Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie ma rozstrzygnięć w sprawie 36 nauczycieli z ZSP nr 3. Dyrektor uznał, że go pomówili

Ewa Drzazga
O ZSP nr 3 w Bełchatowie ostatnio często mówi się właśnie w związku ze sprawą o domniemane pomówienie
O ZSP nr 3 w Bełchatowie ostatnio często mówi się właśnie w związku ze sprawą o domniemane pomówienie Ewa Drzazga
Choć od pierwszej rozprawy minęło prawie półtora roku, wcale nie jest bliżej rozstrzygnięć w sprawie 36 nauczycieli z ZSP nr 3. Były dyrektor tej szkoły uznał, że go pomówili

Kilkanaście rozpraw, kilkadziesiąt przesłuchanych osób, a końca sprawy domniemanego pomówienia, jakiego wobec swojego ówczesnego szefa mieli się ponad dwa lata temu dopuścić nauczyciele Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 3 w Bełchatowie, nie widać. I może ona potrwać jeszcze dłużej, bo nauczyciele wnieśli o zmianę sędziego.

Sprawa sięga jeszcze 2009 roku, gdy dyrektorem szkoły był Radosław Herudziński. W lokalnym tygodniku ukazał się wówczas list otwarty, pod którym podpisało się 36 pracowników ZSP nr 3. Nauczyciele opisali, co, ich zdaniem, dzieje się w ZSP nr 3. Radosław Herudziński, ówczesny dyrektor, uznał, że pomówiono go przypisując mu m.in. poddawanie pracowników niedopuszczalnym praktykom, kwestionowanie ich praw, nierespektowanie kompetencji rady peda-gogicznej, spowodowanie fizycznego zagrożenia zdrowia pracowników.

Herudziński skierował sprawę do sądu. Jeśli ten uzna, że faktycznie doszło do pomówienia, to ci, którzy podpisali się pod listem, mogą mieć poważne kłopoty. Wyrok będzie dla nich równoznaczny z utratą pracy, bo nauczyciel musi być bez skazy. Sprawa ma charakter niejawny. Informacje o jej przebiegu są nieoficjalne. Sami nauczyciele wolą się głośno na temat tego, co dzieje się na sali sądowej, nie wypowiadać.

Wiadomo jednak, że na kolejnych rozprawach, które odbywają się w Sądzie Rejonowym w Piotrkowie, przesłuchiwani byli już sami nauczyciele, a także część świadków obrony. Teraz jednak kwestia może się skomplikować. Pełnomocnik nauczycieli złożył w ich imieniu wniosek o zmianę sędziego prowadzącego sprawę. Mają zastrzeżenia do sposobu jego postępowania. - Faktycznie wpłynął taki wniosek - mówi Agnieszka Leżańska, rzecznik Sądu Okręgowego w Piotrkowie. - Osoba zgłaszająca została wezwana do usunięcia braków formalnych.

Jeśli okaże się, że faktycznie nastąpi zmiana sędziego, tak, jak chcą tego nauczyciele, może to znacznie wydłużyć postępowanie. Jak zaznacza Agnieszka Leżańska, w sprawach karnych w przypadku zmiany w składzie sędziowskim, cały materiał musi być rozpatrywany od początku. W tym wypadku oznacza to ponowne zgromadzenie materiału, nad którym pracowano od grudnia 2009 roku.
- Jednak na razie to tylko rozważania hipotetyczne, poczekajmy na rozpatrzenie samego wniosku - uspokaja rzecznik Sądu Okręgowego.

Oprócz możliwych konsekwencji, jakie mogą spotkać osoby, które podpisały się pod listem, sprawa ma jeszcze inny wymiar. Toczące się postępowanie oznacza, że nauczyciele muszą stawiać się w sądzie na rozprawy. Na tym etapie, z którym mamy obecnie do czynienia, już nie wszyscy. Jednak przy okazji każdej rozprawy przynajmniej kilka osób jest w pracy nieobecnych. A to oznacza, że trzeba wyznaczyć zastępstwa. Gdy na pierwsze terminy musieli jeździć wszyscy ci, którzy podpisali się pod listem, rozpisane za nich zastępstwa zajmowały cztery strony formatu A4. Na te pierwsze rozprawy, gdy w sądzie musiał stawić się komplet nauczycieli, ci do Piotrkowa jeździli wynajętym autokarem.

Piotr Mielczarek, obecny dyrektor ZSP nr 3, przyznaje, że do dziś przechodzą go ciarki, gdy wspomina tamten okres. Bo 37 nauczycieli w sądzie (36 plus Herudziński, który w szkole nadal przecież uczy, a jako powód także do sądu jest wzywany), to w praktyce nieobecność niemal połowy kadry pedagogicznej.

Na szczęście na ostatnie rozprawy musiało jeździć już "tylko" po kilku, góra kilkunastu nauczycieli. Ale np. przy okazji ostatniego terminu doszło do kuriozalnej sytuacji. Rano nauczyciele mieli informacje, że zaplanowana rozprawa odbędzie się zgodnie z grafikiem. Dla kilkorga z nich wyznaczono zastępstwa. Jednak już w drodze do Piotrkowa dowiedzieli się, że jest ona odwołana. Wrócili i kolejne lekcje odbywały się już według "normalnego" planu. Bo dyrektorzy ZSP nr 3 nauczeni doświadczeniem przy zastępstwach przygotowują dwa warianty, pierwszy - gdy rozprawa się odbędzie i drugi na wypadek, gdy zostanie odwołana czy przerwana.
- Jest to w pewnym stopniu dezorganizacja pracy, ale musimy sobie z tym radzić - mówi dyrektor Mielczarek. - Nauczyciele muszą się stawiać na rozprawy, choćby z tego względu, że gdyby tego nie robili, ich sprawy mogłyby być wyłączone do odrębnego postępowania.

Kolejny termin rozprawy wyznaczony jest już na 11 kwietnia. Czy odbędzie się zgodnie z planem? To zależy od tego, czy i jak zostanie rozpatrzony wniosek nauczycieli o wykluczenie sędziego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto