Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Osiedlowa wojna parkingowa na Dolnośląskim, czyli mandaty, przebite opony i porysowane auta

Ewa Drzazga
Parkowanie wzdłuż chodnika na os. Dolnośląskim to niemal norma. Ale gdzie zostawić auto, skoro miejsc na parkingu nie ma?
Parkowanie wzdłuż chodnika na os. Dolnośląskim to niemal norma. Ale gdzie zostawić auto, skoro miejsc na parkingu nie ma? Ewa Drzazga
Są dni, gdy bełchatowscy policjanci mają po kilka zgłoszeń o źle zaparkowanych autach przy blokach na os. Dolnośląskim. Jedni dopominają się o mandat dla sąsiada, inni dla „tego z bloku obok, niech u siebie parkuje”. Czasami rozliczenia przybierają bardziej drastyczne formy. Jest jakieś lekarstwo na tą osiedlową wojnę parkingową?

Czasami dziennie jest nawet po kilka telefonów o źle zaparkowanym aucie przy którymś z bloków na os. Dolnośląskim. Policjanci często nie muszą nawet ustalać, o który samochód chodzi - podane są numery rejestracyjne, czasami dostają zdjęcie. Zdarza się, że gdy na miejsce jedzie patrol, osoba zgłaszająca zagląda policjantowi przez ramię, czy aby na pewno spisał właściwy samochód. A potem następuje odwet - ukarani właściciele aut zawiadamiają, że sąsiad parkuje wzdłuż chodnika albo na trawniku. I spirala się nakręca.

O skali zjawiska najlepiej świadczą statystyki związane z Krajową Mapą Zagrożeń Bezpieczeństwa. Tylko od początku stycznia zgłoszonych na niej zostało aż 65 przypadków nieprawidłowego parkowania, 44 z nich dotyczą osiedla Dolnośląskiego. Dla porównania - w tym samym okresie ubiegłego roku zgłoszeń było 13, jedynie 3 dotyczyły osiedla Dolnośląskiego! Jeśli dziś otworzyć mapę zagrożeń, okazuje się, że okolice niektórych bloków na tzw. drugim etapie tego osiedla są aż czerwone od ikonek z odholowywanym samochodem, czyli tych o nieprawidłowym parkowaniu.

- Mapa zagrożeń została stworzona po to, by policjantom łatwiej było diagnozować problemy społeczeństwa, a społeczeństwo miało skuteczne narzędzie do informowania o zagrożeniach - mówi mł. insp. Tomasz Jędrzejczyk, zastępca komendanta powiatowego policji w Bełchatowie. - Wiele problemów dzięki tym zgłoszeniom udaje się rozwiązywać. Ale niestety, w tym roku w Bełchatowie, a przede wszystkim na osiedlu Dolnośląskim zadziało się coś, co sprawiło, że tych zgłoszeń mamy znacznie, znacznie więcej. Na Dolnośląskim mamy wzrost liczby zgłoszeń o 1400 procent! Co gorsza zaczęły one rodzić na osiedlach poważne konflikty. Mieszkańcy zaczynają się na sobie odgrywać - dodaje.

Bo policjanci nie mogą zlekceważyć żadnego zgłoszenia - ani telefonicznego, ani tego naniesionego na mapę. Starają się działać jak najmniej represyjnie, ale bywa, że na pouczeniach się nie kończy i mandat 100 zł plus jeden punkt karny wizualizuje się. Nad tym, by nie byli za bardzo pobłażliwi, czasami czuwają sami zgłaszający.

- Spotykamy się z sytuacjami, w której osoby zgłaszające oczekują i wymagają, by kierowca konkretnego samochodu został ukarany mandatem, a nie pouczeniem - opowiada policjant.

Mundurowi nie potrafią wskazać przyczyny, dla której parkingowa wojna przybrała aż takie rozmiary. Telefon do dyżurnego, by przysłał patrol, to nie wszystko. Były przebite opony czy porysowane auta. Dowodów na to, że miało to związek z bitwą o parkingi, nie było. Ale trudno tych wydarzeń nie wiązać.

Informacje o tym, że policjanci spisują auta nieprawidłowo zaparkowane przed danym blokiem niemal natychmiast publikowane są na portalach społecznościowych.

- Miałem szczęście, bo byłem w domu, gdy policjanci spisywali auta zaparkowane wzdłuż bloku - opowiada jeden z mieszkańców os. Dolnośląskiego. - Skończyło się na pouczeniu. Ale gdybym akurat był w pracy pewnie skończyłoby się mandatem - dodaje.

I zaznacza, że w tym rejonie miasta zwyczajnie nie da się nie parkować niezgodnie z przepisami. Potwierdza to inny z mieszkańców.

- Proszę tu przyjechać tak około godz. 19 - 20 i spróbować znaleźć wolne miejsce - mówi. - Nie ma. A auto gdzieś trzeba zostawić. Przecież jeśli zaparkuję przed sąsiednim blokiem to nikomu nie tej kostki na chodniku nie ugryzę! Jeśli będziemy wszyscy tak do tego podchodzić, to nie da się tak na dłuższą metę żyć. Mam znajomych, którzy mieszkają na innych osiedlach i nie ma tam takiej paranoi - wzrusza ramionami.

Ale są też inne racje.
- Jednym wspólnotom chce się działać i tak robić, żeby przy ich bloku były parkingi. Dlaczego mieszkańcy z tych wspólnot mają sobie szukać miejsca gdzieś daleko, bo ci z sąsiedniego bloku np. wcześniej wyszli z pracy - grzmi jedna z mieszkanek. - Niech dopingują swoją wspólnotę, żeby też zaczęła działać w tym kierunku - podsuwa.

O tym, jak zaogniona jest już sytuacja świadczy np. to, że jedna ze wspólnot chciała w porozumieniu z magistratem budować parking. Miasto daje kostkę, wspólnota udostępnia teren. Ale miała warunek: mogłyby tam parkować tylko samochody mieszkańców tego jednego bloku. Stanęło na niczym.

Czy tyle sprzecznych racji da się pogodzić? Tym bardziej, że co roku w samym Bełchatowie jest rejestrowanych około 3,5 tysiąca aut osobowych, które muszą gdzieś zaparkować, więc problem na pewno sam się nie rozwikła.

Policjanci wymyślili rozwiązanie, które zaproponowano magistratowi. Polega ono na zniesieniu w newralgicznych miejscach stref zamieszkania. Bo w takiej strefie (a one obowiązują obecnie na osiedlach) nie można jeździć szybciej niż 20 km/h, pieszy ma pierwszeństwo, dzieci poniżej 7 lat nie muszą przebywać pod opieką dorosłych i postój może się odbywać tylko w miejscach do tego wyznaczonych. A zatem nie wolno parkować np. wzdłuż chodników czy na jezdni, chyba że pozwalają znaki.
Po zniesieniu stref zamieszkania i ograniczeniu prędkości do 30 km/h, parkowanie poza „kopertami” czy liniami parkingowymi byłoby dozwolone. - Zdajemy sobie sprawę, że będą osoby niezadowolone z takiego rozwiązania, bo np. piesi stracą swoje uprzywilejowane położenie, ale spróbujmy, może będzie to dobre wyjście - mówi Jędrzejczyk.

Za tym, żeby spróbować, jest też wiceprezydent Bełchatowa, Ireneusz Owczarek.
- Problem jest duży, w przyszłym tygodniu mamy kolejne spotkanie z policją w tej sprawie, gdy ustalimy szczegóły, chcemy przedstawić pomysły zarządom poszczególnych wspólnot - mówi wiceprezydent. - Liczymy, że uda nam się osiągnąć konsensus.

Na pierwszy ogień zniesienie strefy zamieszkania wprowadzone byłoby na os. Przytorze. Jeśli pomysł się sprawdzi, strefy znikałby z kolejnych części osiedla Dolnośląskiego, etapami. I już wiadomo, że łatwo nie będzie, choćby dlatego, że w niektórych wypadkach może to wymagać wprowadzenia na danych uliczkach ruchu jednokierunkowego.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto