Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Alita: Battle Angel”: Jedynie cyborgi potrafią jeszcze być ludźmi [RECENZJA]

Dariusz Pawłowski
To Alita wie, że w obliczu zła nie wolno stać obojętnym, jest gotowa wyjąć z piersi serce i oddać ukochanemu. A przecież powstała w laboratorium. Smutne to w sumie bardzo.

Pod pewnym względami świat się właściwie nie zmienia. I nie zmieni się również trzysta lat po Upadku. Ci, którym udało się przeżyć międzycywilizacyjną wojnę, żyją podzieleni na tych, co na górze - w unoszącym się nad powierzchnią globu Zalemie oraz pozostałych na dole, w Żelaznym Mieście. Zalem spogląda wyniośle na mieszkańców nizin, zrzucając na nich wielką rurą odpady swojego istnienia. Byt w Żelaznym Mieście zaś to walka o przetrwanie, przetrząsanie śmietniska w poszukiwaniu czegoś wartościowego oraz marzenie o przedostaniu się do świata na wysokości. Jedni pogardzają, drudzy zrobią wiele, również podłości, by znaleźć się pośród uprzywilejowanych. Niezmiennie znajome, prawda?

Za cyberpunkową w klimacie dystopię wziął się specjalista od masakry maczetą, Robert Rodriguez, ale inicjatorem przedsięwzięcia, a ostatecznie jego producentem i współautorem scenariusza został znacznie łagodniejszy (przynajmniej w ostatnich latach) James Cameron. To ciekawe połączenie wrażliwości sprawiło, że dla części widowni będzie tu pewnie za mało jatki, dla innych zaś okaleczone ciała bohaterów i rozrywane korpusy cyborgów będą i tak nader wymowne, ale powstało energetyczne, stylowe kino rozrywkowe, podczas oglądania którego nie przeszkadza nawet poczucie, że wszystko to już było. James Cameron zaczął opowiadać o tym projekcie blisko dwadzieścia lat temu, a w tym czasie wiele podobnych historii na ekranie się przecież wydarzyło. Co znaczące jednak, twórcom udało się zachować (co zwykle w Hollywood nie wychodzi), kilka cech oryginału, czyli mangi Yukito Kishiro. Mamy tu bohaterów kreślonych wyrazistą linią, emocje i postawy w wersji ostatecznej, tak odległej od duchowego i etycznego rozmemłania ludzi Zachodu - tu jeżeli się pokocha, to na zawsze, gdy podejmuje jakieś zobowiązania lub działania, to bezgranicznie, do tego dochodzą kadry oświetlone i zatrzymane jak w komiksie. No i są też oczywiście te wielkie, animowane oczy Ality, dla których wiele można zrobić. Wszystko to nieźle się prezentuje na ekranie, jest konsekwentne pod względem estetyki, konstruowania świata, do którego zostajemy zaproszeni. Szkoda tylko, iż uwzględniając percepcję masowego zachodniego widza, fabułę i narzucające się wątki czy dywagacje uproszczono do poziomu logo sieci „Żabka”.

Symbolicznym obrazkiem jest odnalezienie głównej bohaterki, przez doktora Dysona Ido, na złomowisku - jeszcze w postaci ledwie działającej głowy wyrzuconego cyborga. W swej pracowni specjalista od technologicznych modyfikacji przytwierdza znalezisko do syntetycznego ciała nastolatki, nadając dziełu imię Alita i uświadamiając sobie, że w umyśle cyborga kryje się przeszłość niezwykłej młodej kobiety. Alota na razie niczego nie pamięta i cieszy się każdymi nowymi dla niej informacją, smakiem, uczuciem. Szczera i rezolutna nastolatka rozkochuje się w czekoladzie, uroczym rówieśniku (teoretycznie), cielesnym Hugo oraz brutalnej grze motorballu, w której mistrzostwo daje przepustkę do Zalemu. Alita poznaje również klan łowców nagród i przekonuje się, że życie na ulicach Żelaznego Miasta jest pełne niebezpieczeństw. Dowiaduje się, że karty w świecie na dole rozdaje ogarnięty żądzą zysku Vector, którego wspiera zimna Chiren, a przygląda się wszystkiemu wszechwidzący Nova. Reszta jest w pięściach i nogach dziewczyny.

Dzieje się sporo, sekwencje walk, motorballu i wszelkich spięć są znakomicie zrealizowane, gorzej wypadają wątki melodramatyczne, trudno też doszukać się napięcia. Zbyt często Rodriguez ucieka w banał i najprostsze rozwiązania, nierzadko stojące w sprzeczności z logiką.

Świetna jest Rosa Salazar jako Alita (to zresztą przede wszystkim dzięki tej postaci film jest zwycięstwem) - idealnie wpisująca się w wizualną stylistykę filmu, ale i bardzo współczesną bohaterkę, która wdzięk i naturalność łączy z konkretną girl power. Klasą błyszczy Christoph Waltz w nadzwyczaj ciepłej, jak na niego, roli. Dobrze poprowadzona, rozbudowana, zmieniająca się relacja pomiędzy nimi jest jednym z największych atutów filmu. Atrakcją jest też oczekiwanie na finał, by przekonać się jaka to gwiazda wcieliła się w Novego.

W kolejnej części, do realizacji której Rodriguez zgłasza gotowość zakończeniem, mamy się wybrać na górę. Alita da radę zrobić w tym świecie porządek i właściwie ustawić hierarchie. Nie dzierżąc w duszy ludzkich niedoskonałości może być etyczną opoką. W tym kontekście przepowiednia, iż zamieniamy się w roboty brzmi nawet optymistycznie.

Alita: Battle Angel USA/Argentyna, reż. Robert Rodriguez, wyst. Rosa Salazar, Christoph Waltz, Jennifer Connelly, Mahershala Ali

★★★★☆☆

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto