Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gwiazda Skry po godzinach

Grzegorz Maliszewski
Mariusz Wlazły, kapitan PGE Skry Bełchatów, nie tylko samą siatkówką żyje. Siatkarz prowadzi swoją fundację, odwiedza chore dzieci i próbuje swoich sił na planie filmowym

Nie tylko samym sportem i pracą człowiek żyje. Przekonuje o tym Mariusz Wlazły, kapitan siatkarskiej drużyny PGE Skry Bełchatów. Na boisku gwiazda siatkówki i niekwestionowany lider, a poza nim skromny i spokojny człowiek, który jednak chce od życia czegoś więcej, niż tylko sportowe sukcesy wywalczone w pocie czoła w meczu i na treningach. Czym znany zawodnik zajmuje się poza siatkówką? Jakie ma pasje i zainteresowania?
Okazuje się, że Mariusz Wlazły poza boiskiem może zaskakiwać prezentując nowe oblicze, zupełnie nieprzystające do stereotypu polskiego sportowca.

Popularny siatkarz w ubiegłym roku założył Fundację Mariusza Wlazłego, która wspiera dzieci chcące grać w siatkówkę. To pomoc dla najmłodszych, którzy nie mają szans na treningi w profesjonalnych klubach siatkarskich, a jednak bardzo by chcieli rozwijać swoje umiejętności.
- Jeżeli jest taka chęć u dzieci, to staramy się im w tym pomóc - mówi Mariusz Wlazły. - Trzeba jasno powiedzieć, że fundacja nie ma na celu szkolenia profesjonalnego dzieci, bo tym zajmują się kluby sportowe. Nasz program ma na celu bardziej zabawę poprzez sport. Chcemy pokazać, że jeśli ktoś nie ma szczególnych możliwości i predyspozycji, to nie trzeba rezygnować z tego, co się lubi i kocha.

Jak mówi, pilotażowy program grup siatkarskich, utworzonych przez fundację, działa już w powiecie wieluńskim skąd pochodzi znany siatkarz. Ten nie ukrywa jednak, że być może już w przyszłym roku podobne projekty uda się uruchomić także w większych miastach m.in. w Łodzi, Poznaniu czy Krakowie. Pytany o sztab ludzi, którzy mu pomagają w pracy, tylko uśmiecha się pod nosem.

- Mam jednego koordynatora i kilku współpracowników, którzy ze mną pracują. Jest jednak wiele osób, na których pomoc mogę liczyć - mówi Mariusz Wlazły.

Siatkarz odnajduje się też w innej, niecodziennej roli. Kiedy tylko może, odwiedza dzieci na oddziale onkologii Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie, współpracując z Fundacją Herosi. Małym pacjentom zawodnik opowiada o swojej grze w siatkówkę i dodaje otuchy w trudnych chwilach.
- To jest niesprawiedliwe, bo te dzieci nie powinny tu być. W ogóle nie powinny chorować, a tylko spędzać dzieciństwo radośnie, w domu, wśród najbliższych. Chyba najgorsze jest to, że na co dzień nie doceniamy tego, co mamy i przejmujemy się jakimiś błahostkami - mówił siatkarz podczas jednej z wizyt w szpitalu.

Sam przyznaje, że za każdym razem pobyt w warszawskim Instytucie i widok tylu chorych dzieci to dla niego ogromne przeżycie i stres.
- Po pierwszej wizycie na takim oddziale czułem się przybity, zresztą zawsze mnie psychicznie dużo to kosztuje - opowiada Mariusz. - Jeżeli pobyt tych dzieci ze mną chociaż w jednym procencie może przerodzić się w uśmiech na ich twarzach, to dla mnie jest to duża satysfakcja, że mogę pomóc w ten sposób. Radość tych dzieci jest jednak ważniejsza niż nasze obawy. Dla takiego wyższego celu odwagę w sobie trzeba po prostu znaleźć - przyznaje.

Siatkarz bełchatowskiej Skry w ostatnich miesiącach znalazł też chwilę, aby zagrać... w filmie. Wlazły był jednym z bohaterów popularnego serialu "Rodzinka.pl", w którym razem z rodziną Boskich grał w siatkówkę. Jak mówi, jego udział w produkcji filmu z grą aktorską nie miał zbyt wiele wspólnego.
- Kiedy przystępowałem do kręcenia zdjęć, to wiedziałem, że moja rola nie będzie wymagała wielkich umiejętności aktorskich. Dlatego zdecydowałem się na krótki udział - mówi Wlazły. - Podjąłem taką decyzję, bo wzięło w tym przedsięwzięciu udział też wielu innych sportowców.

Siatkarza zaskoczył profesjonalizm ekipy filmowej, która na planie serialu dbała o każdy najdrobniejszy szczegół po to, aby końcowy efekt na ekranie zadowolił reżysera.

- To było dla mnie ciekawe doświadczenie i fajne przeżycie, bo widziałem, jak serial powstaje od tej drugiej strony - opowiada Mariusz. - To, co widzimy na ekranach, jest efektem końcowym. Na każdym kroku było widać wielki profesjonalizm, zarówno wśród aktorów, jak i filmowców.

Pytany, czy chciałby zagrać kiedyś w większych produkcjach filmowych, zdecydowanie zaprzecza.
- Na planie filmowym czułem się dość swobodnie, ale raczej kariery filmowej nie planuję, bo musiałbym się wiele nauczyć, aby przed kamerą występować tak naturalnie jak choćby Małgorzata Kożuchowska - śmieje się Mariusz.
Kapitan bełchatowskiej Skry otwarcie przyznaje, że bardziej niż aktorstwo pociąga go fotografia. Gdy tylko ma chwilę, lubi w obiektywie uchwycić otaczającą go rzeczywistość. Jak dodaje, do artystycznej fotografii to mu jednak trochę brakuje.

- To jest moja pasja , ale nie da się pewnych rzeczy przeskoczyć. Mam nadzieję, że kiedyś ten czas tak sobie wygospodaruję, że będę mógł swoją pasję rozwijać - mówi Wlazły.
Siatkarz pytany, jak znajduje czas na te wszystkie zajęcia mimo licznych meczów i treningów, zauważa jedną, ważną rzecz.
- Każdy w życiu staje przed wyborem, czy poświęcić czas na jedną czy drugą rzecz. Przy dobrej organizacji można go znaleźć na wszystko, choć bardzo często go brakuje - mówi. - Mimo wielu zajęć sportowych i pozasportowych, to dłuższą chwilę zawsze muszę znaleźć dla mojej rodziny, bo to ona zawsze będzie dla mnie na pierwszym miejscu - zaznacza gracz PGE Skry Bełchatów.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto