Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

GKS Bełchatów - Śląsk Wrocław 3:0 - Lenczyk poległ w Bełchatowie

Paweł Hochstim
Po tygodniach upokorzeń piłkarze PGE GKS Bełchatów wreszcie mieli powody, by się cieszyć
Po tygodniach upokorzeń piłkarze PGE GKS Bełchatów wreszcie mieli powody, by się cieszyć fot. Dariusz Śmigielski
To była pewnie jedna z przyjemniejszych chwil w życiu trenera PGE GKS Bełchatów Kamila Kieresia. Po dwutygodniowej przerwie w rozgrywkach młody bełchatowski szkoleniowiec ograł lidera ekstraklasy, którego prowadzi najstarszy trener w polsiej lidze, a do tego cieszący się wielkim szacunkiem w Bełchatowie. Ale w sobotę Kiereś przechytrzył Oresta Lenczyka.

Patrząc na grę gospodarzy można było przecierać oczy ze zdumienia. Drużyna, która grała do tej pory strasznie bezbarwie, a jej spotkania trudno było obejrzeć bez mocnej kawy, tym razem zaprezentowała świetną formę i widowiskowy styl. Nie miała ani jednego słabego punktu, a widząc choćby Macieja Szmatiuka, który ośmiesza Sebastiana Milę i asystuje przy bramce można było mieć wrażenie, że oto nastąpił jakiś cud.

Od początku spotkania lepsi byli gracze z Bełchatowa, a już w szóstej minucie prowadzili 1:0. Kamil Kosowski kapitalnie podał do Pawła Buzały, ale ten najwyraźniej przez dwa tygodnie zdążył zapomnieć o swoich fatalnych pudłach w ostatnim meczu w Gdańsku i pewnie pokonał Mariana Kelemena.

Szesnaście minut później było już 2:0 i znów w głównej roli wystąpił Buzała, ale miał poważne wsparcie. Szmatiuk postanowił odebrać piłkę Mili, co poszło mu bez kłopotu, po czym zagrał do Buzały, ale ten silnym uderzeniem zdobył drugiego gola. Inna sprawa, że ta bramka nie powinna być uznana, bo Buzała był na minimalnym spalonym. Ale patrząc na różnicę w grze obu drużyn, to nawet, gdyby sędzia podniósł chorągiewkę, to i tak bełchatowian w sobotnie popołudnie nie spotkałoby rozczarowanie.

- Zagraliśmy bardzo konsekwentnie w defensywie i wreszcie wykorzystywaliśmy sytuacje bramkowe - komentował Tomasz Wróbel. - W Gdańsku z Lechią też mogliśmy wygrać, ale brakowało nam skuteczności. Teraz było lepiej.

Pomocnik PGE GKS przestrzega jednak przed hurraoptymizmem. - Nie możemy się zachłysnąć tym jednym sukcesem - dodaje.

Już w pierwszej połowie wynik mógł być bardziej okazały. Strzały Grzegorza Barana i Kamila Kosowskiego były jednak albo niecelne, albo bronił je Kelemen. Szkoda zwłaszcza sytuacji Kosowskiego, który nieczysto trafił w piłkę. To powinna być bramkowa akcja, która chyba najbardziej dałaby radość Grzegorzowi Fonfarze, bo zapisałby na swoje konto świetną asystę. Zresztą w drugiej połowie Fonfara miał bardzo duży udział w trzecim golu dla PGE GKS, gdy kapitalnym podaniem zagrał do Dawida Nowaka, a ten dośrodkował prosto na głowę Miroslava Bożoka, który z bliska ustalił wynik meczu.

Trudno w tym meczu wskazać najlepszego gracza, bo kandydatów do tej roli było wielu. Najlepszy mecz w sezonie z pewnością rozegrali choćby Buzała, Bożok, Szmatiuk, Fonfara, Baran, Filip Modelski, Tomasz Wróbel, czy Mate Lacić, który po raz pierwszy nie popełnił żadnego błędu i był naprawdę liderem obrony. Inna sprawa, że wrocławianie nie stwarzali bełchatowianom wielkich problemów. Raz blisko zdobycia gola był Mila, ale jego strzał obronił Łukasz Sapela, a w drugiej połowie w ogromnym zamieszaniu Fonfara wybił piłkę sprzed bramki. I to by było na tyle, jeśli chodzi o ataki dotychasowego lidera ekstraklasy...

W drugiej połowie piłkarze Kieresia zresztą mieli jeszcze więcej sytuacji, które mogły zakończyć się bramkami. Niecelnie strzelali jednak Tomasz Wróbel, Buzała i Fonfara.

- Bełchatów nie zajmuje miejsca w tabeli adekwatnego do umiejętności zawodników - chwalił piłkarzy PGE GKS pomocnik Śląska Łukasz Madej. - Dzisiaj rozegrali najlepszy mecz w tym sezonie.

Czy zwycięstwo nad Śląskiem sprawi, że bełchatowski zespół wreszcie uwierzy w swoje umiejętności i częściej będzie zdobywał punkty? Wiele na to wskazuje, bo przede wszystkim piłkarze Kieresia chyba odzyskali dobrą dyspozycję fizyczną. - Chyba przez te tygodnie odpoczęli i już zapomnieli o tym, jak zajechał ich Paweł Janas - komentowano na trybunach.

Trybuny - a raczej ich zapełnienie - to wciąż jest problem w Bełchatowie. Mecz z liderem ekstraklasy zgromadził na stadionie niewiele ponad tysiąc kibiców. Nie da się wytłumaczyć, dlaczego ludzie w Bełchatowie nie chcą chodzić na mecze. Mają wygodny i komfortowy stadion oraz najtańsze bilety w ekstraklasie, a mimo to wolą zostać w domach. Czy to się jeszcze kiedyś zmieni?

GKS Bełchatów - Śląsk Wrocław 3:0 (2:0)
Gole: Paweł Buzała (6, 22), Miroslav Bożok (65)
Sędzia: Marcin Borski (Warszawa).
Widzów: 1100

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: GKS Bełchatów - Śląsk Wrocław 3:0 - Lenczyk poległ w Bełchatowie - Bełchatów Nasze Miasto

Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto