Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Artur Derbin: Chcielibyśmy odnieść sukces w tym bardzo ciężkim dla całego klubu momencie

Adam Kieruzel
Trener Artur Derbin jest na tę chwilę bardzo zadowolony z pobytu w Bełchatowie
Trener Artur Derbin jest na tę chwilę bardzo zadowolony z pobytu w Bełchatowie Adam Kieruzel
10 kwietnia 2019 roku minęło dokładnie 365 dni, odkąd Artur Derbin został szkoleniowcem PGE GKS Bełchatów. W tym czasie "Brunatni" pod wodzą 42-latka wygrali 16 spotkań, 14 zremisowali i 10 razy schodzili z boiska pokonani. Średnio biało-zielono-czarni zdobywają 1,55 punktu na mecz, a najbliższa okazja do polepszenia tych statystyk już dziś o godz. 17. Na Stadionie Miejskim przy ul. Sportowej 3 bełchatowianie podejmować będą Gryf Wejherowo.

Adam Kieruzel (belchatow.naszemiasto.pl): Minął rok, odkąd objął pan funkcję pierwszego trenera PGE GKS Bełchatów. Sięgając pamięcią w przeszłość, jakie były pierwsze wrażenie po przyjeździe do naszego miasta?

Artur Derbin (trener PGE GKS Bełchtów): Już sporo od tamtej pory się wydarzyło, ale ja byłem bardzo pozytywnie zaskoczony infrastrukturą i zadbanymi boiskami. Najpierw przyglądałem się temu, co będę miał do dyspozycji, a więc grupę zawodników i środki, które będziemy mogli stosować podczas treningów. Również mogę powiedzieć, że wpadłem na fajną grupę ludzi, czy to Kacpra Jędrychowskiego drugiego trenera, czy trenera bramkarzy Sebastiana Łukiewicza. Od razu przypomina mi się pierwsza rozmowa z dyrektorem sportowym Marcinem Węglewskim. Byłem na wielu takich spotkaniach, ale po raz pierwszy spotkałem się z tak przygotowaną osobą. Oczywiście ja również się do tej rozmowy odpowiednio przygotowałem, ale po raz pierwszy spotkałem się z takim profesjonalizmem. Przedstawiony był plan A i plan B w związku z funkcjonowaniem klubu. Za chwilę miałem okazję poznać się z prezesem i uważam, że ta nasza współpraca wygląda do tej pory wzorowo. Na razie współpracę z tymi osobami, jak i z drużyną mogę sobie chwalić.

Przed przyjściem trenera do Bełchatowa pojawiały się informacje, jakoby kluby z pierwszej ligi starały się o zatrudnienie pańskiej osoby. To prawda?

- Różne to były propozycje. Ogólnie ja w tym okresie oczekiwałem na ofertę z pierwszej ligi, kilka rozmów odbyłem, ale z różnych względów nie doszło do finalizacji. W pewnym momencie sam sobie powiedziałem, że jestem już po skończeniu szkoły UEFA Pro, więc chcę znowu doświadczać, a najlepsze doświadczenie jest na organizmie żywym, czyli poprzez prowadzenie drużyny. Wiadomo, że na szczeblu centralnym podjęcie pracy pierwszego trenera to wyzwanie. Przyszła ciekawa według mnie propozycja z Bełchatowa i nie zastanawiałem się ani chwili. Wiem, jak wyglądała sytuacja tej drużyny w tamtym okresie, bo wówczas interesowałem się szczeblem centralnym oczywiście z wyjątkiem Ekstraklasy, bo tam mam nadzieję, jeszcze przyjdzie na mnie pora. Pierwsza i druga liga nie była mi wówczas obca, a ja nie zastanawiając się zbyt długo, podjąłem decyzję o rozpoczęciu pracy w Bełchatowie. Jestem bardzo zadowolony, że tak się stało.

Problemy finansowe klubu nie miały wpływu na pańską decyzję? W Sosnowcu swego czasu również takie kłopoty się pojawiały.

- Zagłębie przeżywało kiedyś bardzo podobne czasy. Duży klub z dużymi aspiracjami powodował, że do kibica nie docierało to, że są tak duże problemy finansowe w klubie. Do kibiców nie dochodziły argumenty, że Zagłębie nie będzie walczyło o najwyższe cele w tym trudnym okresie. Zagłębie przetrwało jednak ten trudny okres, podpisując ugody, rozwijając się i dzięki tej tytanicznej pracy ludzi, którzy mieli Zagłębie w sercu, teraz możemy oglądać ten zespół Ekstraklasie. Inną sprawą jest oczywiście to, jak trudno jest im w tej najwyższej klasie rozgrywkowej w kraju się odnaleźć, ale zdobywają kolejne doświadczenia. Ja solidną lekcję miałem w Stomilu Olsztyn, gdzie pojechałem, zobaczyłem, dotknąłem i wróciłem, więc nie podjąłem się tego wyzwania. Teraz możemy dywagować, czy zrobiłem dobrze, czy nie, ala to też mnie czegoś nauczyło, bo mimo wszystko, czy ja tam byłem, czy nie, to ludzie tam pracują i się poświęcają. Tylko w takich trudnych sytuacjach człowiek poznaje sam siebie i staje się bardziej kreatywny. Jeżeli człowiek chce być trenerem i edukatorem, to nie powinien bać się takich wyzwań. To samo po tych doświadczeniach odczuwałem, kiedy przychodziłem tutaj do Bełchatowa. Ja pracuję w tym klubie rok, więc wypełniłem średnią czasu pracy trenera razy dwa i ja się tutaj bardzo dobrze czuję i chciałbym, żeby to trwało dalej. Trzeba szukać nowych bodźców, nowych rozwiązań i nowych technik, które pozwolą mi jak najdłużej pracować w klubie. Wszystko powolutku wychodzi na prostą. Widzę też zakłopotanie prezesa, bo przed momentem z nim rozmawiałem i kiedy on dostał transzę, to ma z kolei ogromny problem, aby ustalić, gdzie najpierw przelać te pieniądze, aby nie było z tego tytułu problemów. Widzę również zakłopotanie dyrektora sportowego, bo powoli myślimy o nowym sezonie i dyskutujemy nt. budżetu klubu i kształtu kadry. Te rozmowy powoli trwają, ale to nie jest jeszcze czas na podsumowania, bo my skupiamy się jeszcze na ostatnich kilku kolejkach tego sezonu.

Skoro już nawiązaliśmy do przyszłego sezonu, to jakie będą dalsze losy trenera, bo z końcem czerwca umowa z klubem wygasa?

- Mam kontrakt ważny do czerwca 2019 roku, który automatycznie przedłuża się w momencie awansu do pierwszej ligi, więc mam nadzieję, że tak się właśnie stanie. Oczywiście przeciągałem te rozmowy z dyrektorem, bo chciałem zobaczyć, gdzie będziemy w kwietniu, ale teraz wiem, że już powoli trzeba rozmawiać i planować. Dobrze wiemy, jeśli chodzi o kształt drużyny, że część zawodników jest obserwowana, na co ma wpływ dobra postawa całego zespołu. Nie sądzę, że piłkarze byliby chętnie oglądani, kiedy drużyna nie wyglądałaby najlepiej na boisku. Natomiast ze względów tego, że drużyna jest wysoko w tabeli i dobrze się to ogląda, możemy być zadowoleni, że Michalski podpisuje kontrakt z ekstraklasową drużyną i że kolejni zawodnicy są obserwowani. To też jest jakieś docenienie pracy. My w dalszym ciągu skupiamy się na tej robocie, która jest do wykonania. Jako szkoleniowiec dobrze się tu czuję i chcielibyśmy odnieść sukces w tym bardzo ciężkim dla całego klubu momencie.

W przeciągu ostatniego roku udało się wychwycić w drużynach młodzieżowych zawodników, którzy mogą niebawem stanowić o sile "Brunatnych"?

- W naszej drużynie od tego sezonu trenuje: Przemysław Zdybowicz, Konrad Matuszewski, Mateusz Stolarczyk, kontuzjowany Dawid Kocyła, którego w tym momencie jest mi bardzo żal, bo w ciekawym dla siebie momencie, kiedy dobrze się prezentuje, daje sygnały, że jest w dobrej dyspozycji, doznaje takiej poważnej kontuzji. To jest na pewno taki hamulec dla niego, ale ja wierzę, że wyjdzie z tego i będzie jeszcze mocniejszy. W przyszłości liczymy na tego młodego chłopaka, bo predysponuje dobrą szybkością, fajną grą 1 na 1 i jeśli będzie tylko zdrowy, to myślę, że będzie stanowił o sile tego zespołu. Jest też Przemek Zdybowicz, który bardzo dobrze się rozwija i praktycznie w każdym tygodniu robi postępy. Realizuje zadania, które mu zalecamy nawet w trakcie analizy i poprawia swoją technikę. To od razu widać na boisku, bo jeśli tak dalej się będzie rozwijał, to będzie bardzo ważną postacią tego zespołu. Można powiedzieć, że już jest, ale nie może sobie jeszcze brać zbyt dużo na głowę, bo jest młody i to nie jest tak, że on nagle strzeli piętnaście bramek. Na ten moment musi się to rozkładać na każdego zawodnika, ale nie chcę też mówić, że Przemek jest pod specjalnym parasolem, bo on już trochę z pierwszym zespołem trenuje, ale nie chciałbym, żeby ta presja ciążyła na nim w większym stopniu. Szukaliśmy sporo rozwiązań na tej pozycji, ale wierzę, że znaleźliśmy właśnie naszego Przemka.

Gra w defensywie od początku była dla trenera najważniejsza, czy to dopiero w trakcie kolejnych miesięcy okazało się, że w obronie drzemie spory potencjał?

- Najpierw oceniliśmy potencjał całej drużyny. Prawda jest taka, że na początku do dyspozycji mieliśmy linię defensywną ze zmiennikami. Później szereg analiz drużyn, które robiły awanse, grały w mistrzostwach świata, czy grały w drugiej lidze. Pod kątem tych analiz doszliśmy do wniosku, patrząc na potencjał ludzki w tym zespole, w jaki sposób będziemy się organizować w grze, aby to miało wymierne efekty. Skupiamy się na grze obronnej i tak było od samego początku pracy w Bełchatowie. Do tego dobieraliśmy kolejnych zawodników ofensywnych, których trzeba było namawiać i pokazywać im jakie mogą być korzyści z takiej gry. Ta organizacja gry przebiega według pewnych zasad i to na tę chwilę przynosimy nam takie efekty. To jest coś za coś. Może mało bronimy, ale też dużo nie strzelamy. Domowy mecz ze Zniczem Pruszków wygrany 3:0 pokazał, że gdzieś ta skuteczność się pojawia i potrafimy zaprezentować ofensywny styl gry. Lider Ekstraklasy Lechia Gdańsk gra w bardzo podobny sposób. Oprócz tego w ich szeregach nie brakuje indywidualności, które mogą wpływać na przebieg niejednego spotkania.

Statystycznie za kadencji trenera wyglądamy bardzo dobrze. Jednak czy cieszy to, że jeszcze kilkanaście tygodni i GKS Bełchatów będzie w pańskiej karierze trenerskiej klubem, w którym pracuje najdłużej?

- Prawda jest taka, że ludzie, kiedy minął rok mojej pracy w Bełchatowie, przychodzili i składali mi życzenia. To jest szczególne w pracy trenerskiej, ale ja bym wolał poczekać z gratulacjami do maja. Przed nami jeszcze ogromny kawał roboty, ale za nami także już sporo pracy. To też nie jest tak, że zawsze jest pięknie i kolorowo i często sam muszę odpowiadać za pewne sytuacje jak np. w maju ubiegłego roku, kiedy to przegraliśmy w Kluczborku z MKS-em 0:1 po bramce straconej na trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry, ale aktualnie ja oddaję wszystko drużynie, bo to oni realizują te założenia. Muszę powiedzieć, że jeżeli chodzi o rozliczanie się z założeń taktycznych, to po meczu ze Zniczem Pruszków wygranym 3:0 byłem bardzo mocno zbudowany postawą zawodników. Cieszę się, że dla mnie budowanie gry w defensywie to też pewnego rodzaju nowość. Nie ma co ukrywać, że w Chojnicach potencjał ofensywny miałem jeszcze większy nawet patrząc na szeroką kadrę Chojniczanki, czy Zagłębia Sosnowiec. Fajne jest to, że każdy widzi korzyści, idąc tą drogą. Tak mamy zamiar kroczyć aż do ostatniego meczu w sezonie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto