Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Drugi złoty medal na siatkarskim mundialu smakuje o wiele lepiej, bo przed mistrzostwami praktycznie nikt na nas nie stawiał

Grzegorz Maliszewski
Paweł Zatorski przyjmuje gratulacje od swojego synka, który z okazji złota taty na mundialu założył specjalną koszulkę
Paweł Zatorski przyjmuje gratulacje od swojego synka, który z okazji złota taty na mundialu założył specjalną koszulkę Archwium prywatne
Bełchatowianin Paweł Zatorski po raz drugi został Mistrzem Świata w siatkówce i najlepszym libero turnieju. Podczas finału z Brazylią kibicowała mu żona Agnieszka. Tata trzymał kciuki w Bełcha-towie kibicując w jednej ze stref kibica.

Na pierwszy trening siatkówki trafił trochę przez przypadek, bo poszedł oglądać zajęcia, w których brał udział jego starszy brat. Brakowało jednego zawodnika do gry i poproszono go, aby spróbował. Piłkę podbijał na tyle dobrze, że wpadł w oko trenerowi i został zaproszony na kolejne treningi. Nikt wówczas nie przypuszczał, że Paweł Zatorski, bo oczywiście o nim mowa, zostanie dwukrotnym Mistrzem Świata w siatkówce i najlepszym libero turnieju. Bełchatowianin właśnie wrócił wraz z reprezentacją Polski z Mistrzostw Świata we Włoszech i Bułgarii, gdzie Polacy po raz kolejny zdobyli złoty medal.

- Przepraszam, przygotowali nam zimnego szampana - mówił zachrypnięty do kibiców, którzy tłumnie witali siatkarzy na lotnisku. - A tak na poważnie, darłem się wczoraj jak głupi - dodał. Ci, którzy go znają, mogliby powiedzieć: cały Paweł. Szczery i normalny chłopak z Bełchatowa, któremu przysłowiowa „sodówka” nawet przy tak ogromnych sukcesach nie grozi. Dla Pawła Zatorskiego „złoto” na mundialu to powtórka sprzed czterech lat. Teraz jednak smakuje ono znacznie lepiej.

- Przed mistrzostwami nikt na nas nie stawiał, sami celowaliśmy w pierwszą szóstkę turnieju. Byliśmy bliscy odpadnięcia po meczu z Argentyną, kiedy wszyscy „wieszali na nas psy”. Po tym meczu powiedzieliśmy sobie kilka mocnych słów, podziałała złość sportowa i zaczęło wszystko funkcjonować lepiej - mówi Paweł Zatorski. - Kiedy uwierzyliśmy, że możemy zdobyć złoto? Nie zastanawialiśmy się nad tym do samego końca - opowiada.

- Przepraszam, przygotowali nam zimnego szampana - mówił zachrypnięty do kibiców, którzy tłumnie witali siatkarzy na lotnisku. - A tak na poważnie, darłem się wczoraj jak głupi!

Bełchatowianin przyznaje, że dopiero po powrocie do kraju dotarło do niego, jak wiele osób trzymało kciuki za polską drużynę. Zatorski wraz z kolegami zostali przyjęci osobiście przez prezydenta RP i premiera. Otrzymali państwowe odznaczenia.

- To pokazało, jaka jest skala tego sukcesu i radość wśród kibiców - mówi Paweł Zatorski. Przekonał się o tym także już Bełchatowie. Zaskoczenie spotkało go w jednej z restauracji, do której przyszedł po pizzę. - Cała pizzeria stanęła na nogi i chciała gratulować. Teraz dopiero dociera do mnie, co zrobiliśmy. To jest bardzo miłe, a ja nie mam zamiaru się chować, bo chcę się dzielić z innymi tym sukcesem- mówi najlepszy libero mistrzostw świata.

Podczas wielkiego finału z Brazylią kciuki za męża trzymała też Agnieszka Zatorska, która do Turynu poleciała prosto z przyjęcia weselnego, na którym była świadkową.

- O czwartej rano przebrałam się, walizkę miałam już spakowaną, na lotnisko dojechałam jeszcze w makijażu i fryzurze weselnej, wyglądałam więc trochę osobliwie, ale najważniejsze, że udało się dotrzeć na mecz - śmieje się Agnieszka Zatorska, która przyznaje, że najbardziej stresujący dla niej był pierwszy set meczu. - Po wygranej pierwszej partii stres ustępował coraz większej radości.

Kiedy w decydującym trzecim secie siatkarze walczyli o decydujące piłki, wraz z żonami innych siatkarzy trzymały się za ręce.

- Byłyśmy wszystkie razem, wspierałyśmy siebie i naszych mężów, chłopaków. Czy były łzy szczęścia po wygranej? Oczywiście, że tak. Nazwałabym to jednym wielkim szlochem i wybuchem płaczu - śmieje się pani Agnieszka.

Na miejscu w Bełchatowie z całych sił syna dopingował z kolei tata - Jacek Zatorski, który zdradza, że bardziej denerwował się przed czterema laty, gdy mundial odbył się w Polsce.

- Może dlatego, że złoty medal siatkarze zdobyli wtedy po 40 latach przerwy, a Paweł wszedł po raz pierwszy jako podstawowy zawodnik na imprezie tej rangi. Teraz można powiedzieć, że w kadrze jest pewniakiem - mówi Jacek Zatorski, który przyznaje, że po przegranym meczu z Argentyną był bliski rozpaczy. Finał oglądał w jednej z bełchatowskich restauracji, gdzie stworzono małą strefę kibica. Pan Jacek potwierdza też, że złotym medalem syn już się pochwalił. - Spotkaliśmy się i wypiliśmy lampkę szampana, była okazja porozmawiać. Jestem bardzo dumny z syna, tym bardziej, że otrzymał tytuł najlepszego libero mistrzostw - mówi Jacek Zatorski. - Otrzymałem setki telefonów, sms-ów, wiadomości na facebooku z gratulacjami dla syna.

Paweł Zatorski po raz kolejny udowodnił, że talent i ciężka praca pozwalają sięgać po cele, o których nawet nie śmiał marzyć.

- Nigdy nie marzyłem, że zostanę mistrzem świata, a co dopiero podwójnym. Trzeba mieć w sobie dużo samozaparcia, ale i szczęścia. Byłem blisko, aby nie grać na tym turnieju, bo walczyłem z kontuzją. Zaryzykowałem i osiągnąłem formę. To wszystko do mnie jeszcze nie dociera - cieszy się bełchatowianin, który przyznaje, że czasu na odpoczynek zostało niewiele. Po czterech dniach urlopu wraca do klubu. Za półtora tygodnia rozpoczynają się rozgrywki ligowe.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto