Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Asseco Resovia Rzeszów - PGE Skra 3:1 - Czasy się zmieniły

Paweł Hochstim
Mariusz Wlazły zdobył w Rzeszowie trzynaście punktów. Jeszcze nie jest w optymalnej formie
Mariusz Wlazły zdobył w Rzeszowie trzynaście punktów. Jeszcze nie jest w optymalnej formie fot. Dariusz Śmigielski
Jeszcze niedawno Resovia Rzeszów przeklinała mecze z drużyną z Bełchatowa, bo media liczyły jej kolejne spotkania bez wygranych setów. Ale później Resovia zaczęła wygrywać sety, a później też pojedyncze mecze. I dziś nikt już nie pamięta, że przez lata rzeszowianie mieli kompleks Skry.

Tym razem bełchatowianie nie jechali do Rzeszowa w roli zdecydowanego faworyta, choć bukmacherzy dawali im większe szanse na zwycięstwo. Resovia przed sezonem wydała wielkie pieniądze na wzmocnienia, pozyskując m.in. reprezentantów Włoch Mateja Cernicia i Michała Baranowicza, reprezentanta Niemiec Georga Grozera i mistrza olimpijskiego, Amerykanina Ryana Millara. Cernić i Millar na razie są kontuzjowani, choć ten drugi wchodzi na boisko na pojedyncze szanse.

Mistrzowie Polski fatalnie rozpoczynali każdego z przegranych setów. W pierwszej partii, niemal wyłącznie po własnych błędach bełchatowian, Resovia na początku 6:1. I choć Skrze udało się doprowadzić do remisu 8:8, to i tak górą byli rzeszowianie. Zespół trenera Jacka Nawrockiego miał duże problemy z przyjęciem zagrywki, za co zapłacił Michał Bąkiewicz, który w połowie pierwszego seta został zastąpiony przez Michała Winiarskiego i na boisko już nie wrócił.

- Właśnie dlatego, że słabo zaczynaliśmy te sety przegraliśmy mecz - mówił kapitan Skry Mariusz Wlazły. - Ale trzeba powiedzieć, że gospodarze zagrali dziś bardzo dobrze.

W drugiej partii rzeszowianie znów na początku odskoczyli na kilka punktów, ale tym razem Skrze udało się nie tylko wyrównać, ale nawet po ataku Daniela Plińskiego wyjść na prowadzenie. Ale jeszcze przed drugą przerwą techniczną Resovia znów była lepsza i ponownie łatwo wygrała.

- Mamy nad czym pracować, bo przegraliśmy mecz w Rzeszowie w kilku aspektach - mówił szkoleniowiec Skry Jacek Nawrocki. - Mieliśmy problem z atakiem z pierwszej piłki i przede wszystkim z kontratakiem.

Jedynego seta, którego Skrze udało się wygrać - trzeciego - bełchatowianie rozpoczęli od prowadzenia. Jeszcze w drugiej partii słabo grającego Marcina Możdżonka zastąpił Karol Kłos, który został już do końca i spisywał się znacznie lepiej. Wyglądało, że Skra opanowała sytuację, ale w czwartym secie znów pozwoliła Resovii na ucieczkę.

Gdy rzeszowianie prowadzili już 8:1 i 16:9 wydawało się, że emocji nie będzie. Ale mistrzowie Polski zaczęli odrabiać straty i po ataku Pliński przegrywali tylko 17:18. Wtedy jednak odżył Georg Grozer, który właściwie sam wygrał Resovii dwa pierwsze sety, a gdy chwilę później Bartosz Kurek zaatakował w aut, było już jasne, że bełchatowianie wyjadą z Rzeszowa nawet bez jednego punktu.

Asseco Resovia Rzeszów - PGE Skra Bełchatów 3:1 (25:21, 25:19, 17:25, 25:19)
Resovia: Baranowicz 1, Mika 8, Kosok 9, Grozer 23, Akhrem 15, Grzyb 6, Ignaczak (libero) oraz Millar 2, Buszek 1, Perłowski. Trener: Ljubomir Travica.
PGE Skra: Falasca, Bąkiewicz 1, Możdżonek 2, Wlazły 13, Kurek 16, Pliński 9, Zatorski (libero) oraz Winiarski 11, Antiga, Kłos 5, Woicki. Trener: Jacek Nawrocki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodzkie.naszemiasto.pl Nasze Miasto