Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szpital w Tomaszowie musi oddać pieniądze do ZUS i NFZ. Przez podwyżki wynagrodzeń jest na minusie

Beata Dobrzyńska
Prawie milion złotych Tomaszowskie Centrum Zdrowia musi oddać do ZUS z powodu złego wyliczania funduszu socjalnego. Kolejne grube pieniądze trzeba oddać do NFZ

Stawiane do niedawna za przykład przekształcenia szpitala w spółkę Tomaszowskie Centrum Zdrowia ma kłopoty finansowe. Do ZUS-u musi oddać prawie 1 mln zł, a kolejne 400 tys. zł trzeba oddać do NFZ, podczas gdy zysk na 2014 rok nie będzie aż taki duży, jak początkowo zapewniano.

Fundusz socjalny źle wypłacany
700 tys. zł z odsetkami, czyli w sumie około 1 mln zł, musi oddać do ZUS tomaszowski szpital. Tak wykazała kontrola tego organu w placówce. W ubiegłym tygodniu dowiedzieli się o tym radni. - W wyniku przeprowadzonej kontroli ustalono, że pieniądze wypłacane z Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych przez płatnika składek od stycznia 2011 roku do października 2014 roku nie miały charakteru socjalnego. W związku z tym należy je uznać za przychód pracowników , który stanowi podstawę wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne. Do opłacenia tych składek zobowiązany jest płatnik, czyli Tomaszowskie Centrum Zdrowia - mówi Marta Markun, rzecznik ZUS w Tomaszowie.
W uproszczeniu chodzi o to, że przez ostatnie lata wszyscy pracownicy szpitala, niezależnie od dochodów, mieli wyliczane takie same kwoty z funduszu socjalnego. Tyle samo na wczasy pod gruszą dostawała salowa, jak i ordynator. Wyjaśniał to podczas ostatniego posiedzenia komisji zdrowia rady powiatu Konrad Łukaszewski, który zaledwie od półtora miesiąca jest nowym prezesem szpitala.
- Z Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych wypłacano bony, wczasy pod gruszą itd., ale nie pytano o sytuację materialną osób - mówi prezes Łukaszewski i dodaje, że wyniki kontroli poznał dwa dni po tym, jak objął fotel prezesa. Jak uważa, odwoływanie się od tej decyzji ZUS-u nie ma sensu, bo sprawa jest oczywista, a odwołanie mogłoby pociągnąć ze sobą niepotrzebne koszty. - Staramy się, by przynajmniej ZUS rozłożył tą kwotę na raty - mówi prezes.
Główna księgowa szpitala przez ostatnie lata zwolniła się.

NFZ też ma zastrzeżenia do szpitala
Kilak dni później na biuro nowego prezesa wpłynęły kolejne wyniki kontroli, tym razem prowadzonej przez NFZ. Pierwsza z nich dotyczyła oddziałów ginekologiczno-położniczego i neonatologicznego. NFZ zażądał 550 tys. zł, po weryfikacji kwota ta zmniejszyła się do 344 tys. zł, ale w tym jest kara 39 tys. zł m.in. za braki paszportów do sprzętu, wykazywanie sprzętu, którego faktycznie nie ma bądź jest zepsuty. Kolejna kontrola dotyczyła poradni otolaryngologicznej, gdzie zakwestionowano świadczenia za 39 tys. zł, bo lekarze usuwali woskowinę z ucha pacjenta, a kwalifikowali to jako usunięcie ciała obcego z ucha.
Problemem dla szpitala okazały się także nadwykonania za 2014 rok, łącznie na kwotę 2,5 mln złotych, z czego udało się odzyskać tylko ok. 800 tys. zł, a ta kwota nawet nie pokryła kosztów pracy, nie mówiąc już o użyciu sprzętu, leków czy rachunkach za prąd.
W środę, gdy na komisji zdrowia omawiano aktualną sytuację szpitala okazało się też, że wynik za 2014 rok nie będzie aż taki dobry, jak jeszcze w styczniu informowały poprzednie władze i wyniesie ostatecznie ok. 900 tys. zł zysku, podczas gdy zapowiadano, że miało być 1,6 mln zł.

Początek roku na minusie przez podwyżki
Jeszcze bardziej zaskakujące były dane dotyczące wyniku finansowego za pierwsze dwa miesiące tego roku. Otóż za styczeń i luty szpital odnotował stratę w wysokości 800 tys. zł. Skąd taka strata? Okazuje się, że w ubiegłym roku lekarze w tomaszowskim szpitalu aż dwukrotnie dostali podwyżki, choć szpital miał kontrakt z NFZ cały czas na tym samym poziomie. Prezes zaprezentował dane, z których wynikało, że za okres styczeń luty 2015 w stosunku do tego samego okresu rok temu wszystkie wynagrodzenia wzrosły o pół miliona złotych. Żeby tego było mało pokazał, że pielęgniarka z 20-letnim stażem pracy zarobiła za luty 1,5 tys. zł, a jeden z lekarzy wystawił szpitalowi rachunek na kwotę... 32 tys. zł.
- Problem nie w tym, ile zarabia lekarz, ale jak swoją pracę wykonuje. Obecnie umowy są sformułowane tak, że lekarz dostaje stałą stawkę za godzinę, nieważne co zrobi. W efekcie na przykład do dziś nie wykonano żadnego świadczenia z pakietu onkologicznego, bo dla lekarzy oznacza to dodatkową papierkową robotę - wyjaśniał prezes i mówił, że sposób wynagradzania nie tylko nie jest motywujący do pracy, ale także nie ma możliwości wyciągnięcia konsekwencji wobec na przykład ordynatora, gdy na jego oddziale kontrola NFZ wykazuje błędy.
Jednocześnie prezes zapowiadał, że na pewno w najbliższych miesiącach będą zmieniane umowy z lekarzami, tak aby wynagrodzenie zależało od wykonanej pracy, a nie od przesiedzianych godzin. Zapowiada rozpisanie konkursów na stanowiska ordynatorów. - Chcemy zmienić podejście do pacjenta w tomaszowskim szpitalu i zmotywować personel do jak najlepszego wykonywania swojej pracy - zapewniał prezes.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl Nasze Miasto