Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Aniela, Ida, Julia i Daniel Lis, czyli sportowe rodzeństwo z Bełchatowa. Ich sukcesy to zasługa genów czy ciężkiej pracy?

Adam Kieruzel
Archiwum prywatne
Idę i Daniela kojarzą już chyba wszyscy. Mistrzyni w trójboju siłowym i lider street workoutu sprawili, że o rodzeństwie Lisów coraz głośniej mówi się w kontekście sportowych sukcesów. A przecież na nich sportowa saga familii Lisów się nie kończy, bo drugiej takiej rodziny próżno chyba szukać w całym regionie.

Monika i Dariusz Lis to dumni rodzice sześciorga dzieci. O czworgu spośród nich można powiedzieć: urodzeni sportowcy. Aniela, Ida, Julia i Daniel mięli lub nadal mają ogromny zapał do sportu. A do tego w jakiej dziedzinie by nie startowali, osiągają sukcesy.

Najmłodsza z całej szóstki to 16-letnia Aniela Lis, pasjonatka trójboju siłowego, której (na razie) największe osiągnięcia są związane z krajowym podwórkiem. W dorobku ma już 4. miejsce w Pucharze Polski w Skierniewicach w kat. wagowej do 43 kg do lat 18 oraz mistrzostwo Polski w kat. do 43 kg do lat 16.

Aniela podąża niemalże takimi samymi ścieżkami, co dwa lata starsza Ida**. Obie dziewczyny swoją przygodę ze sportem zaczynały w Bełchatowskim Klubie Lekkoatletycznym, a od niedawna Aniela i Ida razem także trenują.

O ile Aniela dopiero pracuje na to, by zapełnić swoją półkę z pucharami, o tyle starsza z dziewcząt, 18-letnia Idy może już kolekcjonować kolejne puchary i medale. Tylko w tym roku na swoim koncie bełchatowianka może zapisać takie osiągnięcia jak mistrzostwo Polski juniorek i seniorek, wygraną w Pucharze Polski, wicemistrzostwo Europy, które zdobyła drugi rok z rzędu oraz wicemistrzostwo świata. A przecież w ubiegłym roku Ida została mistrzynią świata w trójboju siłowym.

- Kiedy zaczynałam przygodę z trójbojem, nie wiedziałam co to martwy ciąg. Teraz biję rekordy Polski - mówi zadowolona Ida Lis. - Od zawsze lubiłam trenować na siłowni i być może przez to trener Mantyk zauważył we mnie siłę i wysłał mnie na pierwsze zawody. - domyśla się.

Starszą siostrą Anieli i Idy jest 20-letnia Julia, która przed kilkoma laty brała regularnie udział w zawodach biegowych jako zawodniczka BKL. Niestety, w jej przypadku ciężka kontuzja kolana nie pozwoliła kontynuować sportowej przygody.

Daniel Lis, czy jak kto woli „Lisek”, jest najstarszy z rodzeństwa.Pozytywnie zakręcony na punkcie trenowania, diety i zawodów. Gdy był nastolatkiem przez dwa lata grał w piłkę nożną w KS Grocholice Bełchatów. Nie kryje, że okres młodzieńczy był w jego przypadku dosyć intensywny i momentami „imprezowy”. Ale bełchatowianin tamtego okresu nie żałuje.

- Dzięki temu, co przeżyłem w młodości, jestem tym, kim teraz jestem. Wszystko miało wpływ na to, co teraz robię - wyznaje Daniel.

Daniel postawił na nieco nietypową dziedzinę sportu. Od 2014 roku trenuje kalistenikę. O co chodzi w tej dyscyplinie, która w Polsce staje się coraz bardziej popularna? Otóż kalistenika (nazywana też street wourkoutem) to aktywność fizyczna polegająca na treningu siłowym opartym na ćwiczeniach z wykorzystaniem własnej masy ciała. 25-latek ma już na koncie kilka osiągnięć, ale bez wątpienia największym był awans do finału Pucharu Świata w grudniu 2017 roku na Wyspach Karaibskich. Pech chciał, że niestety z powodu kontuzji kolana Daniel nie pojawił się na tych zawodach.

Ta sytuacja była dla niego ogromnym sprawdzianem hartu ducha i siły woli. „Lisek” przetrwał ten ciężki okres, powrócił do treningów i zawodów. Nie po raz pierwszy zresztą kontuzja stanęła na przeszkodzie realizacji jego planów. Daniel o sporym pechu mógł już mówić w lipcu 2016 roku, kiedy to zerwał biceps, a w tym sporcie taka kontuzja jest bardzo poważnym urazem.

- Potraktowałem tę kontuzję jako próbę od Boga, przeżyłem to i wróciłem silniejszy oraz mądrzejszy i jestem pewien, że idę w dobra stronę - mówi dziś „Lisek”.

Sportowe geny czy pasja, która przychodzi z czasem?

Z szóstki rodzeństwa jedynie 23-letni Krystian i 25 -letnia Natalia nie postawili na sport. Choć kibicują rodzeństwu, sami postawili na rozwój osobisty i rodzinę. Ale nawet mimo tego, że nie cała szóstka, a „tylko” czwórka rodzeństwa trenuje, wszyscy często pytani są o to, czy to sportowe geny, czy może pasja rozwijana z wiekiem. - Mama zawsze twierdziła, że jesteśmy silni po dziadku, a nasz tata w młodości trenował i próbował różnych dyscyplin, ale on nie mógł liczyć na takie wsparcie, jakie my otrzymujemy od całej naszej rodziny - wyjaśnia Ida.

- Jesteśmy jak grupa przyjaciół, ponieważ każdy każdemu pomaga, jak tylko potrafi. Jeśli jednemu się coś dzieje, to cała nasza ósemka stanie na rzęsach, by pomóc -przekonuje z kolei Daniel. - Tak zostaliśmy nauczeni przez rodziców i tak jest cały czas. Każdy z nas jest optymistą - dodaje.

Dużą rolę w sukcesach Anieli, Idy czy Daniela odgrywa także Dariusz Lis, czyli głowa rodziny. Na bieżąco stara się informować swoich znajomych o tym, jakie wyniki osiągają jego potomkowie.

- Należę do rodziców, którzy sukcesy swoich dzieci bardzo przeżywają. Jestem bardzo dumny z całej szóstki. Zawsze staram się być na każdym treningu, czy zawodach, w których biorą udział - wyjaśnia Dariusz Lis.

Najbardziej wzruszający moment? Dariusz Lis nie ma wątpliwości: chwila, gdy mógł słuchać „Mazurka Dąbrowskiego”, który odegrano dla Idy na Mistrzostwach Świata. Ma nadzieję, że będzie ich jeszcze wiele.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto