Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niech Moc będzie z Wami, fanami "Gwiezdnych wojen"

Lucyna Jadowska
W prezencie ślubnym dają sobie miecz świetlny, ludzie mogą pomylić ich z księżmi, a dzieci czasami dziwią się, że mają oczy. Poznajcie bliżej fanów "Gwiezdnych wojen".

4 maja to święto fanów "Star Wars". Dzień ten nie został wybrany przypadkowo. Znane wśród fanów "Star Wars" zdanie „May the Force be with You!” brzmi bardzo podobnie do „May the 4th be with You!". Rok 2015 jest też ważny dla wielu fanów, 25 grudnia w Polsce zostanie zorganizowana premiera filmu "Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy".

Czytaj też:

Która postać z "Gwiezdnych wojen" najlepiej do Ciebie pasuje? [QUIZ]

Oni święto "Star Wars" mają codziennie

W Polsce świętowanie 4 maja to dosyć nowa moda. Choć odbywają się wtedy pewne wydarzenia dedykowane "Star Wars", to zagorzali fani podkreślają, że oni mają święto "Gwiezdnych wojen" codziennie.

- Ja na przykład mam je co tydzień, kiedy wychodzi nowy komiks - mówi Karol Dobosz, fan "Gwiezdnych wojen". - Śledzę też informacje "gwiezdnowojenne", zwłaszcza w kontekście nowo produkowanych filmów.

Przygoda Karola ze "Star Wars" rozpoczęła się dawno temu. Miał wtedy siedem lat i zaczął oglądać kasety wideo z filmami.

- To była taka pierwsza fascynacja. Potem pojawiły się książki, pojedyncze komiksy. Ale do prawdziwej eksplozji doszło, gdy Internet zaczął być powszechnie dostępny - wyjaśnia Karol.

Nieco wcześniej przygodę ze "Star Wars" zaczęła Izabela Rutkowska - Dobosz, prywatnie żona Karola, której rodzice często puszczali filmy Sci-Fi.

- Niemal wyssałam z mlekiem matki zainteresowanie Sci-Fi. Potem trochę odłożyłam na bok "Gwiezdne wojny". Jestem strasznym ortodoksem i kiedy w latach 90. pojawiły się odświeżone wersje starych epizodów, nie podobało mi się to - mówi Izabela.

Miecz świetlny to dobry prezent na ślub

Do tematu wróciła na studiach, kiedy chciała napisać pracę licencjacką o fanach. Wybrała się na spotkanie, tam poznała Karola, który został jej mężem. Izabela zażyczyła sobie nawet miecz świetlny jako prezent ślubny i oczywiście dostała go. Takich historii jest dużo, "Gwiezdne wojny" w Polsce połączyły wiele par.

- Na skalę ogólnopolską to są dziesiątki par - mówi Karol. - Są już małżeństwa, w tym nasze, ale my nie byliśmy pierwsi. Są też "gwiezdnowojenne" dzieci wychowywane od najmłodszego wśród figurek, książek.

- Córka znajomego czesała szturmowca i ubierała go w stroje dla lalek. Chodzi z nim na spacery. Tato wymalował w pokoju dziecięcym Ewoki na ścianie - dodaje Izabela.

Fani nie tylko malują bohaterów "Gwiezdnych wojen", ale i się za nich przebierają. Na konwenty przyjeżdżają w zbrojach szturmowców, hełmach Lorda Vadera, płaszczach rycerzy Jedi czy w przebraniu księżniczki Leii.

Strój strojowi nierówny

Takie stroje kosztują od kilkuset do kilku tysięcy złotych. Najdroższy jest strój Dartha Vadera. Dobrze zrobiony, zawierający wszystkie elementy, może kosztować nawet około siedmiu tysięcy złotych. Za to kostium Jedi kosztuje kilkaset złotych. Oczywiście bez miecza świetlnego, bo ten sam kosztuje kilkaset złotych.

To, jak dokładny jest strój, zależy też od organizacji, do której należymy.

- Są dwie popularne organizacje - wyjaśnia Karol. - To 501 Legion, który skupia fanów mających stroje z tej tak zwanej ciemnej strony mocy, jak oficerowie imperialni czy szturmowcy. Druga organizacja to Rebel Legion, do której należą dobrzy, a więc rycerze Jedi, księżniczki czy piloci Rebelii. Obie organizacje mają rygorystyczne zasady co do strojów. Każde ubranie musi przejść weryfikacje, należy sprawdzić, czy wszystkie elementy stroju nie odbiegają od wytycznych. Muszą być one po prostu replikami kostiumu z filmu, żeby ich właściciele zostali przyjęci w szeregi.

Oczywiście, na Legionach świat fanów "Gwiezdnych wojen" się nie kończy. Ci, którzy nie chcą przechodzić tego rygorystycznego sita, a chcą nosić stroje i się pobawić, mają taką możliwość. W Polsce jest przynajmniej kilka organizacji kostiumowych, które skupiają osoby mające stroje. Oczywiście, ważne żeby te przebrania wyglądały jak najlepiej. Ale najważniejsze, żeby się po prostu kojarzyły z "Gwiezdnymi wojnami".

- To, jak kostiumy wyglądają, zależy też od funkcji, którą pełni grupa. Jeśli mamy grupę osób, które walczą pokazowo na miecze świetlne, to jasne jest, że nie będą walczyć w hełmach, bo nie wygląda to zbyt dobrze i może być niebezpieczne. Kostiumy są wtedy mniej dopracowane, ale za to praktyczne - mówi Izabela.

Wszyscy fani Star Wars wiedzą, że za dobry strój trzeba trochę zapłacić i poświęcić mu dużo czasu. Bo najlepiej jest, gdy wykonujemy go sami. A gdy mamy dwie lewe ręce i nic nie potrafimy zrobić, to warto zwrócić się do innego fana, który po kosztach, w małej manufakturze taki strój przygotuje.

- Jednak trudno we własnym garażu zrobić zbroję szturmowca. Taki strój nie będzie wyglądał fajnie, jeśli ktoś nie zna techniki odsysania próżniowego. Są ludzie, którzy się na tym znają, można ich znaleźć w Polsce czy Czechach. Zrobią oni na zamówienie zbroje, aczkolwiek trzeba ją już samemu wyciąć, pomalować i oszlifować. Podsumowując, przygotowanie takiego ubioru to duży wysiłek wymagający czasu, pieniędzy i zdolności manualnych - mówi Karol i dodaje, że jego pierwszy strój Jedi wykonała krawcowa, a drugi jego żona. Tylko kilka elementów skórzanych i metalowych trzeba było zakupić.

Czy to ksiądz, czy rycerz Jedi?

Jeśli już ma się przebranie, to trzeba się w nim pokazać. Taka możliwość pojawia się na popularnych ostatnio konwentach. Zdarzają się na nich często śmieszne sytuacje. Postać, za którą się przebiera się Iza, nie ma oczu. Kostium ma woalkę, która zakrywa tę część twarzy. Na spotkaniu w Toruniu była grupa dzieci, która ciągle za nimi chodziła. W pewnym momencie Izabela usłyszała smutny głos dziecka, które zajrzało pod woalkę i powiedziało: "O nie, ona jednak ma oczy".

Karol za to musiał stanąć twarzą w twarz z małym fanem "Gwiezdnych wojen", który zadawał dużo pytań.

- Kiedyś, gdy byłem przebrany za rycerza Jedi, mały chłopiec usilnie chciał dowiedzieć się, gdzie zaparkowałem swój myśliwiec kosmiczny. Odpowiedziałem, że nad miejscem, w którym odbywała się impreza, obowiązuje zakaz lotów i musiałem zaparkować znacznie dalej. Chłopiec na szczęście uwierzył.

Fana "Star Wars", jak się okazuje, można też pomylić z księdzem.

- Kilka lat temu wrocławski fanklub wybrał się w szczytnym celu do szpitala dziecięcego. Koledzy byli przebrani za rycerzy Jedi, mieli brązowe szaty z kapturami i stali pod salą. Wtedy pani, która ich mijała zwróciła się do nich tymi słowami: "Szczęść Boże" - dodaje Karol.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto