Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bełchatów. Samorządowa armia rośnie w siłę. Coraz więcej pracowników urzędów i spółek

Ewa Drzazga
Trzy budynki, kilka pięter, ponad 200 pracowników. Jak ich znaleźć? W holu starostwa umieszczono gigantyczną tablicę informacyjną - przewodnik po urzędzie
Trzy budynki, kilka pięter, ponad 200 pracowników. Jak ich znaleźć? W holu starostwa umieszczono gigantyczną tablicę informacyjną - przewodnik po urzędzie Ewa Drzazga
Bełchatowskie urzędy, spółki i jednostki samorządowe staną się niedługo głównym pracodawcą w mieście? Liczba zatrudnianych tam osób ciągle rośnie. Armia urzędników kosztuje też podatników coraz więcej.

Magistrat - 251, starostwo - 220. Urząd Gminy Bełchatów - 107. Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej - 299, PKS - 104, Miejskie Centrum Sportu i Powiatowe Centrum Sportu - po 39. To nie szczęśliwe liczby w loterii, ale liczba osób zatrudnionych w bełchatowskich urzędach oraz przykładowych spółkach i jednostkach samorządowych. Choć przed wyborami politycy PiS wytykali ówczesnej koalicji etaty dla „swoich” i przerost zatrudnienia, to dziś w zaledwie jednej miejskiej spółce pracowników jest znacząco mniej niż w 2015 roku. A w urzędach liczba etatów systematycznie rośnie.

Żeby było sprawniej

W bełchatowskim starostwie tylko od października 2014 roku stworzono 10 nowych etatów. Było ich 194, teraz są 204. Starosta Waldemar Wyczachowski skrupulatnie wylicza kiedy i gdzie zatrudniono nowe osoby: radca prawny w lutym 2015, pięć etatów w listopadzie 2015, dwa w marcu 2016, jeden w listopadzie 2016, kolejny w grudniu i następny już w styczniu 2017.

- Nowe etaty tworzyliśmy w tych wydziałach i zespołach, gdzie było to konieczne, żeby zapewnić sprawną obsługę mieszkańców - dowodzi starosta. No-wi pracownicy trafili np. do wydziału komunikacji, architektury, zespołu gospodarczego czy wydziału skarbu. - Tak naprawdę podczas rozmów z naczelnikami wydziału komunikacji czy architektury ciągle pojawia się kwestia tego, że przydałyby się dodatkowe osoby do pracy - podkreśla.

Ale przecież te 10 etatów nie wyczerpuje puli nowo zatrudnianych osób, bo drugie tyle było przyjętych na zastępstwo albo nawet na „zastępstwo zastępstwa”. W efekcie, o ile w grudniu 2015 roku w starostwie pracowników było 202 , to dwa lata później było ich „na stanie” już 220.

O tym, że urząd i jednostki zdają się „być z gumy”, świadczą choćby losy tych, którzy po wyborach stracili kierownicze stanowiska. Takich, którzy zostali wtedy „na lodzie” ze świecą szukać - wielu przeniesiono na stanowiska niższe rangą, a na ich miejsce „wskoczyły” nowe oso-by (niekoniecznie dotychczas zatrudniane w starostwie). Była też rotacja na stanowisku asystenta starosty. Najpierw rolę tę pełniła Joanna Janicka, która w końcu sama podziękowała za pracę. Zastąpił ją Karol Zerka, ale przeniesiono go na etat do Powiatowego Centrum Sportu, a jego następczyni - Joanna Zawada - pracuje już w wydziale skarbu, I tylko ostatnia asystentka, Aneta Niedźwiedzka, rozstała się z urzędem, gdy ustawowo zlikwidowano stanowiska asystentów.

Co ciekawe, do obsługi radomszczańskiego starostwa (oba powiaty liczą nieco ponad 110 tys. mieszkańców) wystarcza jedyne 164 pracowników. Tę dysproporcje tłumaczy starosta Wyczachowski: - Mamy tak duże obłożenie inwestycjami realizowanymi na terenie powiatu, choćby tymi związanymi z działalnością kopalni czy elektrowni, że liczba osób zatrudnionych do ich obsługi musi być większa.

Urlopy, ciąże, choroby...

W bełchatowskim magistracie równie ciężko doszukać się cięć etatów. W grudniu 2015 roku pracowało tam 238 osób (232,46 etatu). W grudniu 2017 było już 251 pracowników na 246,16 etatu. A przecież w międzyczasie powstało jeszcze Miejskie Centrum Sportu (w sumie 39 etatów), w którym pracę znalazło co najmniej kilka osób wcześniej zatrudnianych w magistracie. No i gdy 3 grudnia 2017 roku wygasła umowa z asystentką pani prezydent, nawiązano z tą osobą nowy stosunek pracy na innym stanowisku - została pomocą administracyjną. - Nie są to liczby oszałamiająco duże - mówi o wzroście liczby pracowników prezydent Mariola Czechowska. - Bardzo często wynikają z tego, że kiedy ktoś decyduje się na dziecko, to w momencie, gdy przyjmujemy kogoś na zastępstwo, osoby te liczą się „podwójnie”, choć etat pozostaje jeden. Ilość zatrudnionych możemy też wyjaśnić tym, że zadań w mieście z roku na rok przybywa.

Ale liczby te przekładają się na wyższe sumy przeznaczane na pensje. W listopadzie 2015 roku na wynagrodzenia przeznaczono w magistracie 911 tys. zł. Dwa lata później było to już nieco ponad 1 mln zł. W starostwie też rosną wydatki na wynagrodzenia. W grudniu 2017 roku przeznaczono tam na pensje dla pracowników 793 tys. zł - o 50 tys. zł więcej, niż dwa lata wcześniej.

Pracowników przybywa też w bełchatowskim urzędzie gminy. W grudniu 2015 roku były tam zatrudnione 82 osoby. Rok później - 102, a po kolejnych dwunastu miesiącach - już 107 osób. W listopadzie 2015 roku na pensje szło tam 296 tys. zł, w listopadzie 2017 już 395 tys. zł. Przyrost etatów przedstawiciele urzędu tłumaczą „wchłonięciem” w struktury urzędu Gminnego Zespołu Obsługi Szkół.

Zapracowane jak spółki

Prawie trzystoma pracownikami może się już pochwalić Przedsiębiorstwo Gospodarki Mieszkaniowej w Bełchatowie. 1 grudnia 2015 r. zatrudniano tam 224 osoby. Rok później pracowało w PGM już tylko 219 osób. A gdy sprawdzić dane za 2017 rok, okazuje się, że 1 grudnia PGM zatrudniał aż 299 osób! Nawet jeśli odjąć od tego 63 osoby przejęte po fuzji ze spółką „Sanikom”, to okaże się, że w ciągu roku pracę w PGM rozpoczęło dodatkowo 17 nowych osób. Czym się zajmują?

- Musieliśmy przyjąć nowych pracowników, bo wygraliśmy przetargi na utrzymanie zieleni w mieście, a potem na wykonanie Jabłoniowego Sadu. Toosoby, które pracują przy tych zadaniach - tłumaczy prezes PGM, Miłosz Rudnicki.

Wynagrodzenia pracowników PGM w listopadzie ubiegłe-go roku wynosiły prawie 821 tys. zł. Dwa lata wcześniej wydawano na ten cel 600 tys. zł.

W szumne zapowiedzi restrukturyzacji i informacje o konieczności redukowania kosztów w PKS Bełchatów, słabo wpisuje się polityka kadrowa spółki. W grudniu 2015 roku zatrudnionych tam było 104 pracowników (104,25 etatu). W grudniu 2016 r. - 98 (na 98,5 etatu). Ale 1 grudnia 2017 roku załoga PKS znów liczyła 104 osoby (103,75 etatu). I o ile w listopadzie 2015 na pensje wydano 290 tys. zł, a rok później było to niespełna 280 tys. zł, to w listopadzie 2017 roku na wynagrodzenia trzeba było już przeznaczyć 354 tys. zł. W innej jednostce tego samorządu, czyli w Powiatowym Centrum Sportu, także przybyło pracowników. W 2015 roku było ich 31, w 2017 było już 39. Wzrost można próbować tłumaczyć oddaniem do użytku nowego stadionu lekkoatletycznego. Na wynagrodzenia pracowników PCS przeznacza się teraz 102 tys. zł miesięcznie. Dwa lata wcześniej była to suma o 25 procent niższa.

Powolną, ale stałą redukcję załogi można zaobserwować za to w MZK Bełchatów. Tam w 2015 roku pracowały 53 osoby, rok później - 52, a 1 grudnia 2017 roku spółka zatrudniała 51 osób.

Jedyną miejską spółką, w której można mówić o realnym spadku zatrudnienia, jest Wod - Kan. W 2015 r. zatrudniano w niej 155 osób. Rok później było 146 pracowników, a w 2017 - już 143.

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto