18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wlazły ujawnia, dlaczego nie gra w kadrze

Paweł Hochstim
Skra i Mariusz Wlazły zagrają o 16 w Warszawie z Politechniką
Skra i Mariusz Wlazły zagrają o 16 w Warszawie z Politechniką fot. Dariusz Śmigielski
- Prezes Mirosław Przedpełski w sprytny sposób zrzucił całą odpowiedzialność za sytuację, że nie gram w kadrze na mnie. Tymczasem jest inaczej - napisał w specjalnym oświadczeniu siatkarz PGE Skry Bełchatów Mariusz Wlazły. Siatkarz po raz pierwszy zdecydował się na ujawnienie przyczyn swojej absencji w reprezentacji:

- Do 2006 roku dla kadry byłem zawsze w stanie poświęcić wszystko: czas wolny, swoje siły i swoje zdrowie - pisze Wlazły. - Potem zaczęły się moje problemy zdrowotne. Organizm był wyczerpany, miałem skurcze, które widzieliście wiele razy, gdy znoszono mnie z boiska. A jednak jak najszybciej na to boisko wracałem. I nie myślałem, ile zdrowia ryzykuję, choć byłem wtedy młodym chłopakiem. Związek w żadnym stopniu nie chciał mi pomóc i gdyby nie Raul Lozano, który zażądał, by wysłać mnie na badanie do Barcelony, żadnej pomocy bym się nie doczekał. I to był ostatni raz, gdy Związek mi pomógł. Działo się to po mistrzostwach Europy w 2007 roku, na których nie mogłem już zagrać. A to był czas, w którym zupełnie nie panowałem już nad własnym organizmem. Skurcze łapały mnie nawet po dziesięciu wyskokach w górę.

Tuż przed igrzyskami wybiłem sobie palec - lewy kciuk. Ten sam palec złamałem potem podczas igrzysk w Pekinie w meczu z Serbią. Drugą połowę igrzysk, czyli trzy mecze, grałem na blokadach i nie miałem żadnej wątpliwości, że warto podjąć takie ryzyko. To chyba ostatecznie obala zarzuty, że nie chcę grać dla kadry lub że nie zależy mi na jej sukcesach. Chciałem jej pomóc i pomagałem kolegom za wszelką cenę, także swojego zdrowia. Po powrocie z Pekinu powtórzyła się historia sprzed roku. Jedyny kontakt ze strony PZPS nie był związany z pytaniem o stan mojej dłoni, a z nakazem występów w barażach o mistrzostwa Europy przeciwko Belgii. A ja zagrać nie mogłem, bo zakazali mi tego lekarze. Kolejne złamanie w tym momencie groziłoby kilkumiesięczną przerwą. Więcej telefonów ze Związku nie dostałem. Znając swoje wcześniejsze doświadczenia z kontuzjami w meczach kadry, postanowiłem zadbać o pełną dokumentację medyczną urazu z Pekinu. Gdy zadzwoniłem do PZPS, odesłano mnie do pana Marka Irka, który stwierdził, że nie może właśnie rozmawiać i… oddzwoni następnego dnia. Nie mieliśmy kontaktu aż do spotkania w… 2010 roku, po dwóch latach, przed mistrzostwami świata. Wtedy wraz z Prezesem Przedpełskim rozmawialiśmy, żeby było śmieszniej, a może tragiczniej, o… ubezpieczeniach naszych kontraktów. Po tym spotkaniu podszedłem do Pana Irka, przypominając sprawę kontuzji z Pekinu i naszej rozmowy. Odpowiedział, że kojarzy sprawę, pamięta i… zadzwoni jutro. Nie zadzwonił do dziś, drugi raz okłamał mnie w ten sam sposób.

W 2009 roku leczyłem głównie zniszczone kolano. Od zakończenia sezonu przebywałem na rehabilitacji. Od maja do końca października, równe pół roku, gdy walczyłem o powrót na boisko, nie zadzwonił do mnie nikt ze Związku. A właściwie jeden telefon z PZPS był. Po czterech miesiącach, przed mistrzostwami w Izmirze, zadzwonił do mnie Witold Roman, ówczesny menedżer reprezentacji. Nie dzwonił zapytać, jak się czuję, a poinformował mnie jedynie, że odebrano mi stypendium. (...)

Gracz PGE Skry nawiązuje też do słynnej "afery skarpetkowej". - Wydawało mi się, że występując w kadrze powinno myśleć się tylko o treningu i o grze. Sprawa skarpetek pojawiła się, bo dostałem pięć par na ponad dwa miesiące. Gdyby powiedziano mi, żebym sam sobie kupił sprzęt, oczywiście bym tak zrobił. Tymczasem mówiono, że dostanę nowy sprzęt "następnego dnia". Sprawa kupna ubrań też jest utrudniona, bo nasze kontrakty wymagają, byśmy chodzili tylko w określonej marce, która ma kontrakt ze Związkiem. W przeciwnym razie PZPS i nam grożą kary, co jest zrozumiałe. Domagałem się tylko tego, byśmy dostali to, co powinniśmy. Dzień po wywiadzie o skarpetkach dostałem nagle 20 par, choć wcześniej przez kilka tygodni nie mogłem się doprosić choćby o jedną - podkreśla Wlazły...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodzkie.naszemiasto.pl Nasze Miasto