Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Spider-Man Uniwersum”: Superbohater w swoim naturalnym wszechświecie [RECENZJA]

Dariusz Pawłowski
Spider-Man zawitał tym razem na ekrany w świetnej, energetycznej, przewrotnej animacji. To być może dowód na to, że graficzna, pozbawiona „aktorskich” obciążeń forma to najlepsze środowisko dla superbohaterów o komiksowym rodowodzie.

Szkoła, jak wiadomo, potrafi w dotkliwy sposób oddziaływać na młodego człowieka. Milesowi Moralesowi, nieco zagubionemu nastolatkowi z Brooklynu, nowa, elitarna szkoła, do której musiał się przenieść, wyraźnie nie służy. Ciążą mu zarazem rozbudowane oczekiwania rodziców, do tego na horyzoncie pojawia się pierwsze poważne zauroczenie. Niby więc nic dziwnego, że pewnego poranka budzi się potwornie spocony, zmęczony i przestraszony. Jednak jak się okazuje, przyczyną niepokoju ciała i duszy nie są szkolno-domowe emocje, ale ukąszenie radioaktywnego pająka. Pajęczaki lubią kąsać chłopców, bo jak pamiętamy zaznał już tego Peter Parker i wszyscy widzieliśmy, co się z nim stało. Los Milesa Moralesa jest zatem przesądzony. Już za chwilę do wszystkiego się klei, czuje, że przybyło mu siły, a i wdrapać po ścianie się potrafi. Co najistotniejsze jednak, Morales nie jest bohaterem opowieści o przygodach Parkera pod innym nazwiskiem. Obaj, jak i paru innych Spider-Manów (bo każdy z wymiarów ma swojego Spider-Mana - można nawet powiedzieć, że każdy ma takiego, na jakiego zasłużył), żyją w światach równoległych, które na skutek eksperymentów niedobrego Kingpina zaczynają się przenikać. No i teraz zaczyna się jazda!

„Spider-Man Uniwersum” to przykład odświeżającej radochy z robienia filmu. Wyzwoleni z obowiązku dotarcia z produkcją do każdego mieszkańca naszego globu (co jest kamieniem u szyi superbohaterskich produkcji z „żywymi” aktorami i często pozbawia je charakteru) twórcy przedsięwzięcia mogli nie hamować swojej wyobraźni i śmiało skorzystać z pozostawionej im swobody. Odwołali się zarazem do formuły komiksu, która przecież umożliwiła narodzenie się takich postaci, jak Spider-Man. Stąd skoki w nadprzestrzeń imaginacji, wykorzystana szansa na wydobycie z animowanej historii o herosach dużo więcej niż z „ludzkiej” wersji, ale również takie trafione rozwiązania, jak kartkowanie na ekranie „papierowego” komiksu, komentarze w dymkach czy w końcu znakomita kreska, dopracowane, pomysłowe kadrowanie.

Opowieść pędzi w imponującym tempie, ale nie łamie sobie karku - wszystko zgrabnie się składa, całość ma idealnie rozłożone akcenty, sporo humoru (na niezłym poziomie, także w dobrze napisanych dialogach) i autoironii wprowadza niezbędne chwile oddechu. Samej przedstawianej na ekranie anegdocie nie brakuje rozmachu połączonego z subtelnością: tu nie wciska się widzowi treści młotem pneumatycznym do głowy, tylko raczej stawia na otwartą głowę odbiorcy i jego skłonność do indywidualnych skojarzeń, osobistego poskładania rozrzuconych przed jego oczami puzzli. Przyjemność z takiego działania pozostaje po przysłowiowych obu stronach ekranu.

Co parę kadrów film wyrywa się ze sztampy i zmyślnie intryguje. Zajmująco zbudowane zostały relacje pomiędzy poszczególnymi bohaterami oraz alternatywne wizje przyszłości, którą w zależności od mniejszych i większych codziennych wyborów sami sobie gotujemy. Rzecz jasna, nie jest to odkrywanie nieodkrytego, ale zostało przedstawione w atrakcyjny, łączący lekkość z głębszym przekazem sposób.

Gromada mniej lub bardziej zbzikowanych gości z różnych wymiarów niesie ze sobą odmienne postrzeganie świata, doświadczenia, sposoby bycia, fizjonomie, priorytety, przyzwyczajenia. Ci, którzy powinni stać się mentorami, muszą się jeszcze wiele nauczyć; ci, którym się wydaje, że świat rozpostarł przed nimi ramiona, muszą dojrzeć do odpowiedzialności. A wszyscy razem potrafią stworzyć drużynę, która na swój pokrętny sposób realizuje postawiony przed nimi cel. Zdrowa lekcja tolerancji i wyzwolenia w sobie chęci zrozumienia tego, co inne. Byle niepozostawiona w animacji.

Światy równoległe to zatem nie jedyna wielowymiarowość tego barwnego, żywiołowego, brawurowego widowiska. Kreskówka okazała się bardzo przydatnym przerywnikiem w serii fabuł o Spider-Manie, z których dopiero „Homecoming” z Tomem Hollandem miał w sobie życie i zawadiackość (na 2019 rok zapowiedziany jest kolejna odsłona). „Spider-Man Uniwersum” dziarskością i inwencją cieszy, jak sukces u sąsiadki. Niech filmowcy główkują, jak w tym stylu ducha komiksu się złapać.

A na koniec, chłopaki, jedna uwaga. Wygląda na to, że Spider-Man bliskiej przyszłości jest dziewczyną. I to już nie jest historia obrazkowa.

Spider-Man Uniwersum USA, reż. Bob Persichetti, Peter Ramsey, Rodney Rothman, głosy: Mateusz Narloch, Zbigniew Konopka | OCENA: ★★★★☆☆

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto