura w sklepie sieci Biedronka w Bełchatowie pomiędzy kl...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto