Mówią o nim zwyczajnie: nasz bociek. Przecież innego nie ma w okolicy. Ptak ma stałe zwyczaje. Po godz. 7 jest przylatuje na śniadanie. Zjawia się na kupie obornika, którą odkrył za gospodarstwem państwa Kępów i czeka na swoją porcję wieprzowych jelit albo na rybkę. Gdy gospodyni mu je wyniesie, bocian rozpoczyna posiłek. Czasami przelatuje z jakimś skrawkiem do rowu melioracyjnego, który płynie tuż za gospodarstwem, żeby napić się wody. Daleko nie jest - dosłownie kilkanaście metrów.
A potem resztę dnia spędza spacerując po łąkach za gospodarstwem Kępów, gdy ma dobry humor przyleci na podwórko i chodzi razem z drobiem. Po godz. 15 leci do swojej „sypialni” - na stertę z bali słomy u innych gospodarzy w tej samej wiosce. To miejsce wybrał, żeby spędzać tam noce.
- Zauważyliśmy, że nie oddala się poza teren naszej wioski - mówi Irena Kępa z Dębów Wolskich. - Jeśli polata, to tylko trochę nad stodołami i już wraca - opowiada.
Kępowie bociana, który zamiast lecieć do ciepłych krajów zdecydował się zimować w Dębach Wolskich, wypatrzyli przy swoim gospodarstwie jakoś w okolicy Bożego Narodzenia. Gdyby przyszedł na podwórko, garnął się pod dach - nie byłoby kłopotu. Ale bocian nie pozwalał się do siebie zbliżać, sam też nie podchodził. Gospodarze doszli do wniosku, że w takim układzie ptak zimy nie przetrwa. A jeszcze po nowym roku zapowiadali mrozy.
Zadzwonili do urzędu gminy - wójt weterynarz najlepiej będzie wiedział, co zrobić.
- Najpierw próbowaliśmy go odłowić, żeby zawieźć do ptasiego azylu - opowiada wójt gminy Rusiec, Dariusz Woźniak, który jednocześnie jest też lekarzem weterynarii. Tak, jak to kilka lat wcześniej udało się zrobić z bocianem, który uszkodził sobie skrzydło o linie wysokiego napięcie. Wówczas operacja się powiodła, ptak cały i zdrowy trafił pod opiekę specjalistów. Tym razem bocian był bardziej uparty. Nie pozwalał się do siebie zbliżać. - Doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu dalej go niepokoić, próby uśpienia też mogłyby się źle odbić na jego zdrowiu - mówi wójt. Uznano, że najlepiej będzie, jeśli ludzie pozwolą mu samemu wybrać, gdzie chce przezimować. No i pomogą w tym.
Bocian upodobał sobie gospodarstwo Kępów, a oni zgodzili się codziennie ptaka dokarmiać, więc to właśnie do nich dowożone jest pożywienie. A to funduje ptakowi gmina, bo bocian jest właśnie na samorządowym wikcie.
- Porozumieliśmy się z masarnią w Woli Wiązowej - opowiada wójt. - Tam zostawiają dla bociana jelita wieprzowe, które dostarczamy do państwa Kępów. Dowozimy mu także mrożone ryby - dodaje.
Choć mogłoby się wydawać, że bocian będzie wolał ryby, to okazuje się, że właśnie jelita są jego przysmakiem.
- Może dlatego, że ryby są zmrożone, a jelita nie? - domyśla się pani Irena. - Czasami z tą rybą w dziobie idzie do rowu z wodą, zanurza w niej dziób, jak gdyby chciał sobie tę rybę „rozmrozić” - opowiada o zwyczajach skrzydlatego gościa.
Bocian ma też inne nawyki. Nie lubi, żeby do niego podchodzić, a mieszkańcy okolicy czasami przychodzą w okolice gospodarstwa Kępów tylko po to, żeby go zobaczyć. I bywają takie dni, że bociana z Dębów tak już męczy celebryckie życie, że po prostu odlatuje. Nie czeka wieczora, żeby zaszyć się gdzieś z dala od ludzi. Co ciekawe, nawet pani Irenie, która przecież go karmi, nie pozwala się do siebie zbliżać na odległość mniejszą niż ok. 15 metrów. Jest tylko jedna, wyjątkowa sytuacja, w której zezwala nieco bliższą odległość. - Gdy jestem w określonym ubraniu, takim codziennym, wtedy mogę podejść bliżej. Ale wystarczy, że nałożę inną kurtkę i już odlatuje - opowiada pani Irena.
Jak przekonuje wójt Woźniak, bocian na dworze nie marznie.
- Obornik ma to do siebie, że cały czas zachodzą w nim procesy fermentacyjne i jest ciepły, z daleka widać parę unoszącą się nad nim - tłumaczy. - Bocian stojąc na nim, ogrzewa się - mówi.
Poza tym, dodaje wójt, to ptaki tak inteligentne, że gdyby bocian czuł, że jego życie jest zagrożone, przyszedłby pod dach, zbliżył się do ludzi.
Mimo tego mrozy boćkowi dokuczyły. Gdy w styczniu termometry pokazywały w dzień kilkanaście stopni na minusie, ptak był osowiały, nigdzie nie odlatywał, nawet przestał zwracać uwagę na to, że koło niego kręcą się ludzie. Zupełnie, jak gdyby opadał z sił. Ale przetrwał i już wrócił do formy.
W Dębach Wolskich zauważono, że bocian ma „ochroniarzy”. Czasami w porze karmienia do ptaka przychodzą goście - dwa lub trzy niewielkie psy z wioski. Dojadają po nim śniadanie i przy okazji nie pozwalają, żeby ktokolwiek się do ptaka zbliżał. Jemu najwyraźniej taki układ pasuje.
Co dalej z bocianem? W Ruś-cu podejrzewają że to ptak, który wykluł się w 2016 roku i był za słaby, żeby polecieć razem z innymi na południe. Czy wiosną poszuka sobie w okolicy gniazda i założy z jakąś bocianią żoną rodzinę? Wszystko jest możliwe. - A może przyprowadzi ją tu do nas i będziemy mieć dwa? - żartuje Irena Kępa.
Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?