Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

19 stycznia 1945 roku w Bełchatowie. Dzień, który rozpoczął nową epokę [ZDJĘCIA]

Ewa Drzazga
Za: Bełchatów. Opowieść o dwóch miastach/arch. Muzeum Regionalne w Bełchatowie
19 stycznia 1945 w Bełchatowie: siarczysty mróz, łuna pożaru nad Bełchatówkiem, otwarte drzwi kościoła, po którym latały wróble, warkot radzieckiego czołgu czy trupy poskładane na głównej ulicy. Ile ludzi, tyle wspomnień związanych ze styczniem 1945 roku. Ich wszystkich łączyło jedno: każdy wiedział, że oto kończy się pewna epoka. 74 lata po tamtych wydarzeniach prezentujemy archiwalne zdjęcia, które dokumentują, jak Bełchatów wyglądał w drugiej połowie lat 40. XX wieku oraz na początku lat 50.

19 stycznia 1945 roku w Bełchatowie.

Z opuszczonymi głowami, zgaszeni, ale ciągle traktujący Polaków jak służących. Do tego groźni i nieobliczalni, bo niczym już nie ryzykowali. Tacy byli Niemcy, którzy w połowie stycznia 1945 roku przebywali jeszcze w Bełchatowie. Jak po wojnie wspominał Władysław Grzybowski, jeden z bełchatowskich strażaków, zanim Niemcy na dobre odeszli z miasta, było ono dosłownie ,,obstawione" hitlerowcami.

Wojskowi czekali na rozkaz o wycofaniu się na zachód. Grzybowski wspominał, jak niemieccy żołdacy, którzy czekali w remizie na rozkazy, żądali, by gotować dla nich gorącą kawę: dzień i noc. W nocy wychodzili prze budynek i patrzyli na południowe niebo: ciemność przecinały smugi reflektorów, słychać też było głuchy pogłos dalekich wystrzałów.

Ci, którzy mogli, czyli cywile, już w większości odjechali. Na dwa dni przed wkroczeniem Rosjan Anton Sitke, komendant bełchatowskiej straży, kazał jednemu z druhów odpalić mercedesa, którym wyjeżdżano zwykle do pożarów i wieźć się w stronę Łodzi. Na samochód załadował motopompę. Komendant Sitke nie bez przyczyny postanowił opuścić miasto.

Jeszcze we wrześniu 1939 roku nazywał się przecież Antoni Sitkiewicz. Okupacyjne powodzenie zawdzięczał podpisaniu volkslisty. Do Łodzi komendantowi dojechać się nie udało. Podróż skończyła się w Rawiczu. Sitke miał tam córkę i kazał szoferowi zatrzymać się w tej wiosce. Kierowca uszkodził wtedy auto i uciekł do domu. Co się stało z Sitke, nie wiadomo. Mercedesa też już nie udało się odzyskać, choć zaraz po wyzwoleniu strażacy pojechali go szukać do Rawicza.

Skąd ulica 19 stycznia w Bełchatowie?

Rankiem 19 stycznia, gdy na dworze panował jeszcze półmrok, nad północną częścią miasta unosiła się łuna. To gdzieś w okolicy ul. Cegielnianej paliła się jakaś stodoła. Dzień zaczął się mrozem. Słońce świeciło tak, że trudno było patrzeć na śnieg. Około godz. 9 na ulicę Ewangelicką wjechały cztery radzieckie czołgi, które przyjechały tu od strony Piotrkowa. To dlatego potem uliczka zostanie nazwana 19 stycznia.

- Ale tak naprawdę to nie były pierwsze radzieckie czołgi w mieście - mówi Tomasz Trawiński. Rok 1945 pamięta doskonale. W tamten piątkowy poranek, 19 stycznia, z całą rodziną siedzieli w prowizorycznym schronie przy domu. Jeszcze przed świtem usłyszeli huk gdzieś w południowo-zachodniej stronie miasta. Jak pan Tomasz przekonał się kilka godzin później, to Niemcy ostrzelali radziecki czołg, który próbował wjechać do miasta od strony Edwardowa. - Unieruchomili go, a maszyna jeszcze długie tygodnie stała na dzisiejszej ulicy Wojska Polskiego - wspomina Tomasz Trawiński.

Czołgi na Ewangelickiej widział już na własne oczy.

- To było jeszcze przed godz. 9. Strasznie hałasowały - opowiada pan Tomasz. - Potem na rogu dzisiejszej ulicy 9 maja i Czaplinieckiej pojawiła się czerwonoarmistka, która kierowała ruchem. Jednym nakazywała jechać w stronę Łasku, innym na Wieluń. Do dziś ją pamiętam.

Uliczki były puste. Z ponad dziesięciu tysięcy przedwojennych mieszkańców zimą 1945 roku pozostały niespełna 4 tysiące. Na uliczce prowadzącej do dworu Hellwigów leżały trupy niemieckich żołnierzy. Bez butów, czy płaszczy - takie dobro w 1945 roku nigdy nie pozostawało bezpańskie.

Doktorowa szyła flagę z poszewek

A w samym dworku doktorowa, Janina Olszewska, szyła już z prześcieradła i dwóch poszewek biało-czerwoną flagę. Potem zabrała się za opaski w narodowych barwach, które ,,jej chłopcy" mieli założyć na płaszcze. Flagę zawiesili na budynku magistratu jeszcze zanim Rosjanie zaczęli tam organizować areszt.

Wacław Olszewski, syn pani Janiny, wspominał potem, jak razem z bratem organizowali na szybko oddział milicji obywatelskiej, która miała strzec opuszczone przez Niemców magazyny i sklepy przed szabrownikami. Wiele budynków już zostało ogołoconych. Niektóre, tak jak kościół przy ul. Kościuszki, stały otwarte na oścież. Broń, którą miała ta obywatelska straż, zabrano zabitym Niemcom.

- W sklepach wszystko było rozbite, powybierane - dodaje Tomasz Trawiński. - Na ziemi walały się dokumenty jeszcze sprzed okupacji. Pamiętam, że ze sklepowych towarów walały się na półkach tylko zupy w papierowych torebkach. I taką mieliśmy wtedy bazę, żeby zaczynać budować w miarę normalne życie w mieście. Ale przecież się nam udało... - dodaje.


Artykuł został opublikowany w tygodniku "7 Dni Bełchatów" 17 stycznia 2014 roku.

19 stycznia 1945 roku w Bełchatowie. Dzień, który rozpoczął ...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto