Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak dla swoich wyborców pracowali radni Piotrkowa i Bełchatowa?

A. Tyczyńska, M. Buchalska - Frysz
fot. Dariusz Śmigielski
Tęgie umysły od lat zachodzą w głowę, jak zmierzyć efektywność radnego, jak podsumować cztery lata jego pracy.

Do tej pory nie wymyślono lepszego miernika, niż ten, którym władają sami wyborcy - głosu, który oddają stawiając krzyżyk lub nie przy nazwisku ubiegającego się o reelekcję radnego.

My odwołaliśmy się do sprawdzonego już sposobu i przyjrzeliśmy się obecnościom radnych na posiedzeniach sesji oraz składanym przez nich interpelacjom. To dane, które w pewien sposób obrazują zaangażowanie poszczególnych radnych w reprezentowanie swoich wyborców i pracę na rzecz mieszkańców, za którą są przez nich opłacani.

Wśród piotrkowskich radnych na palcach jednej ręki policzyć można tych, którzy w mijającej kadencji nie złożyli ani jednej interpelacji. To Magdalena Kwiecińska, Janina Skibicka, Monika Tera i Karol Sima.

- Kiedy mieszkańcy dotrą do mnie z jakąś sprawą, wystarczy, że pójdę do odpowiedniego referatu, albo do prezydenta i mogę uzyskać potrzebną odpowiedź, czy zapewnienie, że ta sprawa zostanie załatwiona - wyjaśnia Monika Tera (Prawica Razem) dodając, że te kontakty opierają się na zaufaniu i nie potrzebują potwierdzenia na piśmie.

Podobnie uważa radna Skibicka (Prawica Razem), która nie startuje już w tegorocznych wyborach. - Wybrałam współpracę z prezydentem, rzetelną pracę na komisjach, dużo czasu poświęciłam analizowaniu dokumentów i niejednokrotnie udawało mi się przekonać innych radnych do podjęcia właściwych decyzji w głosowaniu - mówi.

Radny Marek Konieczko (Rozwój i Gospodarność) przyznaje, że grafomanem nie jest, ale jednak złożył w ciągu kadencji 26 interpelacji.

- Wtedy, kiedy miałem 100-procentowe przeświadczenie, że to konieczne - wyjaśnia.

Niekwestionowanym liderem w interpelowaniu jest radny Jan Dziemdziora (SLD). 119 interpelacji to i tak zdaniem radnego niewiele. - Gdybym się nie ograniczał, nie punktował wiele spraw w jednej interpelacji, byłoby ich co najmniej 300 - mówi radny.

Dziemdziora podkreśla, że zgodnie z art. 23 ustawy o samorządzie gminnym, obowiązkiem radnego jest utrzymywać stałą więź z mieszkańcami oraz przyjmować zgłaszane przez nich postulaty i przedstawiać je organom gminy do rozpatrzenia. A że życie nauczyło go, że często czego nie ma na piśmie, to... nie ma w ogóle, to... pisze.

Setki tematów dostarczyli radnemu oczywiście mieszkańcy, a były to sprawy począwszy od przysłowiowej dziury w chodniku, przez dzikie wysypiska śmieci, interwencje dotyczące bezpańskich psów, kwestie wykupu mieszkań, po organizację ruchu w mieście.

A o czym piszą inni radni? Trudno przebrnąć przez wszystkie złożone w ciągu czterech lat interpelacje (choćby ze względu na mało czytelne pismo niektórych radnych), ale udało nam się zauważyć, że np. radna Jadwiga Wójcik (Prawica Razem) jest niezmiernie praktyczna i jak już pisze, to wnosi o posprzątanie wskazanego terenu, albo kupno farby i pomalowanie niszczejących, drewnianych rzeźb zostawionych w mieście po różnego rodzaju działaniach artystycznych. Radny Tomasz Sokalski (SLD) natomiast składa obszerne interpelacje dołączając do nich dokumentację zdjęciową i odpowiedzi, jakie już otrzymał, a które go nie zadowoliły. Z kolei przewodniczący rady Paweł Szcześniak (RiG) wyraża się zwięźle, niemal w bezokolicznikach, w stylu "poprawa nawierzchni tu i tu".

Jak skuteczne są interpelacje? Tu musieliśmy polegać na głosach samych radnych. Wskazują, że średnio 40 proc. z nich jest załatwianych przez władzę wykonawczą. Ciekawe jest natomiast to, że dwie ze złożonych na samym początku kadencji (radnej Ewy Ziółkowskiej SLD i Pawła Załogi RiG w sprawie budowy schroniska dla bezdomnych zwierząt i Andrzeja Czapli PO, w sprawie budowy kładki pieszo-jezdnej w ciągu ul. Słowackiego nad trasą A1) doczekały się pozytywnego finału.

Piotrkowscy radni dobrze stoją pod względem obecności na sesjach. Prawie połowa nie opuściła ani jednego posiedzenia, pozostali do trzech i z reguły są to usprawiedliwione nieobecności.

Bełchatowska Rada Miejska pracowała w tej kadencji burzliwie, więcej niż zwykle było przepychanek słownych, inwektyw, co niekiedy przeciągało posiedzenia do wielu godzin. Rekord radni pobili w marcu 2009 roku, zaczęli o godz. 9, skończyli dziesięć minut po północy. W końcu zmieniono regulamin obrad ograniczając czas wypowiedzi do 5 minut.

- Zmieniliśmy też statut wprowadzając inicjatywę uchwałodawczą dla mieszkańców - przypomina Włodzimierz Kuliński, przewodniczący rady, który jak mógł starał się dyscyplinować radnych.

Zdaniem Mariusza Kaczmarka (SLD), gro gorących dyskusji dotyczyło spraw błahych z punktu widzenia mieszkańców, inne ważne natomiast przechodziły bez echa. - Chyba oceniłbym tę radę na trójkę z plusem - przyznaje Kaczmarek. Choć jak ocenia, większych wpadek rada raczej nie miała.

W tej kadencji zasiadali w niej zarówno ci, którzy mieli już doświadczenie z poprzednich, dwanaście osób w roli radnego zdobywało jednak pierwsze szlify. Nowicjusze mierzą wysoko, bo aż dwóch z nich - Grzegorz Gryczka (Ziemi Bełchatowska) i Dariusz Kubiak (PiS), to kandydaci na prezydenta Bełchatowa. Obydwaj wykazywali się sporą aktywnością w składaniu interpelacji. Gryczka miał ich 29, Kubiak natomiast 21, co daje mu pozycję, tuż za doświadczonym samorządowcem Piotrem Kopkiem (22). Najwięcej interpelacji należy jednak do Sławomira Komidzierskiego (SLD), także nowicjusza w pracach rady.

- Jestem zaskoczony - przyznaje. - Interpelacje, które składam są wynikiem spotkań moich, czy też kolegów z klubu, z mieszkańcami. Nie traktuję ich jako wyznacznika pokazania się. Dla nas jako opozycji składanie interpelacji jest jedynym, oprócz wniosków do budżetu, wykładnikiem tego, by móc jakiś temat rozwinąć.

Radny upatrzył sobie głównie tematy drogowe, zainteresował się też problemem mieszkańców Woli Kruszyńskiej wynikającym z lokalizacji tam wysypiska śmieci, ale interpelował też w sprawach mniejszej wagi, np. użytkowania śmietnika przy ul. Reymonta, zwracając uwagę na estetykę otoczenia.

Frekwencja na sesjach raczej wypadła dobrze. Rekord pobił Grzegorz Siedlecki (PO), który opuścił obrady 14 razy. Jak tłumaczy, kiedy został radnym kończył jeszcze studia, bronił pracę magisterską, rozpoczął pracę poza Bełchatowem. Złożył też tylko dwie interpelacje, w tym jedną dotyczącą przesyłania radnym dokumentów drogą elektroniczną.

-Myślę jednak, że te sprawy, które były ważne, zostały załatwione - uważa. - Pomimo, że jestem w koalicji, to pewne rzeczy mi się nie podobały, i wtedy o nich mówiłem, chodziło choćby o kwestie związane z remontem ul. Wojska Polskiego i obwodnicą miasta. Ale można oczywiście interpelować częściej, np. w sprawach nazw ulic i złożyć tych interpelacji nawet 50.

Może nie 50, ale dużo na pewno, bo w tej kadencji zapadło 40 uchwał dotyczących nadania czy zmiany nazwy ulic czy rond. I był to rekord. Aż 32 uchwały podjęto z inicjatywy PiS, a specjalistą w tym temacie był Piotr Szczepankowski-Chełmoński.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto