- Wiemy, że jesteśmy słabszym zespołem i z PGE Skrą nie mamy żadnych szans. Przyjechaliśmy do Łodzi głównie po to, żeby siatkarze zobaczyli, jak gra się przy tak licznej widowni - szczerze mówił przed meczem trener Budvanskiej Rivijery Veselin Vuković. Rzeczywiście, atmosfery w halach w Budvie i Łodzi nie da się porównać, bo na pierwszym meczu tych drużyn było pół tysiąca kibiców, a w środę w Łodzi prawie dwadzieścia razy więcej...
Ale i w ocenie umiejętności obu drużyn Vuković się nie mylił. Może dlatego ze spokojem reagował na rosnącą wciąż przewagę mistrzów Polski. A gdy w drugim secie Wytze Kooistra zaserwował asa i PGE Skra wygrywała 18:6, szczerze się... roześmiał.
Trener mistrzów Polski Jacek Nawrocki też zdawał sobie sprawę z siły czarnogórskiej drużyny, bo wystawił mocno eksperymentalne zestawienie. Z podstawowego składu bełchatowskiej drużyny na boisku zameldowali się tylko Miguel Falasca i Bartosz Kurek. Pozostali albo byli wśród rezerwowych, albo - tak jak Daniel Pliński i Michał Winiarski - na trybunach. Ale zmiennicy - Kooistra, Paweł Woicki, Aleksandar Atanasijević czy Karol Kłos - spisywali się bardzo dobrze.
Już początek meczu pokazał, że Nawrocki, choć nigdy nie lekceważy rywali i mobilizuje swój zespół nawet w starciach z półprofesjonalnymi zespołami, się nie pomylił. Czarnogórcy nie byli w stanie sobie poradzić z przemeblowaną drużyną PGE Skry, a i pewnie, gdyby grała w polskiej PlusLidze, to mogłaby mieć w niej problemy.
Bełchatowianie przez długie minuty bawili się siatkówką. Mogli pozwolić sobie też na brak stresu przy zagrywce, dzięki czemu w pierwszym secie kibice mogli zachwycić się mocnym asem Kurka, a tę partię zakończył w taki sam sposób Mariusz Wlazły.
W czwartek Skra pozna rywali w kolejnych rundach Ligi Mistrzów. Jeszcze niedawno wydawało się, że faworytem Final Four jest Zenit Kazań, ale nieoficjalnie wiadomo, że Rosjanie nie złożyli aplikacji. Wszystko musi wyjaśnić się w czwartek wczesnym popołudniem, bo losowanie zaplanowano na godz. 14.30, a już wtedy musi być jasne, który z zespołów nie będzie grał w dwóch najbliższych rundach, w zamian za organizację turnieju finałowego.
- Marzy mi się, byśmy w pierwszej rundzie trafili np. na turecki Arkas Izmir, a w drugiej na lepszy zespół z pary Tours VB - Noliko Maaseik - mówi prezes mistrzów Polski Konrad Piechocki, który w czwartek wcześnie rano poleci do Luksemburga. Również po to, by z bliska zobaczyć, jak wygląda losowanie, o którym w siatkarskim świecie krążą legendy. W ubiegłym sezonie CEV opublikowała nawet zdjęcia z losowania, które przedstawiały osiem osób siedzących przy okrągłym stole z notesami i długopisami. Ani kulek, ani tym bardziej pojemnika na nie, nie było. A że w poprzednich latach PGE Skra najczęściej trafiała na mocnych przeciwników, to tym razem Piechocki - i słusznie - postanowił wybrać się na losowanie.
Gdy w Luksemburgu Piechocki będzie reprezentował PGE Skrę na losowaniu, jego siatkarze będą już jechać do Rzeszowa, gdzie w sobotę rozpocznie się turniej finałowy Pucharu Polski. To najkrótsza droga do przyszłorocznych rozgrywek Ligi Mistrzów, bo wystarczy, że bełchatowianie w Rzeszowie wygrają w sobotę z Asseco Resovią i w niedzielę z Zaksą Kędzierzyn-Koźle lub Jastrzębskim Węglem i już będą spokojni o grę w przyszłym sezonie w europejskiej elicie. Właśnie pod tym kątem drużyna w ostatnich dniach trenowała, bo to jeden z trzech najważniejszych celów w tym sezonie.
PGE Skra Bełchatów - Budvanska Rivijera Budva 3:0 (25:16, 25:15, 25:17)
PGE Skra: Falasca, Kurek, Kłos, Atanasijević, Bąkiewicz, Kooistra, Zatorski (libero) oraz Cupković, Wlazły, Woicki, Milczarek, Możdżonek. Trener: Jacek Nawrocki.
Budvanska Rivijera: Dabović, Cacić, Cuk, Raić, Dukić, Marković, Rasović (libero) oraz Petković, Stevanović, Cedić. Trener: Veselin Vuković.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?