MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Mariusz Wlazły: Castellaniego klepali po plecach, a dziś ci sami w te plecy wbijają nóż

Paweł Hochstim
Mariusz Wlazły zapewnia, że wciąż chce wygrywać, bo ma jeszcze sportowe marzenia
Mariusz Wlazły zapewnia, że wciąż chce wygrywać, bo ma jeszcze sportowe marzenia fot. Dariusz Śmigielski
Grał Pan na mistrzostwach świata bardzo mało, ale to Pana kreuje się na głównego winowajcę porażki.

Mariusz Wlazły, siatkarz PGE Skry Bełchatów i reprezentacji Polski: - Zawsze trzeba znaleźć winnego. Jeśli ja mam nim być, to proszę bardzo, mnie świat się nie zawali. Nie jestem zadowolony ze swojej formy na tych mistrzostwach. Jeśli wiedziałbym wcześniej, że tak wypadnę, to wolałbym, żeby pojechał Kuba Jarosz zamiast mnie.

Nieudany mundial jeszcze siedzi w Pana głowie?

Trudno jest zapomnieć, bo na tych mistrzostwach nie zaprezentowałem się tak, jakbym chciał. Z tego powodu jest mi bardziej przykro niż z tego, że nie osiągnęliśmy odpowiedniego wyniku. Dla mnie jest to osobista porażka, bardzo ciężkie przeżycie. Oczywiście, wynik sportowy nie zadowala nikogo, nas także, bo bardzo długo i ciężko pracowaliśmy, żeby zaprezentować się jak najlepiej. Teraz czeka nas liga i muszę, musimy jakoś się odciąć od tego.

Jeśli raz jeszcze gralibyście z Serbią, to znów chcielibyście wygrać ten mecz i wpakować się na Bułgarię i Brazylię w drugiej rundzie?

To nie mecz z Serbią był problemem, tylko to, co się zdarzyło później.

Ale gdybyście z Serbią przegrali, to wystarczyło pokonać Meksyk i być na mundialu do ostatniego dnia.

Z własnego doświadczenia wiem, że takie kombinowanie przeważnie się mści. Ja bym zrobił tak samo, czyli wygrał z Serbią i grał z Brazylią i Bułgarią.

Pamiętam, że gdy rozmawialiśmy w Ankonie przed meczami z Brazylią i Bułgarią, to byliście nieprawdopodobnie pewni siebie. Biła z was informacja: jesteśmy mocni.

Właśnie. Tak było i nie wiem, dlaczego dobę później było tak źle. Jak znajdę receptę, by temu zapobiec w przyszłości, to chyba dostanę Nobla.

Ważą się losy trenera Castellaniego. Gdyby Pan decydował, to...

Bym zostawił trenera. Nie można oceniać człowieka po jednym niepowodzeniu. Rok temu wygrał mistrzostwo Europy i wszyscy byli zachwyceni, bo dokonał cudu. W tym roku nie wyszło, to wszyscy mówią, że trzeba go wypieprzyć. To jest jakaś paranoja. Tak możemy sobie co roku zwalniać trenera, jeśli się nie uda.

Mówi się, że Alojzy Świderek miałby zostać nadzorcą Castellaniego.

Powtórzę - ja uważam, że powinien zostać Daniel. To jest najodpowiedniejsza osoba na tym stanowisku.

Wrogowie trenera mówią, że stoicie za Danielem, bo daje zawodnikom dużo luzu.

Ciekawe, gdzie byli ci wrogowie, gdy zdobył mistrzostwo Europy. Fajnie jest krytykować po niepowodzeniu. Ojców sukcesu nie brakuje, ale ci, co klepali rok temu Daniela po plecach, dziś wbijają mu w te plecy nóż. Tu nie chodzi o luz, a zresztą co, ma być policjantem i nas pilnować? Każdy ma swój rozsądek. Daniel zawsze podkreśla, że mamy dużo swobody, ale na tyle, na ile jesteśmy odpowiedzialni. Jeżeli popełniamy błędy, to robi spotkanie i informuje, że zdarzyło się to ostatni raz i jeśli się po-wtórzy, to będzie kontrola. To nie jest tak, że my wszystko możemy. Odpowiadamy za to, co robimy w reprezentacji. Gdy zdarza się coś, czego trener zabronił, to są kary.

Zapłacił Pan kiedyś?

Nie, bo dobrze zachowuję się na reprezentacji.

A Castellani uderzył kiedyś pięścią w stół? Wygląda jak dobry wujek.

Bo taki ma wizerunek. Kiedy trzeba jest ostry. On wie, kiedy trzeba potrząsnąć człowiekiem, żeby z niego więcej wykrzesać. Współpracowałem z nim w Skrze, gdzie jest inna atmosfera niż w reprezentacji. I ja nie mam powodu, by na niego narzekać. Teraz, po rocznej przerwie, znów się spotkaliśmy i uważam, że się nie zmienił.

To dlaczego wygrał mistrzostwo Europy, a nie udało mu się wygrać mistrzostw świata? Sami mówicie, że mistrzostwa świata są łatwiejsze.

Łatwiejsze, jeśli byłoby się Włochami. Bardzo się cieszę, że zajęli dopiero czwarte miejsce, że to ustawienie pod nich systemu nie dało medalu.

Ale mistrzem została Brazylia, która celowo przegrała z Bułgarią.

Można było przegrać cztery razy i zostać mistrzem świata. Absurd.

A może ten system trzeba było potraktować jako część taktyki? Wykorzystać go?

Jedziesz na mistrzostwa świata, żeby przegrywać? Taki system nie może mieć miejsca. Dlaczego na olimpiadzie nie ma takiego systemu?

Nie ma nigdzie.

No właśnie. Tylko Włosi mieli, którzy się boją, bo świat poszedł do przodu, a oni stoją w miejscu. Przecież tam więcej niż połowa w kadrze to obcokrajowcy. W ogóle powinni ustawić się od razu w finale.

Nie znudziło się Panu jeszcze wygrywanie?

Robię, co umiem najlepiej i walczę o zwycięstwa. W Skrze walczy się zawsze o zwycięstwa, tu nie można przeczekać, tylko przychodzi się po to, żeby wygrywać. Może się nie udać, ale trzeba zrobić wszystko, co można. I tak do tego podchodzę.

Siatkówka jest dla Pana pasją?

Oczywiście. Sposobem na życie.

Ale sposób na życie i pasja, to co innego.

Ja te rzeczy łączę.

A co jest na szczycie w hierarchii ważności?

Najważniejsza jest rodzina, a potem sport. Nic innego w życiu nie robię.

Pytam o to, dlatego że po mundialu słyszałem opinie, iż Panu po prostu się już nie chce. Że nie ma w Panu już silnej potrzeby wygrywania.

Trudno było mi wywołać w sobie złość pozytywną, skoro nie byłem w formie. Nie było nawet małego procentu tego, co mogę prezentować. W jaki sposób miałem grać o zwycięstwo, jak nie mogłem pomóc?

A po sparingach z Kubą, tydzień przed mundialem, trener mówił, że jest Pan w świetnej formie.

Ja tego nie czułem. Wiedziałem, że dużo mi brakuje, ale sądziłem, że po ciężkiej pracy, gdy przyjdzie normalna świeżość, jak zawsze po okresie przygotowawczym, właśnie na mistrzostwach złapię formę. Byłem cierpliwy i czekałem na to, że to zamulenie minie. Ale nie minęło. Dla mnie wielką porażką jest to, że czuję się lepiej od tygodnia.

Czyli za późno.

Tak jest, ale nie chcę powiedzieć, że były złe przygotowania, bo nie na tym rzecz polega. Fizycznie byłem bardzo silny, ale jednocześnie byłem bardzo wolny, co dla mnie jest nie normalnym stanem. To było takie zamulenie organizmu. Czekałem, aż ta szybkość przyjdzie, ale nie przyszła. Gdybym wiedział, że nie przyjdzie, to sam bym siebie wyrzucił.

A trener pytał, co sądzi Pan o swojej formie?

Nie. Ogłosił skład i chyba też miał podobną nadzieję jak ja. Myślę, że był przekonany, że forma przyjdzie. Pierwszy raz w życiu byłem w takiej sytuacji. Nie jest to miłe, ale wszystkiego trzeba w życiu doświadczyć.

Czyli ma Pan jeszcze sportowe marzenia?

Oczywiście, że mam. Każde zwycięstwo dla mnie jest ważne, bez względu na to, z kim gramy. Każdy przeciwnik jest wymagający i każde zwycięstwo mnie buduje, a każda porażka boli. Ja zawsze chcę wygrywać.

Liga dzięki wzmocnieniom będzie ciekawsza?

Na pewno liga będzie szybsza, bo grać będziemy bez przerwy. To dla nas jest największe wyzwanie, a te zespoły, które nie grają w pucharach, będą miały dużo łatwiej. My mamy Ligę Mistrzów, Klubowe Mistrzostwa Świata w Katarze, Puchar Polski i polską ligę, czyli grać będziemy na okrągło. Nie chcę nawet myśleć, kto to układał.

Krótko mówiąc, nie podoba się Panu nowy system, który sprawi, że rozegracie więcej meczów w sezonie?

Nie, bo krzywdzi zawodników. Tempo jest nieprawdopodobnie szybkie, nawet potrenować nie będzie kiedy.

I chyba właśnie najbardziej uderza to w Skrę, która będzie miała najwięcej meczów, a do tego ma w składzie prawie samych reprezentantów, którzy całe lato trenowali.

Reprezentanci mają najgorzej, bo imprezę docelową mieliśmy na początku września, gdy kluby były w środku przygotowań. Nam będzie trudniej, bo wcześniej złapiemy zadyszkę, ponieważ ci, którzy ćwiczyli w klubach, dopiero zaczną wchodzić w etap, który my mamy za sobą. Mam nadzieję, że praca ze zgrupowania kadry zaprocentuje też w sezonie klubowym.

Ale powinniście być na to przygotowani, bo zawsze tak macie?

Nie zawsze. Ja w zeszłym roku tego nie miałem.

Bo nie grał Pan w kadrze, ale we wcześniejszych latach właśnie tak było?

Nie chcę na ten temat mówić, bo znów będę kozłem ofiarnym. Szkoda, że nikt nie chce nas zrozumieć, bo my zasuwamy cały rok, a tylko dokłada nam się meczów. Oczywiście, wszystko jest ważne - sponsorzy, telewizja, kibice, ale to może doprowadzić do tego, że skończy się sezon ligowy, a co drugi zawodnik nie będzie chciał grać w kadrze, bo nie będzie w stanie. Bo będzie tak zmęczony, że po kilku tygodniach się rozsypie.

Ale na to nie ma recepty, po prostu musicie się nauczyć z tym żyć. Trener pewnie wie, jak Pana bezboleśnie doprowadzić do formy.

Bezboleśnie to jest. To jest jedyny plus zgrupowania reprezentacji, że nic mnie nie boli. Miałem problemy w po-przednim sezonie, ale dzięki temu, że trener reprezentacji dał mi trochę wolnego, mogłem się podleczyć i dziś mnie kolano nie boli.

ZAKSA jest silniejsza czy Resovia? ZAKSA postawiła na Polaków, Resovia na obcokrajowców.

Każdy z tych zespołów jest groźny i każdy będzie chciał wygrać mistrzostwo. Gadanie, że Skra musi być mistrzem, jest głupotą i wytwarzaniem sztucznej presji. Oni nie muszą? To po co się tam wy-daje pieniądze? Wyrzuca się w błoto? Nie, po prostu każdy z tych zespołów będzie walczył o mistrzostwo i każdy będzie groźny.

Medale podzielą Skra, ZAKSA i Resovia?

Nie wiem. Nigdy przed sezonem nie chcę o tym mówić, bo sądzę, że dopiero po pierwszej rundzie można pokusić się o jakąś prognozę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Derby Trójmiasta: oprawa meczu Lechia Gdańsk - Arka Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto